"To było zupełnie inne starcie niż pierwsza debata, gdy Donald Trump rywalizował jeszcze z Joe Bidenem. Doszło do mocnej wymiany ciosów, a Kamala Harris nie bała się punktować byłego prezydenta" – pisze Łukasz Grzegorczyk z naTemat.pl, który oglądał w nocy debatę Harris – Trump w Filadelfii.
To była pierwsza i niewykluczone, iż jedyna debata obecnej wiceprezydentki USA z byłym prezydentem. Jednym z tematów była polityka zagraniczna, a przede wszystkim agresja Rosji na Ukrainę. Trump w pewnym momencie zarzucił Bidenowi, iż ten "nawet nie zatelefonował do Putina", próbując rozwiązać konflikt. I grzmiał, iż "igramy z trzecią wojną światową".
Debata Harris – Trump. Padły słowa o Polsce, Ukrainie i Putinie
Na słowa miliardera Kamala Harris zareagowała w dosadny sposób. Najpierw słusznie stwierdziła, iż Donald Trump rywalizuje o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych z nią, a nie z Joe Bidenem.
– Agenda Władimira Putina nie dotyczy tylko Ukrainy. Nasi sojusznicy są wdzięczni, iż nie jesteś już prezydentem i iż rozumiemy znaczenie największego sojuszu, jakim jest NATO, i to, co zrobiliśmy, aby zachować możliwości Ukraińców i Wołodymyra Zełenskiego, żeby walczyli o swoją niepodległość. Inaczej teraz Putin siedziałby już w Kijowie z oczami skierowanymi na resztę Europy. Zaczynając od Polski – powiedziała.
I dodała, iż w takiej sytuacji Trump nie zatrzymałby Putina. Kandydatka Demokratów wspomniała też o swojej wizycie w Polsce i Rumunii, kiedy Rosjanie dokonali pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. I bardzo mocno zwróciła się do Trumpa z nawiązaniem do Polaków.
Trump próbował odpierać jej zarzuty. Oznajmił, iż gdyby on był prezydentem, Putin siedziałby w Moskwie i "nie stracił 300 tysięcy żołnierzy". Mówił też, iż Rosja ma "coś zwanego bronią jądrową", a Putin "może jej użyć". Sugerował, iż rosyjski dyktator zaatakował Ukrainę przez "głupie rzeczy", które Harris miała mówić tuż przed wybuchem wojny.
A na koniec powtórzył to, co mówił już wielokrotnie w trakcie swoich wieców: iż zakończy wojnę za naszą wschodnią granicą jeszcze przed objęciem urzędu. Pytany z kolei, czy chce, aby to Ukraina wygrała, odpowiedział, iż "chce, by wojna się zakończyła" i "chce ocalić bezsensownie tracone życie".