Szwedzki rząd rozważa zaostrzenie prawa dotyczącego protestów, poinformował premier Ulf Kristersson. Odniósł się do incydentu sprzed tygodnia, gdy propalestyńscy demonstranci zaczepiali ministrów przed parlamentem.
Tego samego dnia minister sprawiedliwości Gunnar Strömmer zwołał spotkanie z liderami grup parlamentarnych, a także z szefami policji i służb bezpieczeństwa, by omówić sytuację.
– Istnieją wyraźne powody, by sprawdzić, czy ten system działa adekwatnie. Nie możemy dopuścić, aby wszystkie konflikty świata rozgrywały się na szwedzkich ulicach – powiedział Kristersson dziennikarzom.
Dyskusja rozgorzała po tym, jak w ubiegłym tygodniu demonstranci śledzili ministra obrony Carla-Oskara Bohlinna wychodzącego z parlamentu, krzycząc i zachowując się w sposób, który urzędnicy określili jako groźny.
Do podobnych protestów doszło w Göteborgu i Malmö, gdzie celem stały się społeczności żydowskie. Kristersson uznał to za „całkowicie niedopuszczalne”.
Liderka Chrześcijańskich Demokratów Ebba Busch i europosłanka tej partii Alice Teodorescu Måwe we wspólnym artykule opublikowanym w „Svenska Dagbladet” wezwały do zaostrzenia przepisów, określając protesty mianem części „radykalnego ruchu palestyńskiego”.
Zaproponowały, by osoby zachowujące się w sposób „aspołeczny i dominujący” można było obejmować zakazem zbliżania się i przebywania w przestrzeni publicznej.
Liderka opozycyjnych Socjaldemokratów Magdalena Andersson również potępiła incydenty. – W Szwecji bardzo szanuje się wolność zgromadzeń, ale to, co spotkało Bohlinna, było nie do przyjęcia. Ostatecznie to policja odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej, także podczas demonstracji – powiedziała szwedzkim mediom.