W Cockle Bay na Magnetic Island, zaledwie 300 m od brzegu, znajduje się niezwykłe miejsce, gdzie historia splata się z naturą. Zatopiony kadłub parowca City of Adelaide, strawiony ogniem w 1912 r., z czasem przekształcił się w sztuczną wyspę. Mangrowce porosły jego strukturę, a ptaki znalazły tu schronienie, tworząc unikalny ekosystem. To fascynujący przykład, jak wrak statku może stać się czymś więcej niż tylko reliktem przeszłości.
City of Adelaide, o tym jak parowiec stał się wyspą pełną życia
Parowiec SS City of Adelaide został zbudowany w 1863 r. w Glasgow z myślą o transoceanicznych podróżach. Początkowo służył jako statek pasażerski, kursując regularnie między Wielką Brytanią a Australią, przewożąc ludzi i towary w epoce, gdy morskie szlaki były głównymi arteriami świata. W 1890 r. zmieniono jego przeznaczenie – przekształcono go w czteromasztowy bark towarowy, dostosowany do ówczesnych potrzeb handlu morskiego. Kiedy na początku XX w. jego najlepsze lata odeszły w zapomnienie, w porcie Townsville przerobiono go na hulk węglowy – pływający magazyn, który wspierał rosnący przemysł.
Wszystko zmienił pożar w 1912 r., który zostawił po sobie jedynie zwęglony szkielet. W 1916 r., podczas holowania na Magnetic Island – miał być falochronem w Picnic Bay – wrak statku utknął na mieliźnie w Cockle Bay. Wówczas natura przejęła kontrolę – wrak stopniowo porósł mangrowcami, stając się naturalnym schronieniem dla ptaków, takich jak czaple. W latach 20. XX wieku mieszkańcy wyspy włączyli go w swoją codzienność – służył jako przebieralnia dla pływaków, a także miejsce zbiorów ostryg.

Sztuczna wyspa na wraku
Magnetic Island, nazywana przez miejscowych Maggie, leży 8 km od Townsville w Queenslandzie – wystarczy 20-minutowa przeprawa promem, by się tam dostać. Wrak City of Adelaide w Cockle Bay widać z brzegu, a przy odpływie da się do niego dojść pieszo z Picnic Bay. Najpiękniej wygląda o zachodzie słońca – sylwetka statku odcina się wtedy na tle nieba, a mangrowce rzucają cienie na spokojną wodę.
To miejsce stanowi wyjątkową przestrzeń dla pasjonatów fotografii oraz miłośników przyrody. Drony unoszące się nad zatoką często uwieczniają surrealistyczny obraz – statek, który wygląda jak wyspa, otoczony turkusową wodą i tropikalnym krajobrazem. Warto jednak pamiętać, iż wrak jest chroniony jako część dziedzictwa morskiego Australii – ingerencja w jego strukturę oraz usuwanie jego fragmentów są zabronione.
Magnetic Island – więcej niż jeden wrak
City of Adelaide to fragment większej opowieści – na Magnetic Island jest ponad 20 zatopionych statków, każdy z własną historią. Wraki takie jak Moltke w Geoffrey Bay przyciągają nurków, oferując podwodny świat pełen korali i różnorodnych gatunków ryb. Inne, jak George Rennie w Picnic Bay, stają się widoczne z plaży podczas odpływu, pozwalając na ich podziwianie bez konieczności zanurzania się w wodzie.
Część z nich zatopiono celowo, by osłaniały brzeg, inne pokonała natura – choćby cyklon Althea w 1971 r., który nie oszczędził także City of Adelaide. Jednak ta wyspa to nie tylko okoliczne wraki. Park narodowy zajmuje 54 proc. jej powierzchni – żyją tu koale, skalne wallabie i wiele gatunków ptaków. Plaże, jak Horseshoe Bay, zachwycają bielą piasku, a szlaki jak Forts Walk prowadzą przez wzgórza z pięknymi widokami.
Walka z naturą i czasem, czyli przyszłość wraku City of Adelaide
Sto lat na mieliźnie to sporo, a City of Adelaide wciąż trwa – choć jego los nie jest taki oczywisty. Mangrowce i ptaki dały mu nowe oblicze, zamieniając rdzę w żywą wyspę. Ale fale, wiatr i cyklony Queenslandu robią swoje – z każdym sezonem coś znika. Eksperci, jak Zanita Davies z Magnetic Museum, zauważają, iż wrak coraz bardziej zlewa się z mangrowcami i znika z widoku z lądu. To piękne i smutne zarazem – natura przejmuje go całkowicie – powoli, ale nieubłaganie.
zdj. główne: Andy Green / Instagram