Rząd zapisał w przyszłorocznym budżecie 2 mld zł dofinansowania do cen energii elektrycznej dla odbiorców domowym, ale chciałby podwoić tę kwotę. Dzięki 4 mld zł mógłby utrzymać „zamrożenie” cen prądu czwarty rok z rzędu. Wzrosłaby tylko część dystrybucyjna rachunków.
Prąd na wolnym rynku tańszy niż w „zamrożonej” rządowej taryfie
Jednak, ku zaskoczeniu polityków, sprzedawcy energii sami zaczęli już oferować prąd po cenach niższych od „zamrożonych” rządowych stawek i to bez żadnego dofinansowania. W telewizji obejrzymy choćby reklamy polskiego Respect Energy, który oferuje prąd w stałej cenie na rok lub dwa lata po 60 gr/kWh brutto, dodając do tego jeszcze 100 lub 200 zł bonusu na start. Tymczasem obecna „zamrożona” rządowa cena to 62 gr, a przyszłoroczna odmrożona taryfa regulowana wyniosłaby 78 gr. O żadnych bonusach, w przypadku „zamrożonych” taryf, oczywiście nie ma mowy.
Niższe ceny prądu niż w taryfie regulowanej oferują już także Orange (77 gr), Polenergia (74 gr) czy Fortum (77 lub 68 gr). Część z tych ofert dodatkowo przewiduje abonament (opłatę handlową) od 5 do 35 zł miesięcznie, połączonych zwykle z możliwością bezpłatnego skorzystania z pomocy fachowca w domu. Natomiast najtańszy z nich, Respect Energy, przewiduje w dwóch różnych ofertach abonament 0 zł lub… o wartości ujemnej (bonus na start przewyższa koszt abonamentu w czasie trwania umowy).
Z naszych rozmów z menadżerami Respect wynika, iż mogliby oferować choćby niższą cenę, ale na razie nie mają z kim się licytować. Kilka lat chaotycznej regulacji cen energii niemal zabiło rynek detaliczny.
Obniżenie opłaty mocowej byłoby prostsze i tańsze
Jeżeli rząd bardzo chce subsydiować rachunki za prąd przed wyborami prezydenckimi, to zamiast dopłacać 4 mld zł (których nie ma) do cen prądu i utrzymując dzięki temu „zamrożone” ceny wyższe niż w ofertach wolnorynkowych, mógłby za 2 mld zł (które ma) utrzymać zerową stawkę opłaty mocowej, doliczaną do taryfy dystrybucyjnej.
Taka zerowa stawka jest już dziś stosowana, ale od 1 stycznia 2025 roku ma być pobierana ponownie w pełnej wysokości. Dla większości odbiorców będzie to 14 zł miesięcznie. Przedłużenie zerowej stawki miałoby kilka zalet.
Po pierwsze, zamiast wypłacania rekompensat wielu sprzedawcom energii, rząd mógłby ją wypłacać tylko jednej państwowej spółce – Zarządcy Rozliczeń. Zarówno po stronie państwa, jak i po stronie spółek energetycznych, oznaczałoby to dużo niższe koszty księgowe (rekompensaty obsługuje ten sam Zarządca Rozliczeń) i systemów informatycznych (firmy IT, zamiast pracować nad niezbędną cyfryzacją energetyki, przez ostatnie lata tworzyły dla spółek energetycznych mechanizmy rozliczania rekompensat).
Po trzecie, ingerencja w taryfy dystrybucyjne nie niszczyłaby rynku energii. Po czwarte, taki mechanizm byłby dużo tańszy dla państwa i najbardziej korzystny dla odbiorców, bowiem rząd obniżyłby im część rachunku, której sami sobie nie obniżą (koszty dystrybucji to zawsze taryfa regulowana) i dawał możliwość obniżenia drugiej połowy rachunku, na jaką odbiorcy mają wpływ (wybierając na wolnym rynku ofertę niższą choćby od „zamrożonej” taryfy).
Przy małym zużyciu energii, opłata mocowa byłaby lepszym instrumentem wsparcia
Po piąte, interwencja obniżająca koszt stały rachunku za prąd miałby też znaczenie społeczne – zyskaliby na niej najbardziej odbiorcy zużywający kilka energii, jak np. wielu emerytów. W przypadku odbiorców o poborze rzędu 1200 kWh rocznie, wyzerowanie opłaty mocowej przyniosłoby im porównywalną oszczędność na całkowitych rachunkach za prąd jak „zamrożenie” ceny zakupu energii. Jednocześnie jednak mogliby oni dodatkowo obniżyć sobie sami koszty zakupu wybierając oferty rynkowe. Natomiast taka interwencja kosztowałaby nas, podatników, 2 mld zł zamiast 4 mld zł, jakich szuka w naszych kieszeniach rząd.
Państwowi i prywatni sprzedawcy prądu apelują do polityków
Już rok temu o zaprzestanie „mrożenia” cen prądu wspólnie apelowali państwowi i prywatni sprzedawcy energii zrzeszeni w Towarzystwie Obrotu Energią. „Kontynuacja takiej sytuacji negatywnie wpływa na zachowania rynkowe, ale także (w dłuższej perspektywie) na bezpieczeństwo energetyczne […]. Zdaniem TOE w docelowym modelu rynku energii elektrycznej w Polsce działania osłonowe powinny skupiać się na grupie odbiorców narażonych na tzw. ubóstwo energetyczne, szczególnie w grupie tzw. odbiorców wrażliwych” – pisali. Jak dodali, za pomoc odbiorcom wrażliwym odpowiadać powinna pomoc społeczna, a nie firmy energetyczne. W tym roku prawdopodobnie wystosują podobny apel z nadzieją, iż politycy w końcu posłuchają.