Referendum w Nysie odbędzie się w niedzielę 27 kwietnia. Tego dnia mieszkańcy gminy będą decydować o tym, czy pozbawić Kordiana Kolbiarza z funkcji burmistrza, a także czy odwołać całą Radę Miejską.
Inicjatywa referendum zrodziła się jesienią ubiegłego roku. Wyszli z nią mieszkańcy niezadowoleni z działań władz Nysy podczas wrześniowej powodzi. Zarzucali m.in. chaos komunikacyjny oraz pozostawienie ludzi samym sobie. Choć w toku zbiórki podpisów zwracali też uwagę na inne kwestie związane z tym, co dzieje się w Nysie pod obecnym zarządem. Przykładem działalność Agencji Rozwoju Nysy czy fakt, iż część radnych to jej pracownicy.
Burmistrz Kordian Kolbiarz oraz jego zaplecze od początku ogłoszenia inicjatywy referendum stoją na stanowisku, iż opiera się ona na kłamstwach, insynuacjach i manipulacjach. Argumentują, iż osoby w nią zaangażowane chcą przejąć władzę w Nysie. Przekonuje, iż ich celem są też destabilizacja i zatrzymanie rozwoju gminy.
Referendum w Nysie. Kradzież banerów
Wymiana ciosów trwa już od dłuższego czasu. Była nią m.in. „afera zegarkowa”. Ostatnią odsłoną konfliktu była kradzież banerów zachęcających do udziału w referendum w Nysie.
– Doszło do niej w sobotę 12 kwietnia – mówi Patryk Cichy, jeden z inicjatorów referendum. – Banery wisiały na posesjach osób prywatnych na terenie Nysy i sołectw. Mieliśmy zgodę na ich wywieszenie. Ktoś te banery ukradł. Straty szacujemy na kilka tysięcy złotych.
Patryk Cichy zaznacza, iż sprawa została zgłoszona w prokuraturze.
– Od pewnego czasu obserwujemy coś bardzo niepokojącego. Ktoś uszkodził samochód jednego z sympatyków referendum w Nysie. Ja odbieram anonimowe telefony z pogróżkami. Wszystko za to, iż chcemy, aby ludzie poszli zagłosować czy chcą dalej tej władzy w Nysie, czy nie. Mamy swoje zdanie, ale nie narzucamy nikomu jak ma głosować – argumentuje.

Burmistrz Nysy: To nie święto demokracji
Na facebookowej grupie sympatyków referendum w Nysie nie brak głosów, iż te działania inspirowane są przez władze Nysy. Zwróciliśmy się do burmistrza Kordiana Kolbiarza z prośbą o odniesienie do sugestii i zarzutów komitetu referendalnego. Czekamy na odpowiedź, jak ją otrzymamy, to materiał będzie zaktualizowany.
Nie jest natomiast tajemnicą, iż tak, jak komitet referendalny zachęca do udziału w głosowaniu, tak burmistrz i jego zaplecze do niego zniechęcają. Mieszkańcy otrzymują ulotki zachęcające ich do tego, aby 27 kwietnia zostali w domach.
„Nie dajcie sobie wmówić, iż referendum w Nysie to święto demokracji. Ci ludzie chcą nam zafundować jedynie święto nienawiści” – napisał Kordian Kolbiarz na Facebooku.
„Członkowie komitetu referendalnego nie proponują żadnego programu, ani niczego, co buduje” – zarzuca.
Referendum w Nysie. Frekwencja będzie kluczowa
Zniechęcanie do udziału w referendum w Nysie wynika z prostego faktu: kluczową rolę gra frekwencja. jeżeli w głosowaniu nie weźmie udziału odpowiednio wysoka liczba mieszkańców, to jego wyniki nie będą ważne. Nawet, jeżeli wszyscy uczestniczy głosowania poparli odwołanie burmistrza i rady miejskiej.
Nie mówimy tu o małych liczbach. W obu przypadkach w referendum musi wziąć udział 3/5 z liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu.
Przy głosowaniu nad odwołaniem burmistrza Nysy, musiałoby w nim uczestniczyć prawie 11,7 tys. osób. W przypadku rady miejskiej niecałych 11,5 tys. osób.
Dlatego inicjatorzy referendum w Nysie dążą do mobilizacji na 27 kwietnia. A władze Nysy działają w kierunku przeciwnym. Smaczkiem całej sytuacji jest fakt, iż referendum w Nysie – jeżeli okaże się skuteczne – może wywrócić polityczny stolik w powiecie.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania