Sasin niezadowolony. PiS już nie może kraść, a Marian Banaś przypomina im, ile ukradli

1 miesiąc temu

acek Sasin, specjalista od nieudanego wylotu do Smoleńska, drukowania wyborów, których nie było, oraz mistrz inwestycji, które nie powstały, znów negatywnie błyszczy. Tym razem oskarża Najwyższą Izbę Kontroli o bycie „ideologiczną przybudówką KO”. Dlaczego? Bo NIK śmiała zajrzeć w ciemne kąty, w których kryją się gigantyczne sumy zmarnowanych pieniędzy publicznych, afery i nieudolność rządu. Co gorsza, Banaś – człowiek, którego PiS sam wybrał, licząc na wdzięczność – ani myśli zamiatać tych spraw pod dywan.

Sasin i jego koledzy z PiS są również „niesłychanie niezadowoleni” ze składu Państwowej Komisji Wyborczej. To prawo, które zmienili, pozwala sejmowej większości decydować o składzie PKW. Jak na ironię, sami zbudowali system, w którym rządzący mogą mieć decydujący wpływ na nadzór wyborczy. Problem w tym, iż już nie są większością, więc narzekają, iż ich „zasady gry” działają teraz na ich niekorzyść.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Sasin, jeszcze niedawno pewny, iż „PiS będzie rządzić wiecznie”, nagle musi przyjąć rzeczywistość, w której ani wyborów nie da się zmanipulować, ani wydawania pieniędzy publicznych nie da się ukryć. Sasin jest niezadowolony – i trudno mu się dziwić. PiS, jak się okazuje, nie może już kraść, a co więcej, Marian Banaś z NIK przypomina im, iż za to, co ukradli, trzeba będzie zapłacić. Kto by pomyślał, iż to właśnie Banaś, „człowiek z PiS”, będzie ostatnim sprawiedliwym w układzie, który miał działać jak perpetuum mobile kradzieży?

Jeśli coś drażni Jacka Sasina bardziej niż przymus oddania pieniędzy, to świadomość, iż mechanizm władzy wiecznej, który PiS próbował skonstruować, rozpadł się szybciej niż jego drukarki do kart wyborczych.

Idź do oryginalnego materiału