Kiedy widzę w telewizorze wrzeszczących o Unii Europejskiej jako „eurokołchozie” Brauna, Bąkiewicza, Zajączkowską – Hernik oraz innych eurosceptyków, otwiera mi się w kieszeni przysłowiowy nóż. Ta ostatnia, bez ustanku biadoląca, krytykująca i odcinająca się od UE, jakoś unijnymi pieniędzmi się nie brzydzi. Pensja europosła wynosi w tej chwili 10.927,44 euro brutto (8517,01 euro netto) miesięcznie, a emerytura to 3,5 proc. wynagrodzenia za każdy pełny rok mandatu. Kadencja europosła trwa 5 lat, więc skupmy się na liczbach. Pięć lat to 60 miesięcy razy 8517, 01 euro, łącznie daje to przychód 511.020,6 tys. euro, czyli 2 mln 161 tys. 617 zł. Do tego dochodzą dieta dzienna (350 euro), różne dodatki na pokrycie kosztów związanych z pełnieniem mandatu (koszty
biura, podróży i reprezentacji) oraz emerytura. Niezła kasa, prawda? Za pomstowanie, biadolenie, krytykowanie i odcinanie się od pracodawcy i płatnika. Gdyby Zajączkowska – Hernik pracowała w którejkolwiek z wymienionych niżej polskich firm i prezentowała taką postawę wobec pracodawcy, jaką prezentuje w Brukseli, wyleciałaby na bruk z wilczym biletem. Dobry pracodawca z tej UE, sowicie płaci za ciągłą krytykę i obelgi.