Szwejkowie z PiS. Co oni wygadują?!

1 tydzień temu
Zdjęcie: PiS


W polityce bywają chwile, kiedy powaga państwa miesza się z farsą. Gdy poseł z PiS Marcin Ociepa stwierdza bez wahania, iż „Polska powinna zestrzeliwać rosyjskie samoloty, jeżeli naruszą naszą przestrzeń powietrzną”, można poczuć dreszcz — ale też uśmiech przez zęby.

Wobec tak kategorycznych deklaracji narasta pytanie: czy mamy do czynienia z odpowiedzialnym głosem strategicznym, czy raczej ze Szwejkiem w mundurze, który udaje twardego obrońcę, nie rozumiejąc jednak konsekwencji własnych słów?

Ociepa argumentuje, iż „to powinno działać automatycznie” — iż naruszenie celowe musi spotkać się z ogniem przeciwlotniczym, bo tylko w ten sposób „odbudujemy kulturę użycia broni”. Brzmi to prosto i atrakcyjnie dla emocji: twarde państwo, jasne zasady, zero taryfy ulgowej. Tyle iż polityka obronna to nie telewizyjna fraza ani hasło do social mediów. To skomplikowane kalkulacje, paktowanie z sojusznikami, ryzyko eskalacji i — przede wszystkim — odpowiedzialność za życie ludzkie. Gdy uprościmy te dylematy do kategorycznych rozkazów, przyjmujemy narrację szablonu, a nie analizy.

Problem w tym, iż PiS od dawna ma talent do upraszczania i teatralizacji. Zamiast rozważań eksperckich pojawiają się heroiczne metafory, a wojskowe dylematy zastępuje retoryka „my kontra reszta świata”. I oto mamy fenomen: polityków Prawa i Sprawiedliwości pragnących postrzegać się jako twardych obrońców, ale operujących narracją tak prostą, iż aż karykaturalną. Szwejkowska postawa — niby bohaterska, niby nieugięta, a w rzeczywistości groteskowa — zaczyna przejawiać się w publicznych wystąpieniach i projektach, które brzmią dobrze tylko w kawałku wyborczego przemówienia.

Kiedy politycy mówią o „kulturze użycia broni”, powinni przy tym pokazać plan: szkolenia, procedury identyfikacji, mechanizmy współpracy z NATO, ocenę ryzyka eskalacji. Bez tych elementów hasła pozostają pustym PR-em. Co gorsza, próby budowania narracji strachu i prostych rozwiązań zastępują realne inwestycje w obronę i dyplomację. W efekcie państwo pozoruje siłę, podczas gdy w ciszy gabinetów nikt nie planuje scenariuszy awaryjnych z odpowiednią starannością.

Czytelnik, który czuje niepokój o bezpieczeństwo, łatwo kupi opowieść o natychmiastowym zestrzeliwaniu intruzów. Ale to właśnie do niego kieruję pytanie: czy naprawdę chcemy, by decyzje o użyciu śmiercionośnej siły zapadały w rytmie medialnego show, bez pełnego wachlarza analiz i konsultacji? Czy chcemy, by szlify odpowiedzialności zastąpiła teatralna twardość?

Wiara, iż radykalne hasła zastąpią strategie, jest zgubna. Polska potrzebuje solidnej polityki obronnej: interoperacyjności z sojusznikami, modernizacji systemów wykrywania, jasnych reguł reagowania i — co ważne — komunikacji, która nie eskaluje konfliktu. Słowa o zestrzeliwaniu samolotów mogą brzmieć jak odważne, ale bez kontekstu są niczym szable wyciągnięte na pokaz.

Na końcu zostaje obraz: polityk, który chce być twardy za wszelką cenę, i partia, która chętnie konstruuje prostą, ale niebezpieczną opowieść. W tej grze łatwo stać się Szwejkiem — postacią komiczną, której pozorna brawura kryje lęk i brak przygotowania. Nie o to chodzi w bezpieczeństwie państwa. Potrzebujemy odpowiedzialności, nie spektaklu.

Idź do oryginalnego materiału