Wielu komentatorów dostrzegało po zastrzeleniu Charliego Kirka całkowicie odmienne reakcje amerykańskiej i światowej lewicy od tych, jakie przejawiała ona po śmierci George’a Floyda w 2020 roku.
Oczywiście, obydwa zdarzenia niekoniecznie sprzyjają doszukiwaniu się analogii. W pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z wykonaną z zimną krwią egzekucją na działaczu społecznym, natomiast w drugim z interwencją rozemocjonowanych policjantów wobec recydywisty, który próbował użyć sfałszowanego banknotu. Chcę podkreślić, iż nigdy nie tłumaczyłem i nie będę tłumaczył przemocy policyjnej, zaś moim celem jest jedynie ukazanie odmienności okoliczności obydwu zdarzeń.
Logika
Faktem jest, iż o ile śmierć Floyda wywołała epidemię wściekłości, skutkując zamieszkami na niespotykaną skalę, śmiercią kilkunastu osób i zniszczeniami na kwotę ponad miliarda dolarów, o tyle zabójstwo Kirka stało się powodem do euforii olbrzymiej ilości młodych przeważnie Amerykanów. Jednocześnie zamach na działacza ruchu MAGA był usprawiedliwiany przez tych wszystkich, wykształconych ponad własną mądrość miłośników „tak, ale”, używanego zawsze wtedy, gdy to „tak” przed „ale” ma usprawiedliwić obrazoburczy przekaz sformułowany po „ale”.
Pozwolę sobie tu przywołać – pozornie tylko niezwiązane z tym, do czego zmierzam – słowa pewnej, znanej adekwatnie tylko z tej wypowiedzi prawicowej działaczki, która nadała nowy sens powiedzeniu o „zejściu na psy”. Otóż, przekonywała ona, iż nie ma niczego niewłaściwego w jedzeniu psów, bo „mięso to mięso”. Intuicyjne oburzenie jak najbardziej znajdowało w tym przypadku pokrycie w systemie wartości. Jednocześnie, bez tego, co konserwatywni autorzy opisują jako zanurzenie w kulturze, w istocie możemy czuć się polemicznie bezradni wobec argumentu wspomnianej działaczki. „Skoro jemy świnie i ryby to dlaczego nie mielibyśmy jeść psów?” – ten argument wywołuje poczucie zagubienia u każdego uznającego istotną rolę logiki w tłumaczeniu świata, a zarazem pewnego, iż w tej wypowiedzi coś jest jednak „nie tak”.
Autyzm na prawicy
A przecież logika umożliwia rozwijanie podobnej argumentacji, czyniąc ją jeszcze bardziej kuszącą, a sięgającym po nią stwarza szansę, by zabłysnąć w świecie, w którym „wyjaśniamy” i „grillujemy”, zamiast dyskutować. Możemy stworzyć skalę, wcale nie opierającą się zasadom racjonalności, na której z jednej strony zamieścimy wskaźnik poziomu rozwoju biologicznego organizmu, zaś z drugiej określimy „stopień predyspozycji do bycia zjedzonym”. Tak, możemy logikę i racjonalność doprowadzić do pułapu, na którym będą one nielogicznym i nieracjonalnym żartem.
„Autystyczna prawica”, zastępująca wrażliwość czy odczuwanie postrzeganiem świata jako równania matematycznego jest rewersem tej samej monety, której awers stanowi prawica przepełniona infantylnym symbolizmem, kultem pustych gestów, karykaturalnymi imitacjami romantyzmu. Wrażliwość i odczuwanie pozwalają przyswajać kulturę, w której żyjemy i uczestniczyć w niej, tak silnie i tak godnie przeciwstawiając się zarówno barbarzyństwu, jak i teatralizacji.
Bez prawdy nie ma sensu
„Autystyczna prawica” nie wytłumaczy czemu powinniśmy uszanować śmierć, czemu nasza wewnętrzna pokusa intelektualnej błyskotliwości i zamiłowanie do wyszukiwania paradoksów powinny ustąpić miejsca ciszy i refleksji. W tym sensie „autystyczna” jest ta prawica z powodu hołdowania całkowitemu prymatowi logiki nad wszystkim innym – bo w używanych środkach wyrazu jest jak najbardziej ekstrawertyczna, poszukująca blasku i poklasku.
Nie stawiam znaku równości między „korwinizmem”, który stanowi najpełniejszą egzemplifikację opisanego wyżej zjawiska a postmodernizmem, ponieważ ten pierwszy jednak opiera się o pewne wartości i poszukuje porządku, natomiast ten drugi stanowi de facto afirmację nihilizmu, podniesienia słownych i logicznych gierek do rangi głównego zajęcia w świecie, w którym nie istnieje prawda, a więc nie istnieje sens.
Śmierć w oczach barbarzyńcy
Jednocześnie i prawicowe i lewicowa absolutyzacja logiki jako lupy, przez którą ogląda się świat może uzasadniać pytania, których samo zadawanie jest wyrazem nie przyswajania norm kulturowych. Posłużę się hipotetycznym cytatem, stworzonym na potrzeby wyjaśnienia , o co mi chodzi.
„A niby dlaczego nie mielibyśmy się cieszyć ze śmierci naszego wroga? Przecież on stał po złej stronie, więc jego odejście oznacza mniej zła na świecie. Zabójca był jak antybiotyk, który bakteriami niszczy inne bakterie. Źli ludzie głoszący złe idee są, jak rak – rak ma przerzuty i w końcu doprowadza do śmierci całego organizmu. Wycięcie raka przynosi ozdrowienie. Dlaczego mielibyśmy się smucić z powodu ozdrowienia? Czy to, iż przed momentem został zabity umniejsza zło, jakie wyrządzał? Czy mamy traktować śmierć jako wyrok uniewinniający? On jeszcze kilka godzin temu, gdy żył, był osobą niezwykle szkodliwą – czy zatem wycelowana w środek jego głowy kula roztoczyła wokół niego aureolę, dającą nie tylko rozgrzeszenie, ale wręcz wyniesienie na ołtarze?”.
Kwestia kultury
Oczywiście, na gruncie logiki również można próbować tłumaczyć autorowi takich lub podobnych słów niewłaściwość jego reakcji na śmierć. Można odwoływać się do zasady opłacalności: „nie ciesz się ze śmierci przeciwnika, bo wywołasz nienawiść, która obróci się przeciwko tobie”. Można mówić: „nie ciesz się ze śmierci przeciwnika, bo spotka cię euforia ze śmierci twojego przyjaciela”. Jednak nie o logikę tu chodzi, ale o kulturę. euforia z czyjejś śmierci nie jest przede wszystkim nielogiczna – jest przede wszystkim barbarzyńska.
Podkreślmy – euforia z powodu czyjejś śmierci nie jest po prostu objawem braku wrażliwości, takiego braku wrażliwości, jaki wykazał premier Włodzimierz Cimoszewicz, mówiąc zrozpaczonym powodzianom, iż „trzeba było się ubezpieczyć”, takiego braku wrażliwości, jaki przejawiała minister Katarzyna Sójka, mówiąc w dyskusji o aborcji, iż „kobiety niestety umierały, umierają i będą umierać”.
Cios w kulturę, nie w logikę
Obydwoje ministrów, jeżeli użyjemy barometru słuszności i adekwatności do rzeczywistości, po prostu miało rację, natomiast ich wypowiedzi były wyjątkowo niefortunne z punktu widzenia taktu i stosowności. Nie przejawiali natomiast całego szeregu objawów choroby duszy, jakie występują u rzesz lewicowców, którzy wiwatowali po zabójstwie Charliego Kirka. Oni w sposób jawny, pozornie infantylny, a w gruncie rzeczy złowrogi napadli na cywilizację i rolę, jaką przypisuje ona śmierci człowieka. Barometr racji lub jej braku jest w odniesieniu do nich równie nieadekwatny, jak nieuprawnione byłoby dywagowanie czy dobrą taktykę na mecz obrała drużyna, której zawodnicy grali wspomagani dopingiem i tratowali swoich przeciwników. Oni nie przyszli na bankiet w dresie – oni przybyli tam kompletnie pijani, wydzierając się i rozszarpując garnitury jego uczestnikom.
Jacek Tomczak