Roman Giertych pozywa neosędziego Drajewicza: „Dość bezkarności nominatów PiS!”

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Roman Giertych pozywa neosędziego Drajewicza: „Dość bezkarności nominatów PiS!”


Roman Giertych zapowiedział złożenie pozwu przeciwko tzw. neosędziemu Drajewiczowi, który – jak twierdzi – wydał nielegalne orzeczenie umożliwiające CBA jego podsłuchiwanie. Sprawa ma związek z okresem rządów PiS i szeroko komentowanymi nielegalnymi włamaniami realizowanymi przez służby specjalne na telefony komórkowe polityków, adwokatów czy biznesmenów oraz hierarchów kościoła.

W swoim oświadczeniu Giertych ujawnił, iż pierwotnie prawdziwy, niezależny sędzia odmówił zgody na podsłuch. Dopiero po odwołaniu CBA sprawę rozpatrzył sędzia Drajewicz – świeżo delegowany z sądu rejonowego do apelacyjnego przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę. To właśnie on miał zmienić wcześniejsze postanowienie i wydać zgodę na inwigilację.

Problem w tym, iż – jak przypomina Giertych – już w 2021 roku Sąd Najwyższy orzekł, iż wszystkie orzeczenia Drajewicza są nieważne, ponieważ jego delegacja była niezgodna z prawem.

„Panie Drajewicz! Za nielegalne orzeczenie, które pozwoliło CBA mnie podsłuchiwać, pozwę Pana. Dość bezkarności nominatów PiS!” – napisał Giertych.

Były wiceminister sprawiedliwości i obecny poseł KO zapowiedział również, iż zwrócił się do prokuratora generalnego Wiesława Żurka o wszczęcie postępowania z art. 231 §2 kodeksu karnego – dotyczącego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Według Giertycha, skutkiem nielegalnego orzeczenia było zgromadzenie i kopiowanie jego rozmów z klientami, a także częściowe upublicznienie nagrań. Miało to przynieść korzyści polityczne sojusznikom Ziobry poprzez możliwość śledzenia działań opozycji.

„Nikomu nie daruję podsłuchiwania mnie, moich klientów, moich bliskich. Okazuje się, iż te podsłuchy od początku były nielegalne, bo delegat Ziobry bezczelnie zmienił orzeczenie sądu. PiS dlatego zrobił zamach na sądy – żeby móc nas podsłuchiwać!” – podsumował Giertych.

Sprawa może mieć poważne konsekwencje – zarówno dla samego Drajewicza, jak i dla systemu delegacji sędziów w czasach Zbigniewa Ziobry.

Idź do oryginalnego materiału