Dwie matki
Zygmunt Jan Rumel, lipiec 1941
Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę -
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos
Druga rafy porohów piorąc koralowe
Zawodziła na lirach dolę ślepą - los...
Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym,
Czerep drugą obijał - pijany jak trzos -
Jedna boso garnęła smutek za błękitem -
Druga kurem jej piała buntowniczych kos
Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy -
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros -
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy -
By serce rozdwojone płakało jak głos...
-------------------------------------------------------------------------------
Wołyń
Józefa Radzymińska
listopad 1943 r.
[z pisma Ruchu Miecz i Pług „Kuźnia”]
Fala pędzącej krwi zciemniła światy,
bulgot jej rwących kół urąga słońcu!
jak ciężka wieść – dobija nóż poświaty,
– ciężarnej Matki krzyk nie znajdzie ojców.
Dzieciom, wbijanym na widły rozrzyna ból oczy,
pożar jak spazm szarpie szalonym wrzaskiem –
– nie odda dziad ziemi ochrypłych plwocin
– gdy kopnął go krwią umazany kaszkiet.
Runęła ogniem szalona dziejów banda,
zaorał świt dymiących Prochów zgliszcza –
– nie oddał się w Kościołach Bóg na handel
gdy oderżniętą głową padł w progu zakrystian.
Płoną jak dzicz stępiałe oczy chłopa –
ślepe od krwi z cuchnących pobojowisk –
śmiertelny marsz wbija łoskot łopat…
Zerwał się Step –
lecz krew przelana zabroniła dobiec
Wołyń 1943
Wojciech Wencel
1.
Dom pobielony wapnem
na płocie wiszą gliniane dzbanki
na sznurze między gruszami
suszy się pranie
dziewczyna wraca od studni
niesie wiadro z wodą
z wysiłku opiera głowę
na lewym ramieniu
za domem bezkresne łąki
pola malowane zbożem rozmaitem
maleńka czarna kropka
pod lasem
2.
Ta sama dziewczyna
leży na stole naga
rozdzielona piłą do drewna
na cztery części:
od głowy do pasa
od pasa do kolan
od kolana do stopy
od kolana do stopy
widać iż ten kto ją pociął
chciał mieć na stole porządek
jak każdy dobry gospodarz
po powrocie z pola
ale przez roztargnienie
(bo nie przez brak wyobraźni)
zapomniał odciąć dziewczynie
jej smukłe ramiona
nogi leżą osobno jak nóż
i widelec a tu nagle z korpusu
wyrasta nieskończoność
delikatne dłonie
opadają na piersi
jak kielichy lilii
miała być martwa natura
ze szczyptą surrealizmu
à la Salvador Dali
albo Joan Miró
coś świeżego na miarę
dwudziestego wieku
a wyszła reprodukcja
ze starego albumu
fragment fresku Fra Angelico
„Zwiastowanie”
http://wojciechwencel.blogspot.com/2010/07/woyn-1943.html
Kresy
Maria Dorota Pieńkowska
Przyszliśmy dokończyć tamte msze Wołynia
przyszliśmy modlić się do Ciebie
bezsilny Boże Kresowian
gdy odwróciłeś święte Oblicze
od bólu bez miary
tylko Chrystusa krzyk:
dlaczego mnie opuściłeś ?
trwał do końca z Kresami
bezkresne cierpienie
kres świata i drzew
jabłonie wycięte w pień
by nigdy już nie rodziły
owoców tak dobrych i słodkich
ogrodnik cierpliwy
dbał o drzewo figowe
w innym czasie
na innej ziemi
tej dał ranę
i ponury cień
od wschodu i zachodu
a dzisiaj dał ten dzień
gdy siwe dzieci pomordowanych matek
stoją w sercu zimnego miasta
i – jak każdego dnia
od siedmiu dziesiątek lat
proszą nas o miłość
[z tomu wierszy " Noc światła" , Warszawa 2015]
Fotografia
[Dzieciom polskim zamordowanym przez UPA]
Lusia Ogińska
Na fotografii starej
z czterdziestego czwartego
rośnie skrwawione drzewo,
i dzieci ukrzyżowane…
Druty, jak róże, wplecione w nadgarstki…
Anioła nie ma nad nimi,
rok jest czterdziesty czwarty,
na fotografii wśród zimy…
Wiszą tam dziś pośród cieni,
ból ich zatrzymał na zdjęciu,
zły czas zatrzymał ich cząstkę,
a świat się zmienił, się zmienił…
A one wciąż wiszą - za Polskę…
Matki w liściach i kirach,
nie ma skowronków, ni księdza,
nie ma szeptunek, ni wróżek …
tylko drzewa mogiłą,
i drut kolczasty, jak róże…
Pięć, cztery, i ledwie pół wiosny…
Inny już, inny jest świat,
i inne drzewa wyrosły.
I róże, i anioł biały…
Pięć, cztery i ledwie pół
dzieci miały …
lat!
Inny jest świat, inny świat…
Mam fotografię starą
ból nieskończoność uwięził
oczy dziecięce martwe,
z zamarznietą wiarą białą na drzewa gałęzi.
Płacz umilkł dawno.
Na soplach splecione dłonie…
Pójdą do Matki Boskiej,
pójdą do Niej.
W poszukiwaniu Przebraża
Aneta Dziedzic
Palec Boży
prowadził nas jak psa na sznurku,
krzyczało morze kości
leżące na podwórku,
a nas ciągnęła jakaś siła
i pewność,
że biegniemy do domu…
Do domu!
Słyszysz Polsko?
Odnajdziemy Cię!
wyniesioną potajemnie
do ogrodu,
Wywęszymy!
korzeń każdego
drzewa
genealogicznego,
gdziekolwiek jesteś,
ukryta,
pochowana,
na maleńkim cmentarzu,
w cieniu minionych dni.
Odnajdziemy Cię!
za każdym zakrętem,
na każdej wsi dalekiej,
na każdym już obcym progu,
jak psy zerwane z łańcucha
pędzące do domu
[Źródło: Scenariusz lekcji interdyscyplinarnej: języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie do realizacji na zajęciach kola historycznego
http://www.wodn.lodz.pl/wodn/images/stories/NN/2014/scenariusz_wolyn.pdf
Nad Wołyniem
Stanisława Wiatr-Partyka, 2008 r.
To nie będzie pieśń o obcej ziemi.
Pradziad twój na tej ziemi żył,
Był szczęśliwy, był między swemi,
Sen o Polsce, przecudny sen śnił.
Nad Wołyniem
Złote słońce wędruje,
Na Wołyniu
Miodny ul, złoty łan.
Nad Wołyniem
Sokół w chmurach szybuje,
Kwitną sady,
Kwitną sady, ale nie ma mnie tam...
Są zdarzenia, w które trudno uwierzyć.
Prawda jest, ale została zdeptana,
Krzywdy są, których nigdy nie zmierzyć,
Są wspomnienia, które bolą jak rana.
Bo nie dla mnie tam kwitną jabłonie
I nie wiedzie już tam żadna z dróg,
Nie ma wioski, nie ma śladu po niej,
Gdzie mogiły -- wie tylko Bóg.
Nie zapalę Ci, mamo, tam zniczy,
Nie położę wiązanki na grobie,
Gdzie rodzinny był dom -- cisza krzyczy,
A historia wciąż milczy o Tobie.
Wołyń
Mieczysław Góra - 2016 r.
Jakie rymy jakie słowa
Jaka może być tu mowa
Jak tłumaczyć krwawe żniwa
Jaki straszny los to bywa…
Marne każde tłumaczenie
Wielki smutek umartwienie
Żal bezsilność gniew i żałość
Na tę wiary ludzi małość…
I kościoły i ulice
Chaty szopy i piwnice
Wszędzie czyha bratnia zdrada
Nie pomoże żadna rada...
Zbrodnia w dzień, a częściej w nocy
Znikąd nie będzie pomocy
Zbrojne kupy w widły, kosy
Gonią przez wieś lud dziś bosy...
Nie ma żadnej tu litości
Z okrucieństwem pełnym złości
Mord okrutny jest zrobiony
Tłum empatii pozbawiony....
Każdej nocy sen, czy jawa
Dręczy ciągle jakaś zjawa
Trupy ludzkie kobiet, dzieci
I tak co noc sen ów leci…
Jak to sąsiad z łomem w dłoni
Dzieci po wsi nocą goni
Słychać strzały, głosy trwogi
Słychać głośno rozkaz wrogi
Czarne dymy niebo kryją
Psy w opłotkach z trwogą wyją
Śmierć ogarnia wioski całe
Pędzą hordy oszalałe…
Rozkaz niszczyć i mordować
Spalić zabić i rabować
Wszystko w proch tutaj obrócić
Aby nie mógł, już nikt wrócić…
Ognia łuny iskier snopy
Płoną domy stogi kopy
Płoną wsie i miasta całe
Idą bandy rozszalałe….
Bez litości trwa rozprawa
Nikt do życia nie ma prawa
Zbrodnie wszystkie tutaj liczne
Wielkie czystki to etniczne….
Apokalipsa się ziszcza
Wschód odsłania ciepłe zgliszcza
Wstaje dzionek znowu blady
Nastał koniec już gromady....
Boże Wielki i Wspaniały
Człowiek niby doskonały
Mądry, zdolny, tak stworzony
I złem strasznym obdarzony….
Do Koryntian już pisałeś
Że nam miłość wielką dałeś
A tu taka bywa żądza
Że króluje miedź brzęcząca
Że też cymbał jakiś brzmiący
Jest dla tłumu wciąż kuszący
To jest tak iż mięso armatnie
Wciąż morduje ludy bratnie….
Kain i Abel prawda stara
Bywa zbrodnia, bywa kara
Trudno marzyć zaś o cudzie
Kiedy rządzą wciąż źli ludzie....
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/slawomir-tomasz-roch/poezja-kresowian-16
Pieśń o tym przypomni
Andrzej Depo, 1960 r.
Melodia "Płonie ognisko i szumią knieje"
Wiatr Wołynia niesie pozdrowienia
z wszystkich lasów, pól i łąk,
pieśń nadziei nad Bugiem rozbrzmiewa,
myśli łączy w jeden krąg.
O Wołyniu nikt z nas nie zapomni,
że był polski -- pieśń o tym przypomni,
bo dla pieśni nigdy nie ma złych dróg,
przejdzie ona każdy próg.
Bo nad Bugiem zawsze będzie słychać,
jak wołyński szumi las,
jak do Polski Wołyń tęsknie wzdycha,
pamięci nie zatrze czas
O Wołyniu nikt z nas nie zapomni,
że był polski -- pieśń o tym przypomni,
że mogiły trawami porosły,
zamiast krzyża -- wyrósł las.
Tak jak długo w Bugu woda płynie,
w polskich żyłach polska krew,
O Wołyniu pamięć nie zaginie,
będzie niósł ją wiatru śpiew.
O Wołyniu nikt z nas nie zapomni,
że był polski -- pieśń o tym przypomni,
bo dla pieśni nigdy nie ma złych dróg,
nie zniszczy jej żaden wróg.
Szumi las, śpiewa wiatr na mogiłach,
polskich miast i polskich wsi,
Śpiewa pieśni o ich krwawych dziejach,
o przelanej polskiej krwi,
O żołnierzach, którzy dla Ojczyzny
w jej obronie z honorem polegli,
O tym jak im historia przyznała
wieczną sławę, wieczną cześć.
O Wołyniu nikt z nas nie zapomni,
że był polski -- pieśń o tym przypomni,
bo dla pieśni nigdy nie ma złych dróg,
nie zniszczy jej żaden wróg.
Janina Snopek Stefaniak
MEMENTO
O, krwi, która wsiąkłaś w te wołyńskie pola,
Którą użyźniona była tamta rola,
A która w tej ziemi męczeńską zostałaś,
Wciąż czekasz na prawdę, czemu tu zostałaś.
Gdzie są ci najbliżsi, co cię zostawili?
Czy odeszli z życiem, czy ich też zabili?
I czy ich krew w innym miejscu żyźni ziemię,
Czy gdzieś się przedłuży rodu ojca plemię?
O, krwi ty męczeńska, w miłości jedyna,
Po co tobie była wtedy Ukraina?
-Ach, nie! Bo to polskiej ziemi te połacie,
Szukaliśmy chleba, jak dziś wy szukacie.
Było tam ziem wiele wolnych i pod kupno,
Można siać je było, produkować płótno,
Domy stawiać, sady, rozwijać rodziny,
Szły za polskich chłopców tamtejsze dziewczyny.
A tamci chłopacy Polki tak lubili,
Że także się z nimi z miłości żenili.
I było szczęśliwie, a choć trudna praca,
Ziemia urodzajna, a wiec się popłaca.
Powstawały wioski i kolonie całe,
Polsko-ukraińskie duże, średnie, małe.
Żyło im się dobrze, sąsiedzko po prostu,
Póki w serca ludzkie nie posiano ostu.
Przedstawiono wizję wolnej Ukrainy,
Dla czystki etnicznej bez żadnej przyczyny.
Cała :Polska wtedy w wielkiej trwodze żyła,
Bo rusko-niemiecka okupacja była.
I choćby jeżeli sąsiedzi gadali,
Że będą Polaków niedługo mordowali,
To znając sąsiedzkie a dobre stosunki,
I mając codzienne wojenne frasunki,
Nikt w to nie uwierzył, gdzie stad odejść było?
Tu stał dom, tu pole, tu jakoś się żyło.
Zostawić to wszystko i iść w niewiadomą?
Drogą tułaczową ku w swej przyszłości stromą?
Gdzie ? Dokąd? Do Polski? A gdzież iż jesteśmy?
Wołyń w Jej granicach, tu Jej chwałę nieśmy.
Dokąd iść? Do Brześcia? Lublina? Warszawy?
Stamtąd do obozu! To ważne obawy.
Tu ziemię siać trzeba, pielić, doić krowy,
Wszak Polak do pracy jest zawsze gotowy.
Zostali nie wierząc, ze niedługo się stanie,
Że będzie wsi całych wielkie mordowanie.
Nie ujdzie nikt z życiem, choćby dziecko w łonie,
Wołyń krwią zaleją i w pożodze spłonie.
Nie było gdzie uciec, gdzie stałeś, zabili,
Z bestialską rozkoszą Polaków męczyli.
Już trupów tysiące, morze krwi wylane,
I były jednostki ludzkie ratowane,
Którym się udało, którzy z tego piekła,
W którym panowała zawziętość zapiekła,
Ledwo uszli z życiem, często poranieni,
Głodni, nadzy, bosi, zmarznięci, zmęczeni,
Nic z domu nie wzięli bo i nie zdążyli,
Brudną wodę z kałuż jak zwierzęta pili.
Wszędzie słychać jęki, serce samo płacze,
Płyną w przerażeniu ciężkie dni tułacze.
Ach, Polsko dla Ciebie, bo myśmy Polacy,
Dla nich jak żmij gniazdo, dla siebie rodacy.
Małżeństwa mieszane już dawno rozbite,
Bo dzieci z krwi polskiej przez ojców zabite.
I żona zabita, która Polką była,
Choć dotąd mężowi miłą sercu była.
Wiatr targa po wioskach otwartymi drzwiami,
Polskie Kresy płoną zasnute dymami.
Wokoło pożoga. Smród ciał rozkładanych,
Bestialsko w czas grozy na męki wydanych.
Krew męczeńska wszędzie, po polach i lasach,
Wróg sądzi- Lach zniknie na zawsze w tych czasach.
A kto ujść próbuje z tych piekieł na ziemi,
Prędzej się w zaświatach spotka ze swoimi.
Tak wymordowano pod dwieście tysięcy,
Wołyń w bólu płacze, krwawi, oraz jęczy.
Jęczą i Bieszczady, bo tam już to samo,
Cudem zbiegłe dziecię nie spotka się z mamą.
Będzie szło kwilące bez kawałka chleba,
Wróg schwyta i w męce odeśle do Nieba.
Kolejną męczeńską krwią spłoni się pole,
Kolejna użyźni tą nieludzką rolę.
Polaków rozbili Jej zwykli sąsiedzi,
Choć jeden i drugi w tej samej wsi siedzi.
A tych Ukraińców co pomoc nam dali,
UPOWCY do nogi też wymordowali.
Z tych, co nienawiści nigdy nie poparli,
Członkowie band UPA życie też wydarli.
Nieważne, iż wczoraj wspólnie wódkę pili,
Albo wspólne wnuki może i ochrzcili.
Dzisiaj rzezimieszków w jego dom prowadzi,
Wolnej Ukrainie przecież dobrze radzi.
Ale przyszły czasy, Akcja Wisła była,
Nareszcie pożoga i krew się skończyła.
Rozesłano zbójców w różne republiki,
Tak się zakończyły bestialskie wybryki.
Ale gdy Europa już w pokoju żyła,
Polska partyzantka z bandami walczyła.
Na Wołyniu Rosja rękę położyła,
Tak się baśń ich krwawa o „Wolnej” skończyła.
Żyli w ruskim jarzmie około pół wieku,
Jeśli umiesz myśleć, przemyśl to, człowieku.
Dzisiaj „Wolną” mają, choć nigdy nie mieli,
Bo zawsze w granicach innych państw leżeli.
Lecz czy korzystają z wolności jak trzeba?
Czy dla wszystkich starcza tam domu i chleba?
Jeżeli swym państwem nigdy nie rządzili,
To skąd doświadczenie w rządzeniu zdobyli?
Skąd wiedzą, co komu do życia potrzeba,
Czy szkoły, czy szynki, owoców czy chleba?
A wiec w nędzy żyją, ale się buntują
I resztkom Polaków znowu rzeź szykują.
Hasła i tryzuby gdzie się da, malują,
Za ‘Tamto” Polakom winę przypisują.
Znów zarzewie płonie, gdy iskra wyskoczy,
Ujrzy świat, co dawno nie widziały oczy.
Ale pomsta Boża zawsze sprawiedliwa,
Chociaż często w latach przesunięta bywa.
Przyjdzie jak wiew wiatru, przestępców wysiecze,
I nie wiem, kto z życiem z Wołynia uciecze.
Wszystka krew męczeńska jak potop wypłynie,
Ponure świadectwo wyda Ukrainie.
Zaszumi falami, krzyk i jęki wstaną,
I staną się głośne za każdziutką ścianą.
Upiory wyruszą przez wsie w krwawych ranach,
Każda wieś spalona będzie rozpoznana.
Trucizną tam będą ich rodzime zboża,
Bo krwi rozłożonej wyłonią się złoża.
Boży gniew zaświeci dumnej Ukrainie,
Lecz Boża to sprawa, ilu wtedy zginie.
Kto wie, czy gdy młodzi upiory zobaczą,
Sami mrąc ze strachu rodzicom przebaczą?
Gdzie się pochowają sotni potomkowie,
Gdy ze strachu włosy zjeżą się na głowie?
Gdy dobra nie tworzą w Wolnej Ukrainie,
Ten kraj wcześniej- później przez własny gniew zginie.
Popioły w powietrze na nowo się wzbiją,
Zahuczą płomienie i wilki zawyją.
Bo odzew historii zatoczy znów koło,
Bo ona od wieków najlepszą jest szkołą.
Kto jej się nie uczy, kto jej nie poznaje,
Czyniąc błędy siebie na zgubę wydaje.
Wasza racja stanu też przeminie marnie,
Polska znów z miłością swój Wołyń ogarnie.
Dopiero kapłani poświecą tą ziemię,
W której śpi na wieki umęczone plemię.
Wołyń-to jest jedno wielkie cmentarzysko,
Dobrze, gdy Bóg lasem pokryje to wszystko.
Bo tylko las wyda taką ilość kwiatu,
Która starczy zmarłym każdego powiatu.
Więc niechże pokryją kurhany i doły,
I niech im chór ptasi niesie śpiew wesoły.
A ty, krwi męczeńska czekaj niezadługo,
Choć poddać się musisz jeszcze tamtym pługom.
Przyjdzie pokolenie młode z pieśnią swoją,
By chwalić na wieki polską czerwień twoją.
I świat pozna prawdę i nią się zachłyśnie
A błogosławieństwo nad Polską zawiśnie.
I zejdzie o czasie i Polskę otuli,
Da jeść tym, co w jednej uciekli koszuli.
Zaś tej krwi, co w ziemi wołyńskiej zostanie,
Pan Bóg da w pokoju wieczne spoczywanie.
Polecamy:
Scenariusz lekcji interdyscyplinarnej: języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie do realizacji na zajęciach kola historycznego
http://www.wodn.lodz.pl/wodn/images/stories/NN/2014/scenariusz_wolyn.pdf