Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w piątek decyzję niższej instancji o umorzeniu postępowania przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej Komosy. Wyrok jest prawomocny, ale pełnomocnik pokrzywdzonego rozważa skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Do incydentu doszło 10 września 2024 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie podczas miesięcznic smoleńskich. Komosa oskarżył prezesa Prawa i Sprawiedliwości o dwukrotne uderzenie go w twarz. Sprawa trafiła do sądu po uchyleniu immunitetu poselskiego Kaczyńskiego przez Sejm w grudniu 2023 roku.
Uzasadnienie sądu
Sędzia Mariusz Iwaszko przedstawił argumentację orzeczenia. «Nie były to wyprowadzone ciosy, ale właśnie takie naruszenie nietykalności cielesnej, które choćby nie miało doniosłości policzkowania. Dlatego właśnie sąd rejonowy zupełnie zasadnie stwierdził znikomą społeczną szkodliwość tych, prawdę mówiąc, dotknięć twarzy pokrzywdzonego przez Jarosława Kaczyńskiego», wyjaśnił. Sędzia podkreślił jednak, iż oskarżony działał z zamiarem: «Oczywiście, iż oskarżony miał zamiar. Robił ze swoją ręką to, co chciał zrobić, kierował ją tam, gdzie chciał kierować i z taką siłą, jaką chciał kierować».
Iwaszko zaznaczył, iż incydent został zarejestrowany z wielu źródeł, co pozwoliło na jednoznaczną ocenę jego charakteru. W jego ocenie zachowanie Kaczyńskiego było reakcją na wieloletnie przypisywanie odpowiedzialności za katastrofę smoleńską jego bratu, Lechowi Kaczyńskiemu, w tym sugestie morderstwa.
Sprzeciw pokrzywdzonego
Mecenas Jerzy Jurek, pełnomocnik Komosy, argumentował podczas rozprawy, iż wyrok został wydany przedwcześnie. «To zaskarżone postanowienie zostało wydane przedwcześnie (...) przede wszystkim z tego powodu, iż sąd nie miał możliwości zapoznania się ze wszystkimi wnioskowanymi przez oskarżyciela dowodami», tłumaczył. Podkreślił, iż pokrzywdzony «w sposób pokojowy korzystał z przysługującej mu wolności słowa», a oskarżony «od dłuższego czasu głosi mit o rzekomym zamachu». Dodał stanowczo: «Nie może być pobłażania dla użycia przemocy motywowanej wyłącznie tym, iż oponenci prezesa PiS wyrażają krytyczne wobec jego twierdzeń zdania».
Sam Komosa wyjaśnił dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku swoją wersję wydarzeń. «Chciałem sądowi po prostu wytłumaczyć, iż Jarosław Kaczyński uderzył mnie nie dlatego, iż obrażałem mu brata czy cokolwiek, co miałoby związek z jego bratem w tamtym momencie. Tylko Kaczyński podszedł do mnie i uderzył mnie dlatego, iż prostowałem jego kłamstwa (...), iż wieńce, które stawiam pod pomnikiem, to jest działanie bezprawne», tłumaczył. Dodał, iż ma wyroki sądowe potwierdzające jego prawo do składania wieńców.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).

2 godzin temu








