prawdopodobnie wielu z czytelników spotkało się z pojęciem platońskiej triady, w której dobro, piękno i prawda są wartościami ściśle ze sobą złączonymi i stanowiące jedno. jeżeli coś jest dobre, to jednocześnie musi być piękne i prawdziwe. Ten typ triady zakłada, iż wszystkie trzy elementy mogą i muszą współwystępować jednocześnie. Istnieje również triada znana z realiów działalności rynkowej i składająca się z elementów: szybko, dobrze, tanio. W tejże triadzie możliwe do współwystępowania jednocześnie są tylko dwa elementy (szybko i dobrze będzie oznaczało drogo, etc.). Od wielu lat Unia Europejska i jej elity zaskakują kolejnymi rozwiązaniami nieprzystającymi do rzeczywistości i będące ewidentnie bardzo daleko od racjonalności. Tak też jest i w tym wypadku. W ubiegłym tygodniu p. Ursula von der Leyen przedstawiła opierającą się na trzech filarach propozycję wyjścia z sytuacji, w której kraje UE przestały być konkurencyjne w stosunku do gospodarek USA oraz Chin. Te filary, zaczerpnięte z analizy Mario Draghi’ego to: zamknięcie luki innowacyjnej z USA i Chinami, dekarbonizacja oraz zwiększenie bezpieczeństwa i zmniejszenie zależności Europy od innych światowych podmiotów. Jest to nic innego, jak karykatura triady, bowiem ani pierwszego ani trzeciego celu nie da się osiągnąć przyjmując za filar dekarbonizację. Tym samym Unia Europejska ponownie proponuje rozwiązanie, które w samych swoich założeniach jest błędne, co nie będzie za lat kilka lub kilkanaście przeszkadzało temu samemu tworowi (o ile do tej pory nie upadnie), bohatersko próbować walczyć z konsekwencjami tegoż rozwiązania.
Ideologiczne zacietrzewienie lub być może szaleństwo przez cały czas nie pozwala decydentom w Unii Europejskiej pojąć, iż jednym z ważniejszych surowców dzisiejszej gospodarki jest energia. Jej finalna cena jest zaś uzależniona w dużej mierze od sposobu jej wytwarzania. Niestety nasz kontynent przespał czas, w którym należało stawiać na elektrownie atomowe i budować ich tyle, by zapewnić tani prąd. W Polsce spora w tym zasługa społeczeństwa przerażonego konsekwencjami awarii w Czarnobylu z jednej strony oraz bardzo silnej pozycji górników czy tej części społeczeństwa, która jest związana z wydobyciem lub transportem węgla z drugiej strony. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, iż konsekwencje wyborów ukazują się najczęściej po długich latach, co w tej chwili ma miejsce. Brak wystarczającej ilości elektrowni atomowych, odejście od elektrowni węglowych i stawianie z uporem godnym lepszej sprawy na odnawialne źródła energii powoduje, iż ceny prądu w Unii Europejskiej (a w szczególności w Polsce) są na tyle wysokie, iż przestaliśmy być jako kontynent konkurencyjni w stosunku do Stanów Zjednoczonych czy Chin. Coraz więcej zamykanych linii produkcyjnych czy też zwykłych działalności gospodarczych to zjawiska ściśle skorelowane z rosnącymi kosztami prądu. Niemal codziennie docierają do nas informacje o grupowych zwolnieniach czy zamykanych działalnościach. Stajemy się skansenem świata, do którego ludzie z innych części globu będą przyjeżdżali tylko po to, by oglądać pozostałości po lepszych czasach naszej kultury oraz rosnące jak grzyby po deszczu farmy fotowoltaiczne lub wiatrowe. Podziw dla efektów pracy Michała Anioła czy da Vinci’ego będzie przeplatał się jednocześnie ze śmiechem z powodu kształtu krajobrazu jaki szykuje nam UE oraz niedowierzaniem, iż tak wspaniała cywilizacja mogła dopuścić do upadku w tak ordynarnie durny sposób.
Oczywiście światu potrzebne są negatywne przykłady by wytykać palcami głupotę, ale Europa nie powinna dzielić losu starych kawalerów i umierać przez tak kardynalne i łatwe do uniknięcia błędy. Nie wiem czy p. von der Leyen i reszta są opłacani przez Chiny, które są głównym beneficjentem zielonej transformacji (w myśl zasady winny jest ten, kto odnosi korzyść), czy to towarzystwo jest zwyczajnie nierozumne, ale rozwiązania leżą na stole – wystarczy jedynie zacząć akceptować rzeczywistość taką, jaka ona jest. Czy tego chcemy czy nie, nowe elektrownie atomowe czy gazowe są jedynie melodią przyszłości. Proces budowy trwa na tyle długo, iż nie możemy nastawiać się na takie rozwiązanie, bowiem potrzebujemy zmiany tu i teraz. Odnawialne źródła energii są kompletnie nieefektywne jeżeli chodzi o potrzebne miejsce do uzyskania mocy odpowiedniej innym rodzajom elektrowni a do tego nie przystają do dużej części warunków klimatycznych Europy. Dodatkowo drenowanie zasobów energetycznych narzucaniem elektrycznych pomp ciepła do ogrzewania domów czy mieszkań również odbije się negatywnie na cenach energii. Czy tego chcemy czy nie, bez względu na podejście do ochrony planety jest faktem, iż Europa nie jest w stanie konkurować z USA i Chinami, więc należy pogodzić się z tym, co na pewno mamy i możemy uruchomić szybko, czyli z elektrowniami węglowymi. Gdyby politycy Unii Europejskiej wykazali się choćby niewielkim sprytem, to właśnie teraz jest idealny moment, by zdjąć nogę z gazu w zakresie wymuszania zmian w produkcji energii. Przełożenie celów klimatycznych na dalszą przyszłość spotkałoby się co najwyżej z protestami oszołomów z na szczęście Ostatniego Pokolenia czy innych „aktywiszczów” – zdecydowana większość ludzi odetchnęłaby z ulgą. Całą zaś „winę” za zmianę czasu realizacji celów można zrzucić standardowo na tych, w których bije się w mainstreamie nieustannie, czyli w Trumpa straszącego cłami i obniżaniem cen prądu dla producentów w USA oraz Putina, od którego podobno nie godzi się kupować surowców (no chyba, iż za pośrednictwem innych państw – wtedy już można). Mając tak fantastyczną w porównaniu do Chin, Indii czy sporej części USA infrastrukturę, kulturę pracy czy wysoko rozwinięte gałęzie gospodarki (np. motoryzację) Europa ma ogromny potencjał. Oczywiście sporym wyzwaniem w przyszłości będzie tragiczna demografia, ale to jest problemem również w Stanach czy Chinach. Czy obecne elity Unii Europejskiej podejmą adekwatne kroki? Osobiście wątpię, ale nie oznacza to, iż jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Temat ten jest szansą dla formacji prawicowych, które współpracując międzynarodowo muszą doprowadzić do wymiany elit. Trzeba się jednak spieszyć, bo drugim istotnym „surowcem” w naszej sytuacji jest czas, którego wiele już zmarnowano a i za wiele Europie go nie zostało. Chyba nic tak jednak nie mobilizuje demosu jak pusty portfel, dlatego należy bezwzględnie wykazywać, iż to właśnie unijne zielone pomysły doprowadzają do drenażu naszych kieszeni.
Marcin Sułkowski