Rząd rozjechał Dorożałę

wildmen.pl 3 godzin temu

Ministerstwo Obrony Narodowej, infrastruktury oraz rolnictwa wykazały, iż podsekretarz Dorożała kłamie. Kategorycznie się sprzeciwiają wpisywaniu kaczek, jarząbka, słonki i łyski na listę chronionych gatunków.

Myśliwi od ponad roku domagają się odwołania Mikołaja Dorożały. Praktycznie każda jego wypowiedź zdradza, iż nie ma wiedzy i kompetencji, aby zarządzać ochroną przyrody w naszym kraju. Realizuje chore wizje wegan oraz podejmuje decyzje, które mają katastrofalne skutki dla gospodarki.

Reklama

Przegrywa wszystkie bitwy. Premier Tusk obniżył status ochrony wilka, a parlament wyrzucił do kosza projekt ustawy wprowadzającej okresowe badania dla myśliwych, dlatego teraz z taką determinacją forsuje wyjątkowo szkodliwy pomysł zakazania polowania na kaczki.

Brak dialogu

Jedną z naczelnych zasad – wpisanych do ustawy łowieckiej – to utrzymywanie liczebności dzikich zwierząt na poziomie, który nie zagraża prowadzeniu gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej. Z tego powodu resort rolnictwa uczestniczy w procesie ustalania okresów polowań oraz ustalania listy gatunków łownych i chronionych.

Reklama

Mikołaj Dorożała z nikim nie potrafi prowadzić dialogu. Widać to również w przypadku nowelizacji rozporządzeń. Pierwsza próba wprowadzenia moratorium na kaczki była porażką, ponieważ resort rolnictwa dał jasny i czytelny sygnał, iż nie zaakceptuje takiego rozwiązania. Pan Mikołaj „zawrócił” i postanowił skrócić listę gatunków łownych, ale nie doczytał w ustawie, iż wpisanie ich na listę chronionych – też wymaga akceptacji ministra rolnictwa!

Pod naporem ostrej krytyki ze strony środowiska antyłowieckiego forsuje szkodliwą dla gospodarki nowelizację rozporządzenia o gatunkach łownych. Dla „zielonych” aktywistów wykreślenie siedmiu gatunków ptaków nie jest żadnym problemem, ale Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w ramach konsultacji wykazało, iż wywoła straty oraz trudne do oszacowania negatywne konsekwencje.

Reklama

Rolnictwo jest przeciw!

Resort rolnictwa skrupulatnie wypunktował błędy i kłamstwa, jakie znalazły się w uzasadnieniu Mikołaja Dorożały. Po pierwsze podsekretarz zaprezentował nieaktualne dane, co ewidentnie wskazuje na próbę świadomej manipulacji. Po drugie minister rolnictwa wykazał, iż zakaz polowania uniemożliwi monitorowanie ptasiej grypy. Gdyby Mikołaj Dorożała prowadził dialog z ministerstwem rolnictwa pewnie by wiedział, iż badanie odstrzelonych ptaków na terenach o nieustalonym statusie epidemiologicznym pozwala wykryć chorobę, co ma wpływ na ochronę hodowli drobiu oraz bezpieczeństwo żywnościowe kraju.

Dla aktywistów te argumenty pewnie nie mają żadnego znaczenia. Ich zdaniem dzikich ptaków nie wolno zabijać, a choroby takie jak ptasia grypa, czy ASF są dowodem, iż należy zlikwidować wszystkie przemysłowe hodowle zwierząt.

Reklama

Dlatego trzeci argument ministra rolnictwa powinien im zapalić czerwoną lampkę przed oczami. Resort wykazał, że: „Wejście w życie rozporządzenia znacząco utrudni lub wręcz uniemożliwi realizację wielu prac hydrotechnicznych, czy melioracyjnych w rolnictwie. Biorąc pod uwagę pospolite występowanie ujętych w rozporządzeniu gatunków ptaków związanych ze środowiskiem wodnym, np. krzyżówki albo cyraneczki i fakt ich powszechnego bytowania w urządzeniach melioracji wodnej, prowadzenie ww. prac będzie w większości przypadków wymagało uzyskania stosownego zezwolenia, o którym mowa w art. 56 ustawy o ochronie przyrody. Należy przy tym podkreślić, iż wykonywanie prac hydrotechnicznych, czy melioracyjnych oraz utrzymywanie adekwatnego stanu urządzeń melioracyjnych ma najważniejsze znaczenie dla zapobiegania zalewaniu i podtapianiu upraw oraz powodziom, a zatem wpływa bezpośrednio na produkcję roślinną i wysokość plonów, a także na bezpieczeństwo żywnościowe kraju i bezpieczeństwo obywateli.”

Wściekłe samorządy

Ministerstwo rolnictwa przypomniało również panu Mikołajowi, że: „Administratorami rowów melioracyjnych są ich użytkownicy, najczęściej właściciele działek, przez które rów przebiega i to na nich ciąży prawny obowiązek adekwatnego utrzymywania urządzeń melioracji wodnych.” Czyli samorządy, inwestorzy oraz setki tysięcy obywateli będzie musiało występować do generalnej i regionalnych dyrekcji ochrony środowiska o wydanie decyzji, co bez jednoczesnego zwiększenia zatrudnienia i zapewnienia z budżetu państwa dodatkowych miliardów na utworzenie tysięcy etatów może doprowadzić do ich paraliżu, a w konsekwencji wydłużyć czas oczekiwania na wspomniane decyzję administracyjną w przedmiocie odstępstwa od zakazów obowiązujących w stosunku do gatunków chronionych.

Słusznie resort przypomina, iż w przypadku decyzji administracyjnych istnieje wysokie ryzyko ich zaskarżania do sądu przez organizacje pozarządowe, co może doprowadzić do wstrzymania realizacji wszystkich inwestycji na wiele miesięcy, a choćby lat!

Na ostatnie posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego podsekretarz Dorożała nie przyszedł, a dyskusja była bardzo burzliwa. Samorządowcy zapowiedzieli wysłanie do premiera pisma, w którym chcą poinformować o destrukcyjnych działaniach resortu środowiska.

Działanie na szkodę państwa

Oburzenie samorządowców nie powinno dziwić. Pewnie przeczytali opinię Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie zwrócono uwagę, że: „Uzyskanie takich zezwoleń – choćby na wniosek uzasadniony bardzo poważną sytuacją epidemiologiczną – może okazać się niemożliwe. Przykładem dla takiej sytuacji jest odmowa przez Ministra Klimatu i Środowiska wydania zezwolenia, na wniosek Głównego Lekarza Weterynarii, na odstępstwo od zakazu płoszenia zwierząt w parku narodowym w celu poszukiwania padłych dzików przy użyciu specjalnie wyszkolonych do tego celu psów.”

To zdumiewające, iż dopiero przy okazji skracania listy gatunków łownych dowiadujemy się, iż podsekretarz Dorożała swoimi decyzjami uniemożliwia zwalczanie afrykańskiego pomoru świń. Choć osobiście oraz poprzez organizacje pozarządowe i Państwową Radę Ochrony Przyrody wytykano służbom weterynaryjnym brak działań właśnie w tym zakresie! Hipokryzja, czy świadome działanie na szkodę państwa?

Przyglądając się działaniom resortu środowiska można takich pytań postawić całe mnóstwo. Sztandarowym hasłem pana Mikołaja – które ma być głównym powodem zaprzestania polowania na ptaki – jest brak szkód. Resort rolnictwa bardzo trafnie obalił ten mit.

„Zdaniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi wejście w życie projektowanego rozporządzenia znacznie pogorszy sytuację gospodarstw rybackich i może spowodować zaniechanie prowadzenia hodowli ryb w obiektach stawowych. Wszystkie wskazane gatunki ptaków z rodziny kaczkowatych oraz łyska w znacznej liczbie bytują na stawach hodowlanych. Obiekty stawowe są siedliskiem bardzo wielu gatunków ptaków, w tym chronionych. Gatunki te powodują znaczne straty wynikające z ich żerowania.”

Resort podkreślił, iż szkody nie są spowodowane jedynie przez ptaki rybożerne, które powodują szczególnie duże ubytki w rybostanie – czyli kormorany, czaple, nury, perkozy, także kaczkowate, bielik, orliki, kanie, rybołowy, mewy i rybitwy. Resort pokazał, iż ptaki roślinożerne i wszystkożerne – między innymi właśnie kaczki oraz łabędzie – wyjadają paszę podawaną rybom, co obniża rentowność chowu.

Jako przykład podano roczne straty wynikające z żerowania kaczek na stawach milickich, które zostały oszacowane przez użytkownika tego obiektu na około 2 miliony złotych!

Ponadto przywołano prowadzone w Instytucie Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie badania, które wykazały, iż ptactwo wodne roznosi wirusy powodujące duże straty w hodowli karpia. Istotnym jest – w ocenie resortu rolnictwa – iż ocena uciążliwości dzikich ptaków i wielkość poczynionych przez nie strat skorelowana jest z ich liczebnością. „Zwiększenie liczby ptaków bytujących na stawach spowodowane wejściem w życie projektowanego rozporządzenia i zaniechaniem polowań na najbardziej pospolite gatunki ptaków związanych ze środowiskiem wodnym spotęguje ponoszone przez hodowców starty.”

Tak więc kaczki, które zdaniem pana Mikołaja NIE wyrządzają żadnych szkód są uważane: „Jako jedno z najpoważniejszych ograniczeń w rozwoju gospodarstw rybackich. Hodowcy ryb już teraz ponoszą koszty utrzymania licznej populacji ptaków podlegających na obszarze stawów ochronie, przy czym w obowiązującym stanie prawnym za szkody wyrządzone przez dzikie ptaki, zarówno łowne jak i chronione nie przysługuje odszkodowanie.”

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przypomniało w swojej opinii, iż wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat zwracało się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o rozwiązanie tego narastającego problemu, ale tym podsekretarz Dorożała nie ma czasu się zajmować, więc nie powinien być zdziwiony, iż końcowa ocena resortu rolnictwa jest jednoznaczna: „Mając na uwadze powyższe, oraz jednoznacznie niekorzystny wpływ projektowanej nowelizacji na rolnictwo, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi negatywnie ocenia przedłożony do uzgodnień międzyresortowych projekt rozporządzenia zmieniającego rozporządzenia w sprawie określenia listy gatunków zwierząt łownych.”

Paraliż inwestycji

Prawnicy Ministerstwa Infrastruktury też nie mają wątpliwości, iż wykreślenie siedmiu gatunków ptaków z listy gatunków łownych, bez równoczesnego wprowadzenia ich na listę gatunków objętych ochroną doprowadzi do pozbawienia ich statusu prawnego oraz narusza zasadę spójności systemu prawnego!

Resort nie ma wątpliwości, iż ewentualne uzyskanie stosownych zezwoleń wydawanych w formie decyzji administracyjnych przez GDOŚ oraz RDOŚ do wszystkich inwestycji wydłuży procedury, będzie miało wpływ na wzrost kosztów, a choćby niesie ryzyko ich wstrzymania na wiele lat.

Reasumując zdaniem resortu infrastruktury Mikołaj Dorożała nie dokonał oceny wpływu nowelizacji na gospodarkę w zakresie oddziaływania projektu na prowadzenie inwestycji infrastrukturalnych. Dodatkowo istnieje wysokie ryzyko, iż utrzymanie wód i mienia Skarbu Państwa – do realizacji, których zobowiązuje stosowna ustawa – nie będą realizowane. „W efekcie może zaistnieć sytuacja, iż na danym terenie w związku z wprowadzeniem przedmiotowej regulacji wzrośnie ryzyko powodziowe.”

Podcięcie tętnicy

Nie ukrywam, iż z wielką niecierpliwością będę czekać na odpowiedź Mikołaja Dorożały. Jesteśmy na etapie, w którym ideologiczne bajki prezentowane przez wegan w zderzeniu z merytorycznymi argumentami nie mają żadnych szans.

Projekty rozporządzeń trafią na komisję prawną Rządowego Centrum Legislacji. Prawnicy bez wątpienia podzielą zdanie resortu rolnictwa, iż wykreślenie z listy gatunków łownych musi towarzyszyć jednoczesne wpisanie ich do kategorii chronionych, o czym resort środowiska zapomniał, ale to nie jest największy problem pana Mikołaja…

Na komisji prawnej RCL-u padną pytania o koszty, jakie będzie musiało ponieść państwo. Zgodnie z zasadą techniki prawodawczej Ministerstwo Klimatu i Środowiska miało obowiązek określić skutki finansowe oraz ustalić źródła ich pokrycia…

Tymczasem w uzasadnieniu Mikołaj Dorożała napisał, że: „Projekt rozporządzenia nie wpływa na konkurencyjność gospodarki i przedsiębiorczość, w tym na funkcjonowanie przedsiębiorców, w tym mikroprzedsiębiorców, małych i średnich przedsiębiorców oraz na rynek pracy.” oraz „Objęte projektem rozporządzenia gatunki ptaków nie wywołują bowiem żadnych negatywnych skutków czy to ekonomicznych, czy to przyrodniczych. Należy podkreślić, iż objęte projektem gatunki ptaków nie wywołują zauważalnych szkód w uprawach i płodach rolnych, zatem projektowane rozporządzenie w żaden sposób nie wpłynie na rolnictwo w Polsce.”

To ewidentne kłamstwo. Podsekretarz Dorożała kolejny raz się skompromitował, ale tym razem ma przeciwko sobie rolników, hodowców ryb i samorządowców oraz Ministerstwo Obrony Narodowej, które podcina tętnice podsekretarzowi…

MON nie ma żadnych wątpliwości, iż rozporządzenie zahamuje inwestycje o znaczeniu obronnym. Mowa o programie „Tarcza Wschód”, ale także operacji „Feniks”, gdzie wojsko uczestniczy odbudowie infrastruktury (dróg, mostów, linii kolejowych i energetycznych) oraz wzmacnia istniejące systemy przeciwpowodziowe.

Idź do oryginalnego materiału