W polskiej polityce coraz wyraźniej widać podział na tych, którzy próbują odbudować instytucje państwa po latach nadużyć, i tych, którzy z całych sił bronią dawnego układu. W ostatnim wystąpieniu w Telewizji wPolsce24 Zbigniew Bogucki, szef Kancelarii Prezydenta, zaprezentował przykład tej drugiej postawy – lojalności tak bezwarunkowej, iż aż groźnej dla porządku demokratycznego.
Bogucki, komentując działania prokuratury wobec byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia, posunął się do stwierdzenia: „Mamy do czynienia nie z wymiarem sprawiedliwości, tylko bezmiarem niesprawiedliwości”. Słowa te trudno uznać za odpowiedzialne w ustach wysokiego urzędnika państwowego. Bo co adekwatnie mówi szef Kancelarii Prezydenta? Że prokuratura, działając zgodnie z procedurami, ma charakter represyjny – tylko dlatego, iż stawia zarzuty politykowi PiS.
Takie słowa to nie obrona zasad, ale jawne podważanie niezależności organów państwa. Dla Boguckiego każde działanie wymierzone w ludzi dawnej władzy to zemsta, nie prawo. Tyle iż to logika człowieka, który nie potrafi pogodzić się z utratą wpływów.
Przypomnijmy: Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, usłyszał zarzuty nadużycia uprawnień i przywłaszczenia funduszy z Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura zabezpieczyła jego majątek – dom, auto, rachunki bankowe. To standardowa procedura w sprawach, w których w grę wchodzą duże kwoty i ryzyko ukrycia majątku.
Dla Boguckiego to jednak „represje”. – „Prokurator stosuje środki o charakterze wolnościowym, ale tak, żeby dopiec, dołożyć, sparaliżować życie” – mówił w programie „Bez pardonu”. W ten sposób nie tylko lekceważy pracę prokuratorów, ale też podważa sam sens rozliczeń po epoce PiS, przedstawiając oskarżonych jako ofiary.
W swojej obronie Wośa Bogucki wykazał się klasycznym dla PiS mechanizmem odwracania pojęć: zarzutów nie analizuje, ale rozmywa je w politycznym bełkocie. „Zarzut zasadza się na tym, iż minister Woś przekazał pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości na zakup systemu dla CBA. To pieniądze publiczne dla publicznej agencji, nic nie zginęło” – tłumaczył, jakby sam był rzecznikiem oskarżonego.
Pomija jednak najważniejszy fakt: CBA nie miało prawa być finansowane z Funduszu Sprawiedliwości, który przeznaczony jest na pomoc ofiarom przestępstw, nie na zakup sprzętu szpiegowskiego. To nie drobiazg prawny, ale istota sprawy – naruszenie ustawy o finansach publicznych.
Zamiast merytorycznej rozmowy Bogucki sięga po ton oburzenia i patosu: „Chodzi tylko o represje, o to, iż wiedzą, iż w tej sprawie choćby najbardziej rozgrzany sędzia nie byłby w stanie zastosować tymczasowego aresztowania”. Takie zdania nie mają nic wspólnego z analizą prawną. To emocjonalny apel do twardego elektoratu, który wciąż wierzy, iż PiS walczy z „neo-prokuraturą” i „układem Tuska”.
A przecież sam Bogucki jest dziś jednym z najważniejszych urzędników w Kancelarii Prezydenta – instytucji, która powinna stać na straży państwa, nie bronić partyjnych interesów.
W drugiej części programu Bogucki skierował ostrze retoryki przeciw Donaldowi Tuskowi, który w mediach społecznościowych napisał o podsłuchiwaniu jego rodziny Pegasusem. Szef KPRP zareagował furią: „To jest wyjątkowo ohydne stwierdzenie. Człowiek, który od wielu lat podpala polską scenę polityczną, uruchomił przemysł pogardy. Mógłby być wzorcem kłamstwa.”
To klasyczny manewr PiS-owskiej propagandy: gdy brakuje argumentów, trzeba wskazać wroga. Zamiast wyjaśniać, dlaczego państwowe pieniądze były wydawane w sposób budzący wątpliwości, Bogucki powtarza utarte frazy o „kartelu medialnym” i „zagranicznej pomocy dla Tuska”.
Bogucki kończy swoje wystąpienie zapewnieniem: „Jestem o tym absolutnie przekonany – w tym procesie nastąpi uniewinnienie.” To słowa, które w ustach urzędnika tej rangi brzmią jak presja na wymiar sprawiedliwości. Bo skąd jego „absolutne przekonanie”? Z analizy dowodów czy z nadziei, iż w sądach przez cały czas są sędziowie ukształtowani przez PiS-owską „reformę”?
Tego rodzaju deklaracje pokazują, iż część dawnego obozu władzy nie zrozumiała, iż państwo prawa nie działa na zasadzie partyjnych lojalności.
Zbigniew Bogucki zachowuje się tak, jakby czas się zatrzymał – jakby wciąż żył w świecie, w którym prokuratura, sądy i media służą partii, a nie obywatelom. Jego wystąpienie to nie tylko obrona kolegi z partii, ale także manifest niezdolności do przyjęcia odpowiedzialności.
Polska potrzebuje dziś odwagi, by rozliczyć przeszłość, a nie nowych mitów o „prześladowaniach”. Bo prawdziwe represje to te, które przez lata dotykały niezależnych sędziów i prokuratorów – nie polityków, którzy dziś wreszcie muszą odpowiedzieć za swoje decyzje.

2 dni temu












