Donald Trump dopiero co straszył wiatrakami na forum ONZ, a teraz sam przegrał z nimi w sądzie. Sprawa dotyczy projektu morskiej farmy wiatrowej Revolution Wind, którą buduje duńska firma Orsted, podaje Agencja Reutera.
REKLAMA
Zobacz wideo Trump dawno zapowiadał, iż urządzi lewicy krwawą łaźnię
Gdy w sierpniu administracja Trumpa postanowiła zatrzymać budowę morskiej farmy wiatrowej, ta była ukończona już w około 80 proc., zbudowanych było 45 z 65 wiatraków. Po ukończeniu energia z farmy wystarczy do zasilenia 350 tys. domów.
Decyzja sądu federalnego to porażka dla Trumpa i jego kampanii wymierzonej w odnawialne źródła energii, a jednocześnie bardzo dobra wiadomość dla Orsted. Z powodu zablokowania inwestycji firma traciła około 2 miliony dolarów dziennie. A ogłoszenie decyzji Trumpa w sierpniu spowodowało spadek akcji firmy o kilkanaście procent w ciągu jednego dnia.
Niepewny los wiatraków
Budowa farmy została oficjalnie wstrzymana ze względu na "ochronę bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych", zarządzono też dodatkową analizę inwestycji. Jednak Donald Trump zupełnie nie kryje, iż jest przeciwnikiem farm wiatrowych, które jego zdaniem niszczą krajobraz i "zabijają wieloryby".
Sędzia federalny uznał, iż Biały Dom podawał sprzeczne powody wydania nakazu wstrzymania prac nad inwestycją, a wyjaśnienia przedstawione już po zatrzymaniu budowy były "szczytem arbitralnego i kapryśnego" postępowania rządu. Podkreślił też, iż inwestor działał na podstawie wcześniejszych decyzji państwa, które wycofano bez należytego uzasadnienia i procedury. To naraziło firmę na ogromne straty. Sędzia zwrócił też uwagę, iż wstrzymanie projektu przez dłuższy czas grozi tym, iż jego ukończenie stanie się niemożliwe. Na przykład specjalny statek do stawiania morskich wiatraków - niezbędny do ukończenia projektu - jest wynajęty przez firmę do grudnia tego roku, a kolejny wolny termin ma w roku 2028.
Po ogłoszeniu decyzji sądu akcje Orsted wystrzeliły 10 proc. w górę, jednak wciąż dużo brakuje im do poziomu sprzed sierpniowej decyzji Trumpa. Sytuacja firmy w USA pozostaje niepewna. Departament Spraw Wewnętrznych oświadczył, iż firma może wznowić budowę farmy, ale dalej będzie analizowany jej wpływ na "bezpieczeństwo narodowe". Biały Dom stwierdził, iż ich priorytetem jest "dominacja energetyczna" i "to nie jest ich ostatnie słowo" ws. farmy wiatrowej.
Osobne pozwy wobec administracji skierowały stany Rhode Island i Connecticut. "To orzeczenie zezwalające Revolution Wind na wznowienie prac jest niezwykle budujące dla pracowników i naszej przyszłości energetycznej. Będziemy przez cały czas współpracować z rządem federalnym nad trwałym rozwiązaniem dla tego projektu i wspólnymi priorytetami energetycznymi" - oświadczył Gubernator Connecticut Ned Lamont. Przy całym projekcie pracuje ponad tysiąc osób.
- Orzeczenie sądu potwierdza, iż ataki Donalda Trumpa i jego administracji na czystą energię są nie tylko lekkomyślne i szkodliwe dla naszych społeczności, ale także niezgodne z prawem - powiedziała cytowana przez "Washington Post" Nancy Pyne z Sierra Club, jednej z największych i najstarszych amerykańskich organizacji ekologicznych. Dodała, iż Trump próbuje podkopać energię odnawialną i osłabić ją, działając na korzyść "brudnych i drogich paliw kopalnych".
Chociaż Donald Trump stara się uderzać w czystą energię i politykę klimatyczną, to świat wciąż stawia na jej rozwój. Jak podaje "The Guardian", w pierwszej połowie 2025 r. globalne inwestycje w technologie i projekty związane z energią odnawialną osiągnęły rekordowy poziom 386 mld dolarów, co stanowi wzrost o około 10 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku.