— Trump dąży do wizji świata, w którym Stany Zjednoczone (po wchłonięciu Kanady i Grenlandii, a może i Meksyku), Rosja i Chiny będą pozornie równymi mocarstwami, choć USA zawsze będą miały przewagę. Uważa, iż w ten sposób ograniczy kluczowych aktorów do trzech osób, z których on jest najbardziej potężny i bystry, więc będzie w stanie ich ogrywać — mówi Onetowi prof. Maciej Milczanowski. Były wojskowy przekonuje, iż Europa może pokrzyżować plany amerykańskiego prezydenta. Ale zastrzega: — Bardzo ważne jest, by Europa już teraz pokazała możliwości obronne, a nie tylko kolejne deklaracje. Jak znów słyszę, iż umówiono się na rozmowy, to mnie krew zalewa.