Kilkadziesiąt lat starań mieszkańców, ponadpartyjne porozumienie różnych opcji politycznych i kooperacja między miejskimi wydziałami. Efekt? Strumień w centrum miasta wrócił na powierzchnię. Chłodzi, nawadnia, pomaga w retencji przy opadach, jest miejscem zabaw najmłodszych i spotkań dorosłych. Gdzie?
W Oslo – czyli norweskiej stolicy. Przygotowania do tego wydarzenia opisywaliśmy na łamach SmogLabu pół roku temu – w grudniu 2022 r. Wtedy nasi czytelnicy musieli obejść się smakiem – prezentowaliśmy jedynie wizualizacje. Dziś znamy już efekt końcowy.
A ten jest naprawdę pozytywny. Wróćmy jednak na moment do historii. W latach 20 XX w. nieczystości towarzyszące miejskiemu przemysłowi i hodowli zwierząt trafiały do strumienia. Ten był równocześnie źródłem wody pitnej dla okolicznej ludności. Aby zapewnić dostęp do czystej wody dla mieszkańców, strumień postanowiono skanalizować.
Sprawę postanowili niemal sto lat później naprawić sami mieszkańcy. Stwierdzili, iż im więcej wody w centrum miasta tym lepiej. Dla ludzi, zwierząt i roślinności. Od 2002 r. grupa sąsiadów walczyła o to, aby w miejscu dawnego koryta stworzyć park, a samą rzekę przywrócić na powierzchnię. Udało im się to 20 lat później!
20 lat walki o park Klosterenga
– Zaczęliśmy działać 20 lat temu, a pomysł na park powstał ponad 30 lat temu, kiedy trwały prace nad przekształceniem Starego Miasta w Oslo z ruchliwej, zakorkowanej dzielnicy w dzielnicę ekologiczną, przyjazną środowisku – mówił nam Vebjørn Torsetnes ze stowarzyszenia „Przyjaciół Klosterengi” (nazwa parku) w grudniu 2022 r. Przyjaciele Klosterengi to 60 spółdzielni mieszkaniowych reprezentujących około 2500 mieszkańców zamieszkałych wzdłuż parku.
Park Klosterenga to nie tylko zieleń, ale też kultura. Integralną częścią założenia parkowego jest kilkadziesiąt rzeźb. Ich autor, Bård Breivik, nie doczekał ukończenia dzieła swojego życia. Jednak na otwarciu parku poświęcono mu dużo miejsca i wspomnień. Przywrócenie rzeki ma także wymiar praktyczny i przyrodniczy. Jest elementem większego programu przywracania wody na powierzchnię w Oslo. Ma to przeciwdziałać powodziom błyskawicznym podczas ulewnych deszczy.
Imprezę otwarcia prowadził na zaproszenie miasta nie kto inny jak lider okolicznej grupy mieszkańców, wspomniany Vebjørn Torsetnes. Razem z lokalnymi politykami przypominał długą historię walki o zielone płuca miasta i dziękował wszystkim zaangażowanym. Jego stowarzyszenie współorganizowało całe wydarzenie, co z perspektywy polski jest niepopularnym ruchem. Samorządowcy raczej unikają takich sytuacji.
– Gratulacje dla okolicznych mieszkańców, dzielnicy Stare Oslo i dla całego miasta! Nowy park Klosterenga to wspólny sukces od pierwszego dnia otwarcia. Przyjemne miejsce spotkań dla wszystkich! – napisał w swoich mediach społecznościowych Raymond Johansen, burmistrz miasta.
Sąsiedzki festiwal na otwarcie
Podczas otwarcia urządzono dwudniowy sąsiedzki festiwal. Były występy muzyczne, gry i zabawy, ciasta i napoje oraz debaty z lokalnymi politykami. W tym czasie park odwiedziło kilka tysięcy mieszkańców, którzy wyglądali na zachwyconych nowym miejscem z dostępem do wody.
- To prawdopodobnie najmilsze w tej chwili miejsce w Oslo – pisze największy norweski dziennik Aftenposten.
W przywróconej na powierzchnie rzece bawiły się setki dzieci i dorosłych. Otwarcie parku i przekierowanie rzeki do nowego koryta zbiegło się w czasie z rekordowymi upałami. W stolicy Norwegii było niemal 30 stopni. – Nie jest to zwyczajny park. To dopracowana mieszanka przestrzeni publicznej: ścieżek, trawy, drzew, kwiatów, strumienia, boiska piłkarskiego i kamiennych rzeźb – czytamy we wspomnianym dzienniku.
450 elementów artystycznych, 100 tys. roślin
Na ponad półkilometrowym przywróconym odcinku rzeki znajdziemy 450 różnego rodzaju elementów artystycznych. W ramach prac posadzono ponad 100 tys. roślin. W większości są to rośliny małowymagające, wszystkie pochodzą od lokalnych dostawców i są gatunkami rodzimymi. Podczas rewitalizacji czy tworzenia parków w Polsce zdarza się, iż rośliny przyjeżdżają z dalekich zakątków Europy czy Świata.
Norwegowie dbają, aby tak nie było również powodu śladu węglowego. Z tego samego powodu 100 proc. floty maszyn na placu budowy było napędzanych prądem. A ten z kolei jest niemal w całości „zielony”. Pochodzi w ponad 98 proc. z hydroelektrowni.