Nie ma co ukrywać, iż niewielu jeszcze kilka tygodni temu przewidywało zmianę w fotelu szefa MSWiA. **Tomasz Siemoniak, zaufany i bliski współpracownik Donalda Tuska, nie stał raczej w pierwszym szeregu ministrów, którzy mogliby zostać odwołani.** Wprawdzie pojawiały się spekulacje mówiące o tym, iż w ramach rekonstrukcji Siemoniak będzie musiał **wybrać między teką ministra koordynatora służb specjalnych a resortem spraw wewnętrznych i administracji**, jednak wielu nie dawało wiary takiemu obrotowi spraw. Decyzje szefa rządu okazały się jednak znacznie bardziej zaskakujące niż przewidywano. I mimo, iż Siemoniak nie został pozostawiony na politycznym „lodzie” – wciąż nadzoruje służby specjalne – to odebranie mu szefowania w jednym z kluczowych resortów siłowych nieco osłabia jego pozycję w rządzie. Choć nie jest wcale wykluczone, iż nie powróci on – za jakiś czas – na stanowisko w tym lub innych resorcie związanym z bezpieczeństwem. Obecne rządowe roszady pokazują dobitnie, iż **w polityce, nie ma rzeczy niemożliwych. **