Pojawił się ostatnio raport o statutach szkolnych: iż są niezgodne z ustawą, z konstytucją, iż z niczym nie są zgodne i w dodatku są schowane i niedostępne. Nie trzeba go jednak czytać gdyż znany jutuber, recenzent i światotwórca Krzysztof M Maj uraczył nas ponad godzinnym strumieniem świadomości na ten temat:
]]>https://youtu.be/CEqkCMUCqnc]]>
Warto się nad tymże strumieniem zatrzymać, gdyż nie wyzywa on od faszystów. Jak wiadomo argumentacja lewicowa skupia się na raczeniu wyzwiskami: towarzysz Stalin kazał wyzywać od faszystów to wyzywają. Mamy tez denialistów, religiantów, szurów itp. Tu tego nie ma albo jest bardzo niewiele. Zaznaczyć muszę jednak, iż audycja ta odpowiada obecnej mądrości etapu, która jest już nieaktualna. Nie wiem też, czy faktycznie mamy tu niezgodność z prawem, czy może z jego odjechaną interpretacją. Na pewno prawdą jest twierdzenie, iż obecny stan przygotowuje dzieci i młodzież do życia w społeczeństwie, uczy bowiem, iż ta całą demokracja to pic na wodę.
Nie zajmuje się tu kwestią jak być powinno, tylko samą zgodnością z prawem rozumianą pozytywistycznie (chyba). Czyli: mamy przepis jakiś, patrzymy co z niego wynika a nie na jakiś abstrakcyjny sens czy logikę. Przepis rozpatruję tu jako twór sam w sobie. Pomijam też stałe obsesje KMM jak: oceny opisowe, walka z podstawą programową, gry komputerowe i komórkowe. O nich kiedy indziej.
Skąd się biorą takie rozdźwięki? Wg. doktryny klasycznej szkoła powinna wychowywać, a żeby wychowywać musi być katalog postaw pożądanych, które kształtujemy. I musi być katalog postaw niepożądanych, które zwalczamy. Tak naprawdę z tą zasadą każdy się zgadza. Nie ma zgody jednak co do konkretnych norm. Tak się popierniczyło iż się społeczeństwo zatomizowało i każdy ciągnie w swoją stronę. Statuty szkolne odpowiadają klasycznemu podejściu, które odpowiada z kolei stosownemu mentalowi.
Z prawem natomiast to wiadomo jak jest. Projekt ustawy przechodzi przez sejm, senat, gdzie jest zmieniany, poprawki są. Przez co nikt nie wie co wyszło w efekcie. Często sam pomysłodawca nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji tego, co wysmażył. Podawałem dla przykładu wielokrotnie przykład konstytucji: ilu wg konstytucji musi być prezesów Sądu Najwyższego? Bezpośrednio jest mowa tylko o pierwszym prezesie, ale czy pierwszy prezes może być jedynym, czy oprócz niego musi być jakiś inny, drugi prezes przynajmniej? I tu wchodzą tzw. konstytucjonaliści, którzy wywodzą, iż jak nie ma mowy to jednak jest, jak nie ma w konstytucji to jest gdzie indziej. I żeby było jak było.
W tym świetle zwróćcie uwagę na kwestie następujące:
1. Uczniowie pełnoletni mogą sami usprawiedliwiać swoje nieobecności. I wychodzić ze szkoły kiedy chcą. Nie może być limitu obecności.
2. Zatajanie ocen uczniów pełnoletnich przed rodzicami.
3. Podobnie zgody na wycieczki itp.
4. Szkoła może zajmować się tylko ubiorem, a tym co na mordzie już nie. Tatuażami.
5. Ocena z zachowania ma być za zachowanie a nie za oceny z przedmiotów też.
6. Ocena celująca wyłącznie za podstawę programową, nie można wymagać niczego więcej.
7. Karne kartkówki nielegalne.
8. Karne pozbawienie prawa uczestnictwa w samorządzie nielegalne.
9. Jedynka za brak zeszytu nielegalna.
10. Ocena może być jedynie za postępy w nauce, a nie za jakieś pierdoły.
Przy czym przypominam wam, iż nie rozpatrujemy tu pożądanego stanu rzeczy a obecny. Może on wynikać z niechlujnego stanu prawnego, czyli co innego chcieli a co innego im się napisało. Na ile powyższe zastrzeżenia to przejaw myślenia talmudycznego?
Przypominam, iż mamy tu też obecną mądrość etapu i nie znajdziemy zastrzeżeń do seksPontona: iż jak chce epatować szczenaterię to niech zbuduje se salki i niech rodzice prowadzą tam przedszkolaki. Ci, którzy chcą oczywiście. Tyczy się to tez wszelakiego aktywizmu. To będzie w następnych etapach i tu już nie będzie mowy o tym, iż ktoś nie chce, podobnie jak jest gdzie indziej. Sytuacja jest tu raczej trudna.
Za czasów pluralizmu światopoglądowego ocenianie było w ogóle niemożliwe, bo każdy mógł powiedzieć iż wg jego światopoglądu 2+2=5 i już. Bitwa pod Grunwaldem to rok 1525 a nie 1410 itp. Na szczęście doktryna ta to ściema i mamy zamordyzm światopoglądowy.
To tyle na początek, sprawa jest bowiem rozwojowa. Będę informował.