Szczery do bólu Leszek Miller o zakrapianych imprezach. Padły dwa nazwiska. „Nie dawał sobie rady w takich zawodach”

2 godzin temu
Który z polityków lewicy miał przed laty najmocniejszą głowę, a kto pierwszy musiał wracać do domu? Leszek Miller o wszystkim opowiedział. Bezkonkurencyjny Józef Oleksy W kwietniu Leszek Miller ogłosił za na łamach „Rzeczpospolitej”, iż kończy na dobre z polityką. Z byłym premierem można się było zgadzać lub nie, krzywo patrzeć na jakiego partyjną przeszłość czy specyficzne poczucie humoru, ale był to wytrawny polityczny gracz. Do klasyki przeszły oczywiście jego złote myśli: „jest pan zerem, panie Ziobro” czy „mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy”. Leszek Miller wciąż chętnie komentuje polityczną rzeczywistość. I dobrze, bo z byłego premiera można wyciągnąć niezłe anegdotki, o czym przekonali się słuchacze Radia ZET. Miller gościł w poniedziałkowy poranek u Bogdana Rymanowskiego. – Kto miał najmocniejszą głowę w polskiej polityce w czasach PRL i później? – zapytał jeden ze słuchaczy. Były polityk nie uciekał od odpowiedzi i wyraźnie rozbawiony zdradził kulisy polityczno-towarzyskich wieczorków. – Pamiętam nasze biesiady. Siadaliśmy, rozmawialiśmy, to były urocze rozmowy w różnych gronach. Wszyscy mieli dobrze w czubie oprócz Józia Oleksego – wyjawił Leszek Miller. Były premier wyjaśnił, iż jego przyjaciel bez względu na ilość wypitej substancji, pozostawał trzeźwy. Tak się przynajmniej wszystkim wydawało. – Ja dawałem sobie nieźle
Idź do oryginalnego materiału