Romanowski jest jak król Julian z kreskówki. Ale skończy o wiele gorzej

2 dni temu
Mam nieodparte wrażenie, iż Marcin Romanowski zadziałał jak król Julian ze znanej kreskówki o zwierzakach z Madagaskaru. "A teraz prędko, zanim dotrze do nas, iż to bez sensu" – powiedział sobie i zwiał na Węgry. Przy okazji koncertowo psując swoją przyszłość. Bo w tej historii nic się dobrze nie skończy.


Ucieczka Romanowskiego na Węgry na pierwszy rzut oka może wyglądać na sukces, bo były wiceminister przecież nie jest w areszcie i nie czeka na proces za kratami. Ale tak naprawdę to jego wielka porażka. Dlaczego? Bo Romanowski kupił sobie bilet w jedną stronę do miejsca, które rajem nie jest i nie będzie.

Poza tym do Polski może wrócić o wiele szybciej, niż by się spodziewał, oczywiście wbrew własnej woli. Jego pozycja negocjacyjna jest zerowa.

Orbán nie będzie rządził wiecznie


Co się stanie, jeżeli Węgry przestaną być bezpieczną przystanią dla Romanowskiego? Tego się nie da wykluczyć, to jest wręcz bardzo prawdopodobne. Przecież wybory u Madziarów (na początku 2026 roku) może wygrać Peter Magyar, lider coraz silniejszej opozycji. Zresztą już piętnował Orbána za udzielanie azylu Romanowskiemu. Romanowskiego może więc czekać zaledwie nieco ponad rok względnej wolności na Węgrzech.

Uważam, iż między bajki włożyć można jakieś tajne wsparcie czy układy Orbána z Trumpem na temat Romanowskiego. Trump nie ma w tym absolutnie żadnego interesu, no może poza destabilizowaniem Unii Europejskiej. Ale o istnieniu Romanowskiego prawdopodobnie nie słyszał.

Duda nie będzie rządził wiecznie


Gdyby nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce wygrał Karol Nawrocki, to Romanowski przynajmniej miałby szansę na ułaskawienie. Ale to by i tak oznaczało konieczność spędzenia wielu miesięcy w więzieniu. Sądy nie dadzą się teraz nabrać na jakieś "ułaskawienia" przed wydaniem wyroku. Romanowski musiałby wrócić, dać się aresztować, przejść przez proces. Jakiś złośliwy prokurator mógłby złożyć apelację.

Pamiętacie, iż proces Kamińskiego i Wąsika trwał prawie 10 lat? Oni oczywiście tyle czasu w aresztach nie spędzili. Ale Romanowski musiałby się liczyć z przynajmniej (w najlepszym przypadku) kilkoma miesiącami w pasiakach.

I z pewnością żaden sąd nie uchyliłby mu aresztu, bo przecież Romanowski z pełną premedytacją już przed wymiarem sprawiedliwości zwiał. I to tak, iż aż się za nim kurzyło. Nie wyjdzie więc za kaucją, za dobre sprawowanie. Zbyt duże ryzyko, iż znowu zwieje.

Wedle najbardziej prawdopodobnego scenariusza, wybory prezydenckie w Polsce wygra Rafał Trzaskowski. O którym wiadomo, iż zrobi to, czego nie robił Duda (np. mianuje ambasadorów). I wiadomo, czego nie zrobi. Z pewnością nie będzie szafował prawem łaski, w szczególności dla skazanych pisowców.

Co w takim razie czeka Romanowskiego?


Facet chyba tego nie przemyślał, bo wygrana Trzaskowskiego będzie oznaczała, iż przez najbliższe 5 (a może i 10 lat), będzie siedział na Węgrzech. Nigdzie się nie ruszy, bo zaraz zostałby capnięty. A tak zdesperowany, by wiać bezpośrednio na Białoruś, to jeszcze chyba nie jest.

Wiecie, jak to będzie wyglądało, prawda? Teraz co tydzień będą do niego przyjeżdżali koledzy, może napiją się wódeczki. Potem wizyty staną się rzadsze, samotność coraz bardziej dokuczliwa… Romanowski żony nie ma, ślubował celibat, o dzieciach też nic nie wiadomo.

Jak sam twierdzi, wynajmuje w centrum Budapesztu dwupokojowe mieszkanie za równowartość ok. 4000 zł miesięcznie. Były minister musi coś jeść, wychodzić na miasto, robić zakupy. Ale za co? Romanowski oszczędności ma niewiele, nie wiadomo, czy ludzie, którzy go chronią, będą skłonni fundować mu przyjemne życie na obczyźnie. Pieniądze z Sejmu mogą się skończyć, marszałek Hołownia usilnie nad tym pracuje.

A może były wiceminister znajdzie sobie pracę? Zapewnia, iż uczy się węgierskiego. Tylko po co? Jego sytuacja może się bardzo gwałtownie zmienić.

Kto pomógł Romanowskiemu?


Jestem w stanie sobie wyobrazić, dlaczego były wiceminister zwiał na Węgry. Wy też wiecie, prawda? Romanowski już przecież był w areszcie. Nie podobało mu się tam, i w sumie trudno się dziwić. dla wszystkich człowieka pobyt w areszcie musi być traumatyzujący. Jak się okazuje, dla Romanowskiego było to doświadczenie szczególnie trudne, bo robi wszystko, by siedzenia za kratami uniknąć. Z naciskiem na "wszystko".

No i jeszcze jedno: ktoś temu Romanowskiemu musiał pomóc w szybkiej ekspedycji. Wiemy też, iż nie była to pomoc bezinteresowna. Bo przecież szansa, iż Romanowski w zamian za nieumieszczanie go za kratami zrobi naprawdę dużo, jest duża. Słowem: mógłby zacząć sypać.

Ktoś mu więc pomógł w ucieczce, by przypadkiem nie zaczął mówić prokuratorom zbyt wiele. A Romanowski na ten układ poszedł, prawdopodobnie jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jak głęboko wkopał się w brzydko pachnące błoto.

Ciągle pozostaje pytanie: co dalej z Romanowskim?


Nasz były dzielny były wiceminister zaledwie odsuwa od siebie nieuniknione. On w końcu zostanie złapany, aresztowany i osądzony. A potem prawdopodobnie osadzony w odosobnieniu. Zamiast wziąć to na klatę, tylko odwleka wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny.

A przypomnijmy: jest oskarżony o udział w wielomilionowych przekrętach, do których dochodziło w Funduszu Sprawiedliwości. Mało to męskie, mało chrześcijańskie. No i po prostu głupie.

Romanowski zachowuje się jak król Julian, który myśli, iż jak zamknie oczy, to go nie widać.

Idź do oryginalnego materiału