– Miasto z tej kampanii zrobiło takie nieładne, nieeleganckie próby zastraszania osób starszych, grożenia, iż oszuści są wszędzie. W mojej opinii jest to niemoralne, ze względu na to, iż owszem, tego typu akcje należy prowadzić, ale jakoś przez cały szereg miesięcy miasto nie zrobiło nic, a dopiero kiedy pojawiała się inicjatywa referendalna, to kilka dni później akcja ruszyła. To jest instrumentalne wykorzystywanie strachu dobrych, porządnych mieszkańców dla swoich politycznych celów. Uważam, iż wykorzystywanie do tego pieniędzy publicznych jest karygodne. Sprawdzimy ile to kosztuje, jaki jest koszt ekwiwalentu medialnego, ponieważ to będzie emitowane w różnych miejscach, w spółkach miejskich. Wystawimy za to wszystko panu prezydentowi polityczny rachunek – powiedział Piotr Uhle, radny miejski, prezes stowarzyszenia SOS Wrocław.
Przedstawiciele magistratu mówią, iż akcja jest wymierzona tylko i wyłącznie w oszustów, a zastrzeżenie numeru PESEL nie sprawia, iż pod referendum, czy inną akcją, nie możemy się podpisać.
– Co ciekawe, nie tylko ta grupa zbiera podpisy. Zbierają podpisy także komitety związane z wyborami prezydenckimi. Żaden z tych komitetów, a jest ich kilkanaście, nie poczuł się wezwany do tablicy, nie miał wrażenia, iż akcja, która ma ostrzegać przed oszustami, dotyczy ich. Oczywiście to poddenerwowanie tej grupy jest dla mnie zaskakujące, bo bać się powinni tylko ci, którzy po prostu są oszustami. Więc jeżeli ktoś tak reaguje, to… nie chcę tego komentować dalej. Co istotne, rzeczywiście jest tak, iż ponieważ teraz jest taki moment, gdy wiele różnych komitetów prosi o podpisy, ale prosi także o PESEL-e, to mogą być nie tylko oficjalne historie, ale też ktoś się może podszywać. Nie ma to żadnego związku z akcją referendalną, natomiast ma to związek z tym, iż w tej chwili na ulicy jesteśmy raz po raz nagabywani przez różnych ludzi, którzy proszą nas o PESEL-e. To jest akcja dotycząca zastrzeżenia PESEL-u – tłumaczy Tomasz Sikora z wrocławskiego magistratu.
– Sam PESEL nie oznacza wzięcia i wyłudzenia jakichś danych osobowych. Niestety, ale mamy taką procedurę, iż ten PESEL potrzebujemy. Na karcie jest imię, nazwisko, adres zamieszkania, a dokładnie adres, pod którym mamy prawo wyborcze. Jest właśnie numer PESEL, data dnia, którego składamy podpis i najlepiej czytelny podpis. Tak to wygląda. No niestety, ale potrzebujemy ten PESEL, ponieważ identyfikujemy się po numerze PESEL i stąd możemy zliczyć, czy faktycznie pan X zamieszkuje i ma prawo wyborcze we Wrocławiu. Nasi wolontariusze w mieście są wyposażeni w identyfikatory, które są podpisane przez pełnomocnika. Oczywiście zanim zostanie wydany taki identyfikator, wcześniej taki wolontariusz jest przeszkolony co do RODO, co do zbierania podpisów, jak też zasłaniać podpisy, które już mamy wcześniej na liście podpisane. Oczywiście podkładka z naszym logo i widoczna kamizelka. Także jesteśmy widoczni na ulicach Wrocławia. Zapraszamy do podpisania się pod referendum – tłumaczy Izabela Cincio z SOS Wrocław.
Magistrat apeluje o ostudzenie emocji. To po opublikowaniu numeru PESEL Jacka Sutryka w mediach społecznościowych przez zwolenników referendum.
– To co się wydarzyło, czyli ujawnienie przez jedną z anonimowych osób, ale na profilu osoby, która regularnie gdzieś tam atakuje pana prezydenta, czyli ujawnienie PESEL-u pana prezydenta, najlepiej pokazuje, jak ważne jest zastrzeżenie swojego numeru PESEL. Dlaczego? No dlatego, iż oto wczoraj w sieci wszyscy się dowiedzieli jaki jest PESEL prezydenta. Wcześniej ta sama osoba ujawniła miejsce zamieszkania prezydenta, jakie imiona mają rodzice prezydenta też już wiadomo. Gdyby prezydent nie miał zastrzeżonego PESEL-u, to nagle mogłoby się okazać, iż kilkadziesiąt osób jest w stanie wziąć pożyczkę na pana prezydenta. To pokazuje, jak ważna jest ta akcja, a jednocześnie pokazuje, jak nieetyczne jest to zachowanie, czyli po prostu przetwarzanie, publikowanie, podawanie dalej, było nie było oczywiście jest to prezydent Wrocławia, ale też zupełnie prywatna osoba. Po prostu mamy prywatną osobę, której dane zostały ujawnione, przekazane dalej, publikowane dalej, co zresztą jest niezgodne z RODO i z kodeksem karnym – dodaje Tomasz Sikora.
A przedstawiciele SOS Wrocław mówią, iż niektórzy mieszkańcy teraz boją się podawać swój numer PESEL. Są też przypadki, iż część osób podpisałaby się pod takim wnioskiem, ale boi się gdzie potem te dane trafią.
– Przede wszystkim wielu ludzi, którzy się podpisują, boją się tego, iż na przykład pracują w urzędzie albo w MPK i oni właśnie się boją, iż trafi to do prezydenta. Tutaj też informujemy przede wszystkim ludzi, iż te wszystkie dane, które my zbieramy, trafiają tylko i wyłącznie do Państwowej Komisji Wyborczej. Tylko i wyłącznie Państwowa Komisja Wyborcza zbiera te dane w celu sprawdzenia, czy dana osoba, identyfikując się pod danym numerem PESEL, widnieje w rejestrze wyborców tutaj wrocławskim. Przypomnę, iż tylko i wyłącznie mieszkańcy Wrocławia, którzy są tutaj zameldowani na okres stały, mogą składać takie podpisy, bo muszą być przede wszystkim we wrocławskim rejestrze wyborców – wyjaśnia Damian Daszkowski, wiceprezes SOS Wrocław.
– Wrocław nie jest miastem zawiązanym na kokardę i nigdy nie będzie. Wrocław nie jest miastem, które wszystkim się musi podobać i prezydent Wrocławia nie jest osobą, która się będzie wszystkim podobać. Bardzo dobrze, bo nie żyjemy w Korei. Natomiast to, co jest istotne, żebyśmy merytorycznie rozmawiali o Wrocławiu, żebyśmy usłyszeli o tym, co we Wrocławiu, jakąś wizję Wrocławia, a nie był to po prostu sposób zbijania kapitału politycznego. Na tym to polega – uważa Tomasz Sikora.
Wolontariusze SOS Wrocław namawiają osoby, które nie chcą takich danych podawać na ulicy, żeby przyszły do nowo otwartego biura w siedzibie NOT-u przy Piłsudskiego we Wrocławiu.