Tego pożaru Kaczyński nie zdoła ugasić. Politycy PiS dolewają benzyny do ognia

5 godzin temu
Zdjęcie: Tego pożaru Kaczyński nie zdoła ugasić. Politycy PiS dolewają benzyny do ognia


W polityce są kryzysy, które można przeczekać. Są skandale, które da się przykryć innym newsem. Ale są też takie pożary, które ogarniają całą partię, zaczynając od sztabu, a kończąc na zaufanych posłach — i tego właśnie doświadcza dziś Jarosław Kaczyński. A wszystko za sprawą swojego własnoręcznie wybranego kandydata na prezydenta, Karola Nawrockiego.

Nawrocki, który miał być twarzą nowej ofensywy PiS-u, dziś jest twarzą czegoś zupełnie innego — chciwości, bezwzględności i politycznego upadku. Ujawnienie, iż posiada trzy mieszkania, z czego jedno „zdobył” metodą na pełnomocnictwo od starszego, schorowanego mężczyzny, przebiło wszystko. choćby jak na standardy PiS, to już poziom specjalny: „jak przejąć majątek i nie pójść siedzieć – poradnik dla ambitnych polityków”. Ale co najciekawsze, przynajmniej niektóre informacje o tej aferze wypłynęły… z samego PiS. Tak, to nie dzieło opozycji, nie wynik śledztwa dziennikarskiego od zera, a polityczny sabotaż z wewnątrz. Niewygodne dokumenty, relacje świadków, dokładne daty — to wszystko trafiło do mediów z rąk ludzi z najbliższego otoczenia partii Kaczyńskiego. Ludzi, którzy mieli serdecznie dość Nawrockiego i jego patologicznego ego.

Dlaczego? Bo Nawrocki, typowy „człowiek z nadania”, nie tylko nie budzi sympatii, ale też gwałtownie zraził do siebie partyjne zaplecze. Młody, butny, arogancki, z manierami urzędnika IV RP i moralnością agenta nieruchomości z lat 90. W PiS-ie od dawna wrzało — jego kandydatura była przepchnięta na siłę, wbrew frakcyjnym układom, a dziś mamy finał tej politycznej zemsty. Sprawa wybuchła i rozprzestrzenia się jak ogień po suchym lesie. Próby gaszenia są żałosne: jedni mówią, iż wszystko było zgodne z prawem, drudzy udają, iż nic się nie stało, a jeszcze inni… dolewają benzyny, przekazując kolejne fakty. To nie przypadek, iż temat grzeją także media przychylne PiS-owi. Ten „przeciek kontrolowany” to nic innego jak publiczne topienie Nawrockiego.

Jarosław Kaczyński widzi, iż traci kontrolę. Nie tylko nad kampanią, ale też nad własną partią. Kandydat, który miał być gwarantem ciągłości „dobrej zmiany”, stał się symbolem wszystkiego, co odpycha choćby wyborców PiS-u. A fakt, iż to wszystko wychodzi z wnętrza obozu władzy, sprawia, iż żadne „przekierowanie narracji” już nie zadziała.

Tego pożaru Kaczyński nie zdoła ugasić. Może tylko patrzeć, jak jego własny obóz podpala kandydata zapałkami, które sam im rozdał.

Idź do oryginalnego materiału