Tego poranka nie zapomnę...(9)
O katastrofie pod Smoleńskiem dowiedziałem się od kolegi, który zadzwonił do mnie tuż po ukazaniu się pierwszych komunikatów. Telewizje podawały na paskach, iż katastrofę prawdopodobnie przeżyło kilka osób. Stopniowo poznawałem nazwiska ofiar, część z nich znałem osobiście. Już wtedy kilku mądrali i „ekspertów” zaczęło ordynarnie manipulować, obciążać winą pilotów, gen. Błasika i Pierwszego Pasażera. Jeszcze przed oficjalnym potwierdzeniem śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nielegalnie przejął urząd prezydenta, spiesząc się prawdopodobnie do zabezpieczenia niekorzystnego dla siebie aneksu z likwidacji WSI.
Byłem wtedy prezesem firmy, dlatego śledząc tragiczne przekazy ze Smoleńska i Katynia, przeżywając traumę i nie dowierzając, iż to się mogło wydarzyć, czułem się jednocześnie w obowiązku napisać list do kilkuset pracowników mojej firmy. Przeczuwałem, iż niemal wszyscy, podobnie jak ja, byli w szoku i oczekiwali od swojego szefa słów wsparcia i pocieszenia
Poniżej obszerne fragmenty listu napisanego 10 kwietnia, który przesłałem pracownikom oraz złożyłem razem z biało-czerwonym wieńcem w kształcie serca pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu.
Szanowni Państwo, drodzy Pracownicy!
10 kwietnia 2010 r. w jakiś niewyobrażalny sposób dopełniła się symbolika straszliwej zbrodni katyńskiej z kwietnia 1940 roku. W niewielkiej odległości od miejsca kaźni w katastrofie samolotu tragicznie zginęła Para Prezydencka i kilkadziesiąt innych wybitnych osób, intelektualna elita narodu polskiego. Czy Lech Kaczyński i wszystkie ofiary katastrofy oddając swoje życie mogli zrobić więcej dla tej często zapomnianej lub tuszowanej zbrodni sprzed 70 lat? Bo przecież teraz cały świat mógł poznać i tak wiele mówić o dwóch listach Katyńskich.
Okrutna symbolika, nasączona polską krwią, ma swój jeszcze głębszy sens – także w sobotni kwietniowy dzień, w przeddzień tego samego ważnego dla katolików Święta, odszedł 5 lat temu największy z Polaków - Jan Paweł II.
W sposób niezwykle wzruszający i spontaniczny oddaliśmy hołd Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej Lechowi Kaczyńskiemu i Jego Małżonce. Zrobiliśmy to z szacunkiem, na jaki zasługują prawdziwi mężowie stanu, ludzie olbrzymiej troski o wartość najwyższą - o swoją Ojczyznę. Bo takim właśnie wielkim patriotą, człowiekiem prawym i uczciwym był Lech Kaczyński. Historia doceni dziedzictwo polskiego Prezydenta, który tak konsekwentnie i tak wiele robił nie tylko dla Polski. Paradoksalnie to właśnie o historię, prawdę i pamięć historyczną dbał szczególnie rozumiejąc, iż „naród, który nie pamięta o swojej historii, jest narodem ułomnym”.
Jestem pewien, iż Lech Kaczyński, gdyby mógł, przypomniałby nam dzisiaj słowa Ewangelisty – „Nie płacz nade mną, płacz nad sobą”. Bo ten Wielki Polak, biorąc na swoje barki ciężar adekwatnie pojętej odpowiedzialności za Państwo, zbierał tak wiele niesprawiedliwych i krzywdzących ocen. Zbyt często nie był rozumiany, bo być może w dążeniu do prawdy za mało od siebie wymagaliśmy?
Cała Polska łączy się w bólu z rodzinami ofiar, świat łączy się w bólu z Narodem polskim[…] Powinniśmy odpowiedzialnie odpowiedzieć sobie na trudne pytania:
Czy Polacy muszą być skazani na wielkie czyny tylko w dniach narodowej żałoby i tragedii? Co dalej z Polską?
Czy stać nas na utrwalenie tego poczucia narodowej wspólnoty?
Z poważaniem
Jacek Kazimierski