MKiDN poinformowało PAP, iż wystąpi o zwrot wszystkich obiektów wystawionych na licytację w niemieckim domu aukcyjnym, a które powinny wrócić do Polski. Własnością Skarbu Państwa są te, które były wyposażeniem lub częścią dokumentacji obozu oraz te, które zostały z kraju wywiezione nielegalnie – wyjaśniono.
Niemiecki dom aukcyjny anulował licytację pamiątek i dokumentów po więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w Auschwitz i Majdanku oraz ofiar zbrodni katyńskiej dokonanej przez sowietów. Zareagowały MSZ i MKiDN; działań domagał się też pałac prezydencki. Aukcja liczącej 623 artefakty prywatnej kolekcji „System terroru część II 1933-1945” miała się odbyć w poniedziałek w Domu Aukcyjnym Felzmann w Neuss. W wyniku reakcji polskich władz licytacja została anulowana. Dom Aukcyjny zdjął ją ze strony internetowej, nie zamieścił jednak żadnego wyjaśnienia czy komentarza.
MKiDN w przesłanym PAP w poniedziałek (17 listopada) stanowisku podkreśliło, iż było w stałym kontakcie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Jak napisano, „tak bulwersująca sprawa wymaga szybkich reakcji i skuteczności, możliwych jedynie w ramach międzyresortowej koordynacji działań”.
Resort kultury wystosował pismo do ambasadora Polski w Berlinie – pana Jana Tombińskiego – z prośbą o natychmiastowe podjęcie wszelkich działań zmierzających do wstrzymania aukcji. W piśmie tym informowaliśmy ambasadora, iż ministerstwo natychmiast podejmie działania, które pozwolą wyjaśnić proweniencję tych obiektów, jednak najważniejszym zadaniem w tej chwili jest niedopuszczenie do ich sprzedaży. kooperacja resortu kultury z MSZ oraz interwencja ambasadora w porozumieniu z adekwatnymi instytucjami na miejscu doprowadziły do anulowania aukcji
– przypomniano.
Zaznaczono, iż MKiDN pozostaje w stałym kontakcie z ambasadorem, który pozyskuje od domu aukcyjnego szczegółowe informacje o wystawionych obiektach.
Na podstawie tych informacji ministerstwo ustali ich pochodzenie i tożsamość. Wystąpimy o zwrot wszystkich obiektów, które powinny wrócić do Polski. Własnością Skarbu Państwa są te obiekty, które były wyposażeniem lub częścią dokumentacji obozu oraz te, które zostały z kraju wywiezione nielegalnie. Wszystkie świadectwa i dokumenty wystawione przez Dom Aukcyjny Felzmann zostaną zbadane indywidualnie
– zaznaczono.
Oceniono, iż „w tak oburzających przypadkach bardzo ważna jest szybka reakcja instytucji, społeczności i władz krajowych i międzynarodowych”. „Ważne, żeby tę sytuację wykorzystać do dyskusji o szczególnym charakterze świadectw wojennych oraz moralnym wymiarze handlu tymi świadectwami” – dodano.
Dom aukcyjny w Niemczech anulował licytację artefaktów z Auschwitz i Majdanka oraz ofiar zbrodni katyńskiej
Niemiecki dom aukcyjny anulował licytację pamiątek i dokumentów po więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w Auschwitz i Majdanku oraz ofiar zbrodni katyńskiej dokonanej przez sowietów. Zareagowały MSZ i MKiDN; działań domagał się też pałac prezydencki.
Aukcja liczącej 623 artefakty prywatnej kolekcji „System terroru część II 1933-1945” miała się odbyć w poniedziałek w Domu Aukcyjnym Felzmann w Neuss. W wyniku reakcji polskich władz licytacja została anulowana. Dom Aukcyjny zdjął ją ze strony internetowej, nie zamieścił jednak żadnego wyjaśnienia czy komentarza.
Wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował w niedzielę na platformie X, iż u władz Westfalii w tej sprawie interweniował już od kilku dni ambasador Jan Tombiński. Z kolei sam szef MSZ rozmawiał z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem. „Zgodziliśmy się, iż należy zapobiec takiemu zgorszeniu” – oświadczył Sikorski. Podkreślił, iż „pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu”. Dodał, iż „polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu”.
Rzecznik prezydenta RP Rafał Leśkiewicz napisał na platformie X, iż „Prezydent Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego!”.
Ministra kultury Marta Cienkowska zapowiedziała wyjaśnienie, skąd pochodzą pamiątki po ofiarach obozów koncentracyjnych, które miały być wystawione na aukcji w Niemczech. Zapewniła także, iż jeżeli okaże się, iż są autentyczne, to Polska nie będzie ich kupować, tylko je odzyska.
Poinformowała, iż MKiDN jest już w kontakcie z „właściwymi instytucjami”.
Oczekujemy pełnej dokumentacji, żądamy dostępu do wszystkich materiałów dotyczących pochodzenia tych przedmiotów i będziemy dążyć do ich jak najszybszego zabezpieczenia i zwrotu do Polski
– zadeklarowała.
Sprawę skomentował w niedzielę szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul. Jak stwierdził, „robienie interesów na Zagładzie jest odrażające” i „musi zostać powstrzymane”. Oświadczył tez, iż „oczekuje, iż cała sprawa zostanie wyjaśniona i (…) tego typu aukcje nie będą odbywać się w Niemczech”.
Przeciwko aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski oraz Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem.
Zastępca prezesa IPN prof. Karol Polejowski zauważył, iż na terenie Republiki Federalnej Niemiec znajduje się bardzo wiele rzeczy, które zostały z Polski „po prostu zrabowane”.
Te rzeczy, które wystawiono tutaj na aukcję, przecież też pochodzą z rabunku
– wskazał.
Dyrektor Instytutu Strat Wojennych dr Bartosz Gondek podkreślił, iż handel tego typu przedmiotami jest „moralnie nie do przyjęcia”.
To jest wielki problem, ten handel pamięcią, handel przedmiotami, które nie powinny się znaleźć na żadnej aukcji. Myślę, iż dla nas to będzie w przyszłym roku temat, który będziemy rozwijać w Instytucie
– skomentował.
Jak poinformowała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży znajdował się m.in.: list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza – 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. ma cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajduje się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda Dawida z obozu Buchenwald, a także list z akwarelą namalowaną przez Bronisława Czecha, polskiego narciarza i trzykrotnego olimpijczyka zamordowanego w Auschwitz.
Katalog zawierał także ponad 20 materiałów dotyczących więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku – poinformowała PAP rzeczniczka Państwowego Muzeum na Majdanku Agnieszka Kowalczyk-Nowak. Z kolei Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (UdSKiOR) przekazał, iż Dom Aukcyjny Felzmann miał wystawić na sprzedaż także pamiątki związane z ofiarami zbrodni katyńskiej, a wśród nich znalazły się między innymi telegram jeńca Umińskiego z obozu w Starobielsku oraz koperta listu jeńca Jana Leszczyńskiego z obozu w Ostaszkowie.
Szef UdSKiOR Lech Parell przekazał, iż na aukcji miały być też sprzedawane pamiątki po ofiarach zbrodni katyńskiej. W liście protestacyjnym do niemieckiego domu aukcyjnego podkreślił, iż dokumenty pozostawione przez bliskich zamordowanych w 1940 roku przez sowiecki reżim „są częścią rodzinnej i narodowej pamięci”. Zaznaczył, iż „ich adekwatnym miejscem są domy rodzin Ofiar lub – jeżeli taka jest wola bliskich – zbiory muzeów. W tym wypadku Muzeum Katyńskiego w Warszawie lub Muzeum Ofiar Sybiru w Białymstoku” – napisał Parell.
Do sprawy odniósł się też rzecznik Muzeum Auschwitz Bartosz Bartyzel. Nieustannie apelujemy o przekazywanie do Muzeum Auschwitz wszelkich poobozowych pamiątek – powiedział w niedzielę PAP. Również rzeczniczka Muzeum na Majdanku podkreśliła, iż takie pamiątki powinny trafiać do placówek. Jej zdaniem, gdyby artefakty trafiły do muzeum, mogłyby rzucić światło na nieznane dotychczas fakty dotyczące losów ofiar.
W odpowiedzi na pytanie „FAZ”, Dom Aukcyjny oświadczył, iż prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem. Redakcja gazety przypomniała, iż pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.
Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem
Czytaj także:

Skandaliczna aukcja w Niemczech zdjęta. Pamiątki po ofiarach niemieckich zbrodni miały iść pod młotek [AKTUALIZOWANY]
Prezydent Karol Nawrocki domaga się od rządu działań w sprawie aukcji pamiątek po ofiarach niemieckich zbrodni; apeluje o ich zwrot lub wykup i doliczenie kosztów do roszczeń reparacyjnych -...
Czytaj więcejDetailsNiemieckie media o aukcji dokumentów z Holokaustu: bulwersujący przypadek
„Sueddeutsche Zeitung” ocenił inicjatywę Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss jako „bulwersujący przypadek”. Chodzi o licytację pamiątek i dokumentów po więźniach nazistowskich obozów koncentracyjnych, ostatecznie odwołaną m.in. po protestach z Polski.
Sprzedaż prywatnej kolekcji miała rozpocząć się w poniedziałek. Przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, jak również polskie władze. „SZ” zauważa, iż „aukcje nazistowskich bibelotów i broni Wehrmachtu co jakiś czas wywołują wzburzenie”. Tym razem jednak planowana licytacja „miała zupełnie inny wymiar”.
Dziennik z Monachium uważa, iż tytuł planowanej aukcji „brzmiał dostojnie” – „System terroru, cz. II, 1933–1945”.
Zamiast jednak wyjaśniać działanie tego systemu terroru, planowano sprzedaż jego świadectw, w tym kilkuset listów więźniów obozów koncentracyjnych, gwiazd żydowskich ze śladami użytkowania oraz dokumentów z obozowej administracji. W sumie chodziło o ponad 600 pozycji, częściowo pochodzących od prywatnego badacza
– czytamy w „SZ”.
Dom aukcyjny odwołał aukcję
Gazeta odnotowuje, iż po głośnych protestach dom aukcyjny specjalizujący się w filatelistyce odwołał aukcję.
Od niedzieli nie ma już terminu (aukcji) na stronie internetowej, a katalog online został usunięty
– zauważa.
„Sueddeutsche Zeitung” zwraca uwagę na nieodpowiedzialne podejście do prawa przez dom aukcyjny. Na sprzedaż wystawiono opinię lekarską mężczyzny, który został przymusowo wysterylizowany w obozie Dachau. W opinii zapisano nie tylko, iż cierpi on na „wrodzony niedorozwój umysłowy”, ale także to, iż ma pięcioro dzieci. „W archiwum publicznym taki dokument byłby udostępniany tylko pod warunkami mającymi na względzie ochronę krewnych
– pisze „SZ”.

2 godzin temu













![[FOTO] Obóz elementarny 15-16 listopada](https://survivalexpert.pl/wp-content/uploads/2025/11/IMG_7578.jpg)
