Susza w Polsce. Ekspert: zdecydowanie lepiej, ale przez cały czas sucho

5 godzin temu

O wyjątkowo zimnym maju możemy już zapomnieć, ale nie ma na co narzekać: niskie temperatury spowolniły bowiem utratę wody, której jednak przez cały czas jest mało. Kapryśny czerwiec poprawił sytuację, ale jak twierdzi prof. Bartłomiej Rzonca z UJ, przez cały czas jest sucho. Tylko solidny wzrost opadów jest w stanie poprawić sytuację, a takiego niestety na razie nie widać. Według prognoz, choć czerwiec nie będzie gorący, to nie będzie też specjalnie wilgotny.

Od dobrych kilku lat Polska walczy z suszą. Główną jej przyczyną są słabe lub całkowite braki opadach śniegu oraz wysokie temperatury w półroczu zimowym. W rezultacie, kiedy zaczyna się wiosna, Polska notuje poważny deficyt wody. Do tego dodajmy długotrwałe przerwy w opadach w okresie całej praktycznie wiosny, które tylko pogłębiają fatalną sytuację hydrologiczną kraju. To rezultat ocieplającego się klimatu.

Tegoroczne zima i wiosna były bardzo suche. Co więcej, opady były nierównomiernie rozłożone. Stałym elementem były długotrwałe przerwy w opadach, choćby po 7-10 dni pod rząd bez deszczu. Jedyną pozytywną stroną drugiej połowy wiosny było to, iż była ona mniej upalna. Chodzi o maj, który był od 2 do 3 st. C chłodniejszy niż zwykle. W ciągu dnia często temperatury nie sięgały 20 st. C, utrzymując się na poziomie około 16-18 st. C. Nocami z kolei występowały przymrozki.

  • Czytaj także: „Skrajnie suche miesiące”. Fatalna sytuacja hydrologiczna w kraju

Mokry początek czerwca sprawił, iż jest lepiej

Po suchym, ale też zimnym maju przyszedł cieplejszy, ale za to wilgotniejszy czerwiec. A przynajmniej jego pierwsza dekada.

– Jest zdecydowanie lepiej, ale przez cały czas jest sucho – mówi prof. Bartłomiej Rzoca z Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej UJ, zapytamy przez SmogLab. – Stan wyjściowy to bezśnieżna i ciepła zima (wysokie parowanie jak na zimę), a potem pewnie z 8 tygodni bez deszczu. Było więc katastrofalnie sucho – dodaje naukowiec.

Pierwsza dekada czerwca była deszczowa, dzięki czemu na pierwszy rzut oka nie widać, byśmy mieli mieć suszę. Ale to tylko pozory. Zdjęcie: Hubert Bułgajewski

Jak można zauważyć na powyższym zdjęciu (zachodnia Polska), krajobraz wydaje się być sielski. Jest zielono, kwitną łąki, a liście na drzewach są zielone.

– w tej chwili spadło trochę deszczu, ale wcale nie tak dużo jak się wydaje sądząc po tym, iż pogoda jest nieciekawa i „ciągle leje”. Tego opadu nie było aż tak wiele. Choć trochę jednak było, a poza tym mamy za sobą bardzo chłodny maj, czyli jak na maj – niskie parowanie – tłumaczy prof. Rzonca.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej, to wcale nie jest dobrze

Zielone łąki, zielone drzewa to nie wszystko. Liczy się to, ile tak naprawdę jest wody w krajobrazie. A kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią ziemi jest inaczej, niż na „zielonej” powierzchni.

– w tej chwili stany praktycznie wszystkich rzek w Polsce (a na pewno cała południowa część) są niskie lub co najwyżej średnie. Gleby też są raczej suche; widziałem ostatnio będąc w terenie w okolicach Krakowa – relacjonuje prof. Rzonca.

Wskaźnik wilgotności gleby w warstwie na głębokości 28-100 cm dla (od lewej): 20 maja, 1 i 12 czerwca 2025 roku. Źródło: IMiGW.

Rzadko występujące opady deszczu wiosną, wcześniej brak śniegu spowodowały, iż woda w glebie jest tracona. Rośliny pobierają to, co mogą, więc są póki co są zielone. Woda jednak nie jest uzupełniana, bo pada za mało i nieregularnie. Poza tym, nie wszędzie. Są miejsca, gdzie padało faktycznie dużo, ale są też miejsca gdzie padało za mało. Te niewystarczające opady sprawiły, iż woda gwałtownie odparowała, kiedy zrobiło się ciepło i słonecznej. W rezultacie zasoby wodne się nie regenerują, a jest to ważne nie tylko dla roślin, ale i dla nas, bo w końcu tej wody sami potrzebujemy.

Musi więcej padać

Co musiałoby się stać, by sytuacja się zmieniła? Odpowiedzieć jest prosta: pogoda musi się zmienić. Według prof. Rzoncy, tylko zeszłoroczna powódź tak na dobrą sprawę poprawiła sytuację, oczywiście lokalnie.

– Potrzeba jeszcze więcej opadów. Rozłożonych w czasie, ale jednocześnie dość intensywnych. Po wielkich powodziach z 1997 i 2010 roku, być może też 2024, ale tylko na Dolnym Śląsku odnawiały się nam zasoby wód podziemnych, a to jest najważniejsza baza naszych zasobów, także dla rzek – tłumaczy naukowiec z UJ.

To właśnie wody podziemne są niezwykle istotne – stanową dla nas główne źródło wody pitnej, zaopatrują systemy sanitarne, rolnictwo i przemysł. Bez nich nasze życie nie byłoby możliwe.

Niestety nie będzie dużo padało

Przed drugą połową roku nie mamy dobrych informacji – trudno liczyć na poprawę sytuacji hydrologicznej w Polsce. Według prognoz druga połowa czerwca już tak wilgotna nie będzie. Szczególnie sucho będzie w okresie do 22 czerwca.

Prognozowane na najbliższe tygodnie odchylenia temperatur od średniej z lat 1991-2020. Źródło: IMiGW.

Pocieszającą informacją jest to, iż nie będzie gorąco. Nie przewiduje się do końca czerwca fal upałów, a jedynie 1-2 dniowe epizody. W ciągu dnia przeważnie będzie około 22-23 st. C. Dzięki temu parowanie, a wiec ucieczka wody z gleby nie będzie intensywna, więc susza nie będzie dramatycznie się pogłębiać. Co nie znaczy, iż nie będzie jej wcale.

Globalne ocieplenie miesza w pogodzie

Być może tegoroczne lato będzie w miarę łaskawe, bez wspomnianych długich fal upałów. Być może pod koniec sierpnia zrobi się choćby zimno jak na tą porę roku (turyści będą niezadowoleni). Być może wrzesień dla odmiany będzie zimny i deszczowy. To wszystko jednak duże niewiadome, bo globalne ocieplenie miesza w pogodzie – po chwilowej poprawie sytuacji przychodzą kolejne ekstremalne i nietypowe epizody.

Aktualnie, jak pokazuje raport unijnego programu monitorowania klimatu Copernicus, maj na świecie był dopiero drugim miesiącem w ciągu ostatnich 23 miesięcy, w którym średnia globalna temperatura nie była wyższa niż symboliczne 1,5 stopnia w stosunku do ery preindustrialnej. 1,5 stopnia to granica określana jednogłośnie przez świat nauki, jako stosunkowo bezpieczna. Problem w tym, iż regularnie ją przekraczamy (w ujęciach miesięcznych).

I niestety, to nie koniec. Naukowcy z brytyjskiego Met Office nie mają dobrych wieści. jeżeli nic się nie zmieni, to jeszcze w tej dekadzie pojawi się rok z globalną temperaturą przekraczającą… 2 stopnie w stosunku do ery przedprzemysłowej. To będzie wiązało się z poważnymi konsekwencjami dla naszego kraju, na które musimy być przygotowani.

A niestety nie jesteśmy. Według naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu stan polskich rzek w ostatnich latach mocno się pogorszył na skutek dotychczasowej zmiany klimatu, ale i naszej bezpośredniej działalności.

Osuszanie terenów podmokłych, betonowanie koryt, „prostowanie rzek”, to działania, które pogarszają sytuację. Musimy więc się przygotować: jak radzą naukowcy z Poznania, potrzebne są programy renaturyzacji rzek i zazieleniania miast, które wzmocnią retencję wody i zmniejszą ryzyko nie tylko suszy, ale też powodzi. Doszliśmy do tak paradoksalnej sytuacji, iż powodzie, oprócz zagrożenia, niosą za sobą nadzieję choćby częściowej poprawy sytuacji hydrologicznej. Jednak choćby w tak ekstremalnym przypadku – większość wody błyskawicznie spływa prosto do Bałtyku i nie zostaje w krajobrazie.

  • Czytaj także: Drzewa w rolnictwie remedium na problemy z suszą?

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Tomasz Wozniak

Idź do oryginalnego materiału