Piłsudski swojego czasu powiedział, iż polskie podziały polityczne przechodzą przez łóżka. Kiedyś było to realistyczne stwierdzenie i mające skutki praktyczne. Dziś problem został i tu rozwiązany. o ile nie da jedna, to da druga. I to bez problemu. Tym mniej więcej różni się świat, w którym żył Marszałek, od tego, w którym żyje każdy nas. Wniosek: dzisiejsze podziały polityczne są silniejsze od popędu płciowego. Czegoś takiego nie udało się osiągnąć choćby bolszewikom.
I na tym w zasadzie można by zakończyć, bo wszystko i tak sprowadza się do seksu, gdyby nie osoba Jarosława Kaczyńskiego. Może miałem pecha, ale w kręgu niezależnych prawicowców, chociaż pojęcie „prawica” jest bardzo nieścisłe i nie nadaje się do opisu dzisiejszej sytuacji w Polsce, pozycja Prezesa rozpatrywana była w wielu aspektach. Relacjonuje:
- iż powinien ustąpić, bo nie ogarnia już szerszego kontekstu polskich spraw. No, ale skoro ustąpi, to nie widać kandydata na jego miejsce i PiS się rozsypie. A jak się rozsypie, to może nastąpić ogólna urawniłowka i wszyscy parlamentarzyści poczują, iż chwycili Boga za nogi, zaczną napychać sobie kieszenie a naród i państwo porzucą na pastwę losu;
- iż Kaczyński powinien pozostać do mementu, w którym w narodzie zacznie dominować refleksja patriotyczna i dojdzie do głosu świadomość, iż zwycięstwo Tuska, to domknięcie polskiej trumny. Czekanie jednak na podobny cud może sprawić, iż nie dożyjemy tego momentu;
- iż PiS pod wodzą Jarosława budował wielki polski zamek nie zdając sobie sprawy, iż pomiędzy Niemcami a Rosją, w takich warunkach jak mamy, nie może powstać konkurencyjna gospodarka. Wszystko skończyło się zaledwie po roku rządów Tuska.
- iż PiS mając do dyspozycji osiem lat swoich rządów nie potrafiło wyjść ze swojej skorupy i odbudować świadomości Polaków, która zapewniłaby im rządy w trzeciej kadencji, ale jednocześnie postawiłaby warunki dalszego trwania i wspólnej symbiozy ze społeczeństwem.
- iż powinniśmy wyjść z UE, ale co dalej, to już nikogo nie interesuje.
- i może najbardziej radykalna, iż trzecia kadencja PiS doprowadziłaby do jego rozpadu i oddania władzy opozycji.
Były jeszcze inne stanowiska, które można by zacytować i interpretować. Ale sześć powyższych wystarczy, aby stwierdzić, iż w 35 roku nibywolności, i na pół roku przed wyborami, jest trochę troski o dobro kraju, ale dominuje bezsiła i dezorientacja. Nie widać też nikogo, kto mógłby to zmienić.
Rozmowy świąteczne potwierdziły wcześniejszą moją opinię, iż Polacy nie zdają sobie sprawy z tego, co nadejdzie i w jakim miejscu się znaleźliśmy. Nie potrafią myśleć politycznie i nie chcą się interesować swoim losem. Na koniec świątecznych rozmów padło dość racjonalne stwierdzenie: musimy się przygotować (jak by można było to zrobić) i przeczekać.
Jedynym pocieszeniem jest to, iż gdy bogowie nowego rozdania będą dzielić skórę na niedźwiedziu, to Polski nie będą mogli pominąć z przyczyn politycznych: będzie tak skonstruowana, aby powstrzymać nadmierny rozrost siły państwa sąsiedniego. Najgorsze jest jednak to, iż wielu Polakom ta informacja, dla zapewnienia świętego spokoju, w zupełności wystarczy. Była więc Polska francuska i sowiecka, a teraz prawdopodobnie będzie amerykańska lub niemiecka. Na uczelniach powstaną „odważne” prace z odpowiedzią, która z nich była najlepsza, oczywiście bez żadnego punktu odniesienia. Taki jest los ludności pozbawionej polskiego azymutu, która choćby nie stara się odzyskać tej kondycji moralnej i intelektualnej, którą legitymowała się przedwojenna Polska i jej inteligencja.