Szkocja stawia na farmy wiatrowe. Jest jeden problem

6 godzin temu

Szkocka energetyka wiatrowa przez lata tkwiła w zastoju. Teraz – dzięki zmianom w podejściu władz i rosnącej akceptacji społecznej – inwestycje w farmy wiatrowe mają szansę wejść na zupełnie nowy poziom.

Już w 2015 roku Szkocja osiągnęła cel 50 proc. energii produkowanej ze źródeł odnawialnych, wyznaczony pierwotnie na 2020 rok. Z kolei w 2022 roku Wielka Brytania ogłosiła plan osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku. Dwa lata później Partia Pracy zapowiedziała przyspieszenie tego celu – z ambicją osiągnięcia neutralności klimatycznej już do 2030 roku.

  • Czytaj także: Na wiatrakach najwięcej zarabiają polskie firmy. Z kim walczy Nawrocki?

Wiatr zyskuje społeczne poparcie

– Nasz sprint w dziedzinie czystej energii to walka o bezpieczeństwo narodowe, energetyczne i sprawiedliwość ekonomiczną naszych czasów – powiedział Ed Miliband, brytyjski minister bezpieczeństwa energetycznego.

Sukces lokalnych firm wiatrowych zwiększył akceptację społeczną dzięki korzyściom finansowym. Fundusz powierniczy, założony w 1923 roku na wyspie Lewis, od 2001 roku zarządza ponad 28 tys. hektarów ziemi. Fundusz ten zawarł z firmą EDF umowę dzierżawy terenu pod farmę wiatrową, co generuje 2,7 mln funtów rocznie, z możliwością wzrostu dochodów do 10 mln funtów dzięki 10-procentowym udziałom – bez ponoszenia ryzyka czy kosztów przez wspólnotę.

Obecnie projekt prowadzi konsorcjum Lewis Wind Power. Wcześniej inne przedsiębiorstwa rozwijały podobny projekt, który w 2008 roku został odrzucony z powodu konfliktów z terenami chronionymi. Rok temu, za poprzedniego rządu, zaplanowano budowę największej na świecie farmy wiatrowej (200 turbin) u wybrzeży Lewis. Po zmianie władz projekt przesunięto i zmodyfikowano, aby lepiej spełniał wymogi środowiskowe i zyskał większe poparcie społeczne.

Najlepsze dostępne technologie w ochronie orła bielika

Wyspa Lewis słynie z dużego zagęszczenia orła bielika, dlatego głos ornitologów ma szczególne znaczenie. Rafe Dewar, ornitolog z firmy konsultingowej nadzorującej badania ptaków na Lewis, podkreślił: – Trzeba znaleźć równowagę. Są miejsca, gdzie farmy wiatrowe mogą być budowane oraz takie, gdzie nie powinny.

Eksperci ds. energetyki wiatrowej uzgodnili, iż część turbin zostanie pomalowana na czarno, by zwiększyć ich widoczność dla ptaków. Projekt pierwotnie planowano w centrum wyspy, ale ze względu na torfowiska przesunięto go bliżej siedzib ludzkich, gdzie z kolei spotkał się z protestami mieszkańców.

Politycy w szkockim rządzie, dążący do większej autonomii i niezależności regionu od reszty Zjednoczonego Królestwa, początkowo całkowicie zawetowali projekt budowy farmy wiatrowej. Po dłuższym namyśle doszli jednak do kompromisu i zaproponowali, by realizowała go nie firma EDF, ale British Energy. Plan zakładał mniejszą powierzchnię farmy i mniejszą liczbę turbin, a inwestorzy postanowili wykorzystać bardziej zaawansowaną technologię.

Potrzebny jest nowy kabel podmorski

Organy regulacyjne rynku energii w Wielkiej Brytanii zatwierdziły budowę nowego podmorskiego kabla energetycznego o mocy 1,8 gigawata, który ma połączyć wyspę Lewis ze szkockim lądem. Inwestycja ma zostać zrealizowana do 2030 roku na podstawie zatwierdzonego projektu.

Operator zaprojektował kabel z myślą o odnawialnych źródłach energii na wyspie. Zasiliłby on miasta na lądzie, zastępując tradycyjne elektrownie węglowe i gazowe. Mimo początkowych sukcesów rozwój projektu napotyka jednak wiele trudności technologicznych.

Fot. Półwysep Arnish w porcie Stornoway, tu ma kończyć się zasięg nowego kabla. Źródło: Dave Conner/CC BY 2.0

Inwestorzy z wyspy Lewis również napotykają problemy. Choć 20 tamtejszych turbin może wygenerować ponad 32 megawaty energii elektrycznej, trafia ona pośrednio do lokalnego monopolisty, firmy SSE, by zasilić potrzeby mieszkańców Wielkiej Brytanii poza wyspą. Obecny kabel podmorski pozwala jednak przesłać tylko 20 megawatów – wystarczających dla 10 tys. domów na szkockim lądzie.

John Cunningham, menedżer ds. strategii energetycznej w lokalnym samorządzie odpowiedzialnym za Hebrydy Zewnętrzne (grupa wysp w Szkocji), w tym za wyspę Lewis, poinformował, iż wymiana kabla i tak byłaby konieczna. Dlatego nowy zostanie od razu dostosowany do odnawialnych źródeł energii. – Przepustowość starego kabla została osiągnięta już w 2016 roku – mówi Cunningham.

Konsument pod ochroną, inwestorzy w niepewności

Organy regulujące ceny energii chronią konsumentów, co doprowadziło do kar w wysokości 400 milionów funtów za przestoje w generowaniu prądu przez turbiny wiatrowe. Deweloperzy obawiają się o opłacalność inwestycji na wyspie Lewis i o to, czy w ogóle powstanie nowe połączenie z lądem.

Colin Bell, kierownik projektu przesyłu, poinformował, iż wspomniany monopolista planuje w ciągu trzech lat rozpocząć układanie podmorskiego kabla o długości 80 kilometrów. Ma on połączyć wyspę z kontynentalną częścią Szkocji. Uruchomienie przesyłu zaplanowano na 2030 rok. – Ludzie teraz zdają sobie sprawę, iż to się naprawdę dzieje, teraz, gdy widzą efekty pracy – mówi Bell. – Trzeba zabrać tych ludzi ze sobą w tę podróż, żeby to zaakceptowali.

Deweloperzy SSE wciąż wahają się, zastanawiając się, czy inwestycja na wyspie Lewis okaże się opłacalna. – Nie można po prostu budować i mieć nadzieję, iż SSE zostanie uruchomione – mówi Heather Ritchie, menedżerka projektu wiatrowego należącego do duńskiego Eurowind.

Teraz rząd oczekuje od branży, by zadbała o lokalnych mieszkańców – tak jak w przypadku umowy deweloperów z władzami wyspy Lewis.

  • Czytaj także: Ruszyła największa morska farma wiatrowa. Jeden obrót zasila dom przez dwa dni

Zdjęcie tytułowe: EDF UK / materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału