Odkąd straciłem wszelką nadzieję i zainteresowanie czynnym udziałem w politycznym sporze, mogę sobie pozwolić na pełen dystans i z tej odległości patrzeć na poczynania polityków. Co widać? Obiektywnie rzecz biorąc wydaje się, iż Tusk znacznie częściej mówi o Kaczyńskim niż o Kaczyński o Tusku, ale o TVP już się tego nie da powiedzieć. W przypadku tak zwanych „mediów narodowych” temat Tuska jest dyżurny i trudno znaleźć w kalendarzu jeden dzień, w którym nic nie mówiono o „ulubionym” polityku PiS. Z drugiej strony Tusk też nie pozostaje dłużny i jeszcze nie widziałem jego spotkania bez nawiązania do TVP. Pytanie, czy to jest autentyczna nienawiść, czy polityczna gra?
Uczciwe udzielenie odpowiedzi wymaga rozbicia na poszczególne podmioty i relacje. Długi czas krążyła taka plotka, iż bracia Kaczyńscy prywatnie mają całkiem niezłe relacje z Tuskiem i być może tak było, chociaż na pewno również to wyglądało, na kolejnych etapach znajomości. Wszystko jednak uległo gwałtownej zmianie i jakoś nie chce mi się wierzyć, iż po Smoleńsku Kaczyński z Tuskiem spotykają się na piwie albo herbatce, gdy tylko wygłoszą swoje wzajemne animozje na wiecach i konferencjach. Jestem więcej niż pewny, iż ich wzajemne relacje są dokładnie takie, jakie widzimy w telewizjach i pozostałych mediach. jeżeli chodzi o TVP i Tuska, to w tym przypadku w ogóle nie ma o czym mówić, nienawiść jest wieloletnia, narodziła się na długo przed 2010 rokiem i każdego dnia się pogłębia. Dlatego też moja ocena stanu rzeczy jest jednoznaczna, Tusk autentycznie się gotuje i rzuca najgorszymi wyzwiskami, gdy ogląda „media narodowe”, daje się prowokować i nie potrafi wyjść z tej gry, którą mimo wszystko narzucają i kontrolują „niepokorni”.
Jakie to ma znacznie dla zwykłego zjadacza chleba? Dla zwykłego poza rozrywką lub znudzeniem nie ma żadnego, ale taki co to się wybiera na wybory i cięgle nie wie na kogo chce głosować, widzi całe zło. Z jednej strony toporną propagandę, której ramy nakreślił Kurski, ale mimo wszystko zdecydowana większość obrazków z Tuskiem, jest po prostu autentyczna. Z drugiej strony widać miotającego się lidera PO, kompletnie bezradnego wobec siermiężnej, ale obnażającej jego przeszłość telenoweli. Jest to o tyle dziwne, iż za dobrych czasów Tusk potrafił w tej nienawistnej nawalance bezlitośnie ogrywać Kaczyńskiego, którego najpierw prowokował, a później pokazywał, jako bezzębnego starca z wykrzywioną w obłędzie miną. Tyle tylko, iż wówczas przychodził na gotowe, brudną robotę robił za niego Palikot, z kolei w mediach widzieliśmy wyłącznie jeden przekaz, TVN od TVP nie różniły się absolutnie niczym. Teraz Tusk sam robi za Palikota i w dodatku to TVP pokazuje jego zdeformowaną toksyczną twarz.
Na dłuższą metę w tej bijatyce przegranym jest tylko jeden i rzecz jasna jest nim Tusk. „Niepokorni” są teraz takim Palikotem non stop prowokującym największego wroga i nie dają mu chwili wytchnienia. Skala prowokacji i intensywność działań powodują, iż Tusk nie jest w stanie powstrzymać się przed odreagowaniem i jak tylko jednym słowem wspomni o TVP, to zaraz mu się włącza dłuższa opowieść, w czasie której daje upust emocjom. Potem TVP znów pokazuje wytrzeszczone oczy, zaciśniętą pieść i wykrzywione usta Tuska, dzięki czemu koło się domyka i zaczyna nowy cykl obrotowy. Powstał zupełnie inny rozkład masy, przed erą „TVP PiS” praktycznie cały ciężar spadał na Kaczyńskiego, który jednocześnie był celem i głównym atakującym, ale bez żadnej osłony medialnej.
Po wejściu do gry Kurskiego z ekipą, masa się rozłożyła po obu stronach i chociaż Tusk przez cały czas ma przewagę medialną, to jest ona na tyle nieduża, iż kompletnie sobie w nowej sytuacji nie radzi. Obojętnie jakie zdanie mamy na temat „mediów narodowych”, a ja mam fatalne, to trzeba oddać, iż na Tuska jest to broń nie tylko wystarczająca, ale i zabójcza. Cała mityczna umiejętność poruszania się w realiach marketingu politycznego, co przypisywano Tuskowi brała się wyłącznie z braku jakiejkolwiek równowagi medialnej. Wystarczyła prosta propaganda w wydaniu TVP i mit „geniusza PR-u” rozsypał się w drzazgi, co jest głównym powodem tego, iż „efektu Tuska” nie ma i nie będzie.