Każdy z nas ma krewnych i znajomych niedoinformowanych i zmanipulowanych. Wiemy, iż przekonanie choć jednego z nich jest prawie niemożliwe. W tym wpisie podaję kilka argumentów, które mogą być pomocne, a które nie są powszechnie znane.
"Rządzili 8 lat i nic nie zrobili"
Takie opinie o rządach PiS są bardzo pospolite. Pomijając już fakt, iż jednak coś zrobili (choć mało kto o tym pamięta), warto przypomnieć, iż ekipa Kaczyńskiego rządziła jedynie fragmentem państwa, bo wszystkie duże i średnie miasta (a także większość samorządów) stale pozostawały pod kontrolą postkomunistów. Samorządy to 2/3 finansów państwa, a zasada "tyle władzy, ile kasy", jest oczywista. Mimo tych ograniczeń, a także wrogiego otoczenia zagranicznego, wrogich mediów (gen. Kiszczak: "Naszych przeciwników medialnie wdepczemy w ziemię"), sądów (Sł. Neuman: "Sądy są nasze"), ekipa PiS osiągnęła ogromnie dużo. Jednak wraz ze wzrostem dobrobytu wzrosły aspiracje i oczekiwania społeczeństwa. Wielu myślało, iż dalej będzie tak samo, tylko bez tych "pisiorów"...
"Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno Nitras".
Nowa mniejszość
Trzaskowski zapowiedział, iż jego priorytetem będzie szybkie podpisanie zawetowanej przez prezydenta Dudę ustawy o "języku" śląskim. Konsekwencje tego są oczywiste - wytworzenie nowej, największej (600 tys.) mniejszości etnicznej, a w dalszej perspektywie secesja Śląska. Sztuczny "język śląski" był tworzony przez wiele lat na bazie śląskich dialektów właśnie w celu wzmocnienia ruchów separatystycznych. Wspierany przez Niemców Ruch Autonomii Śląska już podczas "pierwszego Tuska" zapowiedział, iż Śląsk uzyska niezależność od Polski w roku 2020, a następnie jego działacze wspomagać będą "wybicie się na niepodległość" innych regionów – w pierwszym rzędzie Kaszub, następnie Warmii i Mazur, a choćby Wielkopolski (!).
Plany wrogów naszego państwa zostały zahamowane po dojściu Zjednoczonej Prawicy do władzy w 2015 roku. Czy ich zamierzenia zostaną zrealizowane dzięki "koalicji demokratycznej"?
Kiedyś była dziesięcina – oddawano tylko 10%
W debatach prezydenckich Rafał Trzaskowski wielokrotnie wspominał o nowych podatkach wprowadzonych przez PiS. Naprzód mówił o 50 nowych podatkach, później skorygował ich liczbę na 22. Jednak o obciążeniach podatkowych nie decyduje ilość – za rządów PiS podatki per saldo zostały obniżone. Najlepiej ilustruje to tzw. "dzień wolności podatkowej" czyli dzień w roku, od którego pracujemy już "na swoje", a nie na fiskusa.
Najlepszy dla podatników był rok 2020, kiedy to dzień wolności podatkowej przypadał na 10 czerwca. W tym roku uchwalono też pierwszy budżet bez deficytu, czyli konieczności zadłużania państwa. Piekło jednak podało komunie pomocną dłoń w postaci epidemii. Następnie przyszła wojna na Ukrainie i związane z nią wydatki. W ostatnim roku władzy Zjednoczonej Prawicy (2023) DWP przypadał już na 21 czerwca, ale dopiero rządy obecnej "koalicji demokratycznej" pokażą pełną moc apetytów fiskusa:
rok 2024 - 28 czerwca
rok 2025 – 29 czerwca
Jednego możemy być pewni – w dziedzinie obciążeń podatkowych obywateli i zadłużania się, postkomuna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa...