Już od jakiegoś czasu widoczny jest ogromny wzrost popularności tanich przedmiotów pochodzących z Chin. Można je kupić zarówno stacjonarnie, jak i online poprzez mocno promowane strony internetowe. Ich strategia marketingowa aktualnie przynosi ogromne zyski, ponieważ - jak informuje dziennik - do Polski podąża cała masa przesyłek z produktami oferowanymi w dumpingowych cenach. Co to dla nas oznacza? Niestety nie są to tak "niewinne" zakupy, jak mogłoby się wydawać.
REKLAMA
Zobacz wideo Co zrobić w sytuacji, kiedy dziecko połknie klocki, pieniądze lub baterie? "Jak najszybciej dzwonimy pod numer alarmowy"
Tanie produkty z Chin zniszczą polski rynek i rodzimych producentów? Jest źle
Choć już teraz lokalny rynek zaczyna przegrywać z chińskimi produktami, problem ma się nasilić w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Wszystko dlatego, iż nadchodzi okres świąteczny, który kojarzony jest z licznymi zakupami i prezentami. Lokalni producenci muszą sobie radzić nie tylko z konkurencyjnymi cenami, ale również atrakcyjnymi warunkami dostawy i zwrotu.
Będzie ich coraz więcej, ponieważ zaczyna się powoli sezon zakupów świątecznych. Przesyłki dostarczane są już w ciągu maksymalnie dziewięciu dni, za darmo, z możliwością darmowego zwrotu
- alarmują polscy producenci, cytowani przez "Rzeczpospolitą". Wiele wskazuje również na to, iż już niebawem będą musieli poradzić sobie z jeszcze jednym problemem. Tym razem jednak pod górkę nie robi im bezwzględna konkurencja, ale Komisja Europejska, która pracuje nad nowym rozporządzeniem dotyczącym bezpieczeństwa zabawek.
Nie dość, iż dotychczas nie zrobiła z tym problemem nic, to jeszcze pracuje nad niesłychanie rygorystycznym rozporządzeniem regulującym bezpieczeństwo zabawek
- wskazuje dziennik.
Polscy producenci nie mają łatwo. Trwa walka o zabawki bez atestu
Zdaniem Moniki Chmielińskiej, prezeski Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych, projekt Komisji zawiera zbyt wiele wymagań w kwestiach niemających żadnego wpływu na bezpieczeństwo dzieci.
Z tego powodu nie widzimy w projekcie rozwiązania, które faktycznie zmniejszyłoby liczbę niebezpiecznych zabawek na rynku UE
- komentuje Chmielińska, cytowana przez gazetę. Zwrócono również uwagę, iż nowe przepisy oznaczają wyłącznie kolejne obciążenia administracyjne i finansowe dla uczciwych przedsiębiorców. Co więcej, regulacje nie sprawią, iż z europejskich rynków znikną przedmioty stanowiące zagrożenie dla dzieci.
Po wprowadzeniu nowych norm laboratoria fizycznie nie będą w stanie tak gwałtownie przetestować wszystkich zabawek, a importerzy testują także towary sprowadzane spoza UE
- podkreśla gazeta. Warto dodać, iż według wydziału prasowego Ministerstwa Finansów, w resorcie "trwają analizy dotyczące kwestii związanych z ograniczeniem potencjalnej nieuczciwej konkurencji ze strony zagranicznych platform handlu w internecie".
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.