Wywiad red. Konrada Rękasa dla portalu Ukraina.ru
Ukraina.ru: Panie Konradzie, według większości analityków najważniejszym wydarzeniem 2024 roku było zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. A jakie wydarzenia minionego roku, Pana zdaniem, mogą zakwalifikować się do drugiego i trzeciego miejsca w rankingu?
Konrad Rękas: Z uznaniem przełomowości wyboru Donalda Trumpa wolę wstrzymać się do podsumowania jego drugiej kadencji. Jak dotąd bowiem choćby w sferze deklaracji nie pojawiło się bodaj nic wykraczającego poza standardową wymianę administracji w obrębie systemu. Oczywiście, wybory, a więc przejaw nastrojów społecznych we wciąż pierwszoplanowym państwie globu – to sprawa ważna, jednak czy na pewno będzie mieć tak znaczący wpływ na najważniejsze współczesne trendy transformacyjne świata, jak np. postępująca dedolaryzacja, utrata kontroli inflacyjnej dzięki mechanizmów monetarnych w strefie dolara i związanych z nim funta i euro oraz perspektywa globalnej wojny o zasoby niezbędne dla kontynuowania motywowanej klimatycznie transformacji energetycznej oraz dalszego postępu czwartej rewolucji przemysłowej?
Właśnie w kontekście tych przyspieszających procesów należy widzieć zdarzenia geopolityczne, jak stopniowa emancypacja Afryki, dalsze napięcia w Ameryce Południowej i Azji Południowo-Wschodniej oraz oczywiście konflikty na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie, a także schyłek liberalnej demokracji przedstawicielskiej w strefie dominacji amerykańskiej, zapoczątkowany wydarzeniami na jej obrzeżach, w tym w Rumunii, Mołdawii, poniekąd także Gruzji, jednak spodziewany także w tak zwanych demokratycznych państwach Zachodu. Możemy zatem zakładać, iż stoimy w obliczu wielkich przemian oblicza świata, których objawy już widzimy, choć jeszcze nie wszyscy i nie zawsze zdajemy sobie sprawę z ich znaczenia. Tak to już bowiem bywa z nową normalnością, iż musi się nam objawić albo bardzo szybko, byśmy nie zauważyli samej zmiany, albo bardzo wolno, by tym łatwiej było tranzycję ignorować.
Ukraina.ru: W naszej części świata już trzeci rok głównym problemem pozostaje konflikt zbrojny pomiędzy Rosją a Ukrainą. Czy miniony rok stał się w nim punktem zwrotnym, czy to może dopiero przed nami?
KR: Mimo przejściowych trudności inicjatywa strategiczna w tej wojnie pozostaje po stronie rosyjskiej, jednak wciąż trudno mówić o przełomie. Charakter konfliktu nie zostawia miejsca na spektakularne sukcesy, a używane technologie pola walki już dawno kazały porzucić marzenia o łatwych powtórkach z bitwy na Łuku Kurskim.
Oczywiście, znane są przykłady kampanii błyskawicznych, wszak rok 2024 zaczęliśmy od formalnej likwidacji Górskiego Karabachu w wyniku azerskiej ofensywy przeprowadzonej jesienią 2023 r., wszyscy też chyba byli pod wrażeniem tempa upadku rządów prezydenta Baszara al-Asada. W porównaniu z wojną na Ukrainie były to jednak ograniczone operacja zbrojne, o dużym, ale głównie makroregionalnym znaczeniu geopolitycznym. W przypadku Ukrainy mamy natomiast do czynienia z konfliktem celowo lokalizowanym, jednak w istocie globalnym. To tłumaczy przewlekłość walk i wagę, jaką do ich kontynuowania przykłada się na Zachodzie, w tym zwłaszcza w Europie Zachodniej. Musimy bowiem pamiętać, iż wojna ukraińska jest w dalszym ciągu drugim obok ideologii klimatycznej uzasadnieniem cywilizacyjnych, technologicznych i ekonomicznych przemian w europejskiej części NATO, a zatem jej kontynuowanie za wszelką cenę pozostaje nadrzędnym celem miejscowych klas dominujących. Załamanie Kijowa i będące jego nieuchronnym efektem denazyfikacja i demilitaryzacja Ukrainy będą zatem oznaczać bankructwo nie tylko polityki bezpieczeństwa Zachodu, ale także zakwestionują same podstawy europejskiej polityki energetycznej, a więc i przemysłowej. W sytuacji rosnących napięć na tle socjalnym i rasowym w Europie rosyjskie zwycięstwo stanowi zatem śmiertelne niebezpieczeństwo dla zachodnich elit i ich słabnącego panowania.
Ukraina.ru: Ze wszystkich sąsiadów Ukrainy Polska pozostaje najbardziej zaangażowana we wspomniany konflikt. Jakie są tego konsekwencje dla państwa i społeczeństwa polskiego?
KR: Warto tym razem wyeksponować następstwo pozytywne, w postaci rosnącej świadomości fatalnych skutków oficjalnego polskiego zaangażowania w ten konflikt. Lepiej późno niż jeszcze później – tak można podsumować coraz głośniejszą i powszechną krytykę ponoszonych kosztów, w tym zwłaszcza tych związanych z utrzymywaniem uprzywilejowanych rzesz ukraińskich przesiedleńców do Polski. Ich masowa obecność nie jest też już tak bezczelnie ukrywana i kwestionowana, jak przez pierwsze dwa lata konfliktu. Dziś mało kto zaprzecza, iż dokonano istotnej zmiany składu etnicznego państwa polskiego, wprowadzając do niego skokowo ok. 3,5 miliona ukraińskich przesiedleńców, wraz z nimi wpuszczając także masy Kaukazców i imigrantów z Azji a choćby z Bliskiego Wschodu, korzystających z kanałów przerzutowych przez Ukrainę, świadomie niekontrolowanych przez stronę polską. Na masową skalę powtórzono zatem operację, która przed ćwierć wiekiem zapuściła w Polsce (a przez Polskę także dalej w Europie) mafię czeczeńską, której pierwsze ośrodki w III RP powstały w bardzo podobny sposób – na bazie politycznego przyzwolenia i zaproszenia skierowanego do pokonanych przez Rosję islamskich terrorystów. Przez ostatnie dekady Polacy zdążyli zapomnieć co to znaczy zorganizowana przestępczość. Teraz, wraz z napływem nowych przesiedleńców, wszystko to, niestety, zaczynamy sobie przypominać w ekspresowym tempie. Pocieszającym pozostaje zaś, iż wciąż jeszcze nie jest za późno, by problem ten rozwiązać. Zwłaszcza, gdy system polityczny nie pozostało w pełni domknięty, jakieś wybory wciąż jeszcze się odbywają, a cenzura nie jest 100-procentowa.
Ukraina.ru: Europejscy wyborcy i politycy w 2024 roku coraz bardziej sprzeciwiali się próbom zadania przez kolektywny Zachód strategicznej porażki Rosji – mam tu na myśli wyniki wyborów we Francji, Austrii i Rumunii, a także działania Viktora Orbana i Roberta Fico. Dlaczego nie weszło to do głównego nurtu, pomimo spadku gospodarki i poziomu życia w Europie?
KR: To, czego chcą wyborcy państwa europejskich, a co dostają po kolejnych wyborach to dwie różne kwestie. Rażącym tego przykładem jest choćby Zjednoczone Królestwo, w którym lipcowe zwycięstwo Partii Pracy związane było z potwierdzonym przez sondaże masowym poparciem dla re-nacjonalizacji m.in. przewozów publicznych, poczty i zwłaszcza firm energetycznych i wodociągów, sprzeciwem wobec prywatyzacji ochrony zdrowia, żądaniem powrotu do zasad państwa dobrobytu i polityki zatrudnienia, a także kategoryczną opozycją wobec strategii zaciskania pasa (Austerity) Tymczasem labourzyści swoje rządy zaczęli od odebrania dopłat dla emerytów do kosztów ogrzewania, utrzymania limitu zasiłków socjalnych tylko dla dwójki dzieci oraz wprowadzenia eutanazji na życzenie. Czy za tym głosowali wyborcy sir Keira Starmera? Nie, ale właśnie to otrzymali, podobnie zresztą jak wyborcy w Polsce, których jedyną frajdą ma pozostawać, iż są okradani i oszukiwani przez uśmiechniętą koalicję, a nie przez PiS.
Oczywiście prowadzi to do wzrostu frustracji, objawiającej się na Zachodzie bądź to przez absencję wyborczą, bądź przez głosowanie na formacje populistyczne, przeważnie zresztą zinfiltrowane i kontrolowane przez system (jak Reform UK czy wcześniej Bracia Włosi). Pod tym względem jednak również nie powinniśmy mieć złudzeń, już niedługo bowiem przekonamy się prawdopodobnie o słuszności starego powiedzenia, iż gdyby w tzw. liberalnej demokracji wybory mogły coś zmienić – to by zostały zakazane.
Ukraina.ru: Jakie są Pana prognozy na rok 2025, przede wszystkim dotyczące wydarzeń w trójkącie Polska-Rosja-Ukraina?
KR: jeżeli Rosja chce przegrać tę wojnę, a w dalszej perspektywie także znaleźć się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia nie tylko swojej pozycji międzynarodowej, ale i bezpieczeństwa własnych obywateli – wówczas powinna zgodzić się na suflowane w tej chwili amerykańskie warunki zawieszenia broni i rozejmu. Faktem jest też jednak, iż jeżeli Rosja chce utrzymać się na ścieżce rozwoju – powinna dążyć do nie tyle szybkiego, co strategicznego rozstrzygnięcia na Ukrainie tak, by mieć rozwiązane ręce wobec perspektywy kolejnych konfliktów w różnych częściach globu, także wzdłuż swoich południowych granic. Nie jest to bynajmniej sprzeczne z dążeniem do pacyfikacji, uspokojenia środowiska międzynarodowego, dającego możliwość powrotu do oczekiwanych przez społeczeństwo rosyjskie korzystnych wewnętrznych przemian społeczno-ekonomicznych. Nikt nie zamierza dawać Rosjanom takiego prezentu, jakim byłby czas na wzmocnienie wewnętrzne. W dającej się przewidzieć przyszłości nie uda się Rosji wrócić do krzepiącej drzemki geopolitycznej. Bez zwycięstwa na Ukrainie Rosja nie będzie mogła bronić swych interesów na innych potencjalnych frontach, w tym cała rzecz.
Dla Polski natomiast optymalna strategii wobec konfliktu ukraińskiego pozostaje niezmienna i sprowadza się do trzymania od niego jak najdalej. Niestety, decyzje w tej sprawie zapadają poza Polską, choć już ich wykonywanie nie jest poza zasięgiem polskiego wpływu. Pomimo rosnących kosztów kolejny rok nasz kraj nie został wciągnięty do bezpośredniej wojny. Czy jednak uda się ten… sukces powtórzyć w roku 2025 – oto prawdziwe wyzwanie dla wszystkich Polaków.
Rozmawiał Oleg Chawicz