RECYDYWA STALINIZMU W POLSKIM RADIU W LIKWIDACJI

1 tydzień temu

Nie daję rady słuchać Polskiego Radia. Po jego zdobyciu przez pałkarzy Donalda Tuska i Bartłomieja Sienkiewicza, dokonanym w samą niemal czterdziestą drugą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, wypełniło się ono przekazem niewspółmiernie bardziej toksycznym od znanego mi z upiornych lat wojny polsko – jaruzelskiej.

Powinno być właśnie obchodzone stulecie Polskiego Radia, które w swych dziejach miało mnóstwo powodów do wielkiej chwały. Za pierwsze „pojawienie się Polski w eterze” uznać chyba należy wyemitowaną w roku 1918 z Warszawy informację o odzyskaniu przez Polskę niepodległości i odbudowie naszego państwa. Nie da się jednak tego faktu zaliczyć do historii radiofonii. Pierwsza stacja radiowa nadająca audycje odbierane przez radiosłuchaczy pojawiła się dopiero w roku 1920 w Stanach Zjednoczonych. Krótko potem swoje Radio uruchomiła bolszewicka Rosja, Wielka Brytania i Niemcy, które w roku 1924 dorobiły się też ośrodka radiowego i stacji nadawczej we Wrocławiu. Polska nie pozostawała daleko w tyle – na początku roku 1925 w Warszawie zaczęły być nadawane audycje eksperymentalne a od roku 1926 – regularne, codzienne. A w związku z tym, iż nadajniki berliński i wrocławski pokrywały swym zasięgiem Wielkopolskę i Śląsk – gwałtownie powstały polskie, dzięki którym polskie audycje mogły być słyszane choćby w zachodnich Niemczech. Niemal od samego początku potężny był też zasięg kolejnych regionalnych rozgłośni Polskiego Radia. Np. Polskiego Radia Lwów z powodzeniem można było słuchać na całym Dolnym Śląsku. Przez cały okres międzywojenny Radio Lwów prowadziło też ostrą polemikę z od początku bardzo napastliwym i zawsze krańcowo antypolskim Breslauer Rundfung. „Wesoła Lwowska Fala” bez końca wyśmiewała niemal bez przerwy nadawane znad Odry ataki na wszystko, co polskie. Potężnym akordem było dla polskiej radiofonii zbudowanie w roku 1931 dwóch masztów radiowych w podwarszawskim Raszynie. Obydwa miały po 280 metrów wysokości i nadając z mocą 120 kW aż do ich zniszczenia w czasie Kampanii Wrześniowej stanowiły najsilniejszą stację nadawczą w Europie. Jakości emisyjnej towarzyszyła jakość programowa. Powstawały kolejne stacje regionalne oraz drugi ogólnopolski program Polskiego Radia. A w związku z tym, iż polskich audycji słuchać można było na obszarze całego kontynentu – furorę robiły polskie koncerty m.in. fortepianowe. O prawo ich transmitowania na swoich antenach poprosiło kilka wielkich rozgłośni zagranicznych, m.in. BBC.

Współpraca z Brytyjczykami trwała choćby w latach PRL -u. Wyspecjalizowany w elitarnym repertuarze program czwarty a potem drugi Polskiego Radia swoje audycje wymieniał m.in. na koncerty londyńskiego Saint Martin in the Fields a wielki dyrygent Nevil Mariner stał się niemal codziennym gościem polskich radiosłuchaczy. Z kolei masowość słuchania przez polską młodzież Radia Luxemburg zmusiła komunistycznych decydentów do utworzenia polskiego programu z dużą dawką zachodniej muzyki młodzieżowej. Tak powstał Trzeci Program Polskiego Radia, który słuchany był nie tylko w Polsce, ale też w paru innych „demoludach”. Wielkim osiągnięciem polskiej radiofonii było wzniesienie w roku 1974 masztu radiowego w Gąbinie. Aż do jego katastrofy w roku 1991 był on najwyższą, bo liczącą ponad 646 metrów, budowlą świata. Wprawdzie służył także celom militarnym, np. radiostacjom okrętów podwodnych, ale umożliwiał odbiór polskich audycji choćby w północnej Afryce i na wschodnich połaciach Syberii.

Oczywiście – w czasach komunistycznych królowała w Polskim Radiu komunistyczna propaganda. Do roku 1980 codziennością były audycje takie, jak „Tu Jedynka”, w których hity zachodniego rocka przeplatały się z opowieściami o społecznych patologiach, wyzysku świata pracy, bezrobociu, kolosalnych zbrojeniach i innych nieszczęściach, jakoby mających stanowić zasadniczą treść życia w Europie Zachodniej i USA. Zawartość radiowych audycji radykalnie zmieniła się po strajkach z Sierpnia 1980 i utworzeniu związku Solidarność. Od tego czadu nie było już „Tu Jedynka”, choć przekazu propagandowego oczywiście nie brakowało. Pojawiły się jednak cykle audycji takich, iż sam nie wierzyłem wtedy własnym uszom. Z felietonów Ewy Szumańskiej dowiadywałem się np. o życiu w dobrze jej znanych Stanach Zjednoczonych. I to był dla mnie wtedy prawdziwy szok. Bo właśnie od mówiącej do mikrofonu Radia Wrocław Ewy Szumańskiej dowiadywałem się wtedy, iż najmniej zarabiający amerykański robotnik za swoją proletariacką pensję jest w stanie kupić sobie co najmniej kilka razy więcej, niż za swoje – oboje moich rodziców. W 1981 roku Polskie Radio wyemitowało też serię audycji pt. „Dni Walczącej Stolicy”, opowiadających o każdym kolejnym dniu Powstania Warszawskiego. Treść tych audycji była tak znakomita, iż parę lat później – w analogicznym cyklu wyemitowała je Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa.

Posierpniowa „odnowa” nie trwała jednak długo. Po 13 rudnia 1981 z Polskiego Radia wylecieli na bruk wszyscy przyzwoici dziennikarze. A zaraz po masakrach w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy ich miejsce zastępowały osoby w rodzaju Moniki Olejnik – z wykształcenia, jak w tym przypadku, zootechniczki. Najważniejsze było jednak to, żeby były to dzieci wysokich oficerów komunistycznej SB.

W roku 2016 Polskie Radio osiągnęło wreszcie stan optymalny, w którym zasadnicze cztery programy realizowały konkretne cele programowe. Najbardziej popularny Program Pierwszy – miał najpotężniejszy zasięg, mógł być słuchany choćby w najdalszych zakątkach Europy i jeszcze dalej. Dwójka – pozostała programem przeznaczonym do upowszechniania „kultury z wyższej półki”. Trójka kontynuowała tradycję stacji młodzieżowej i rozrywkowej natomiast zamiast Programu Czwartego nadawać zaczęło Polskie Radio 24. I ten ostatni kanał polskiej radiofonii publicznej okazał się być nowością najbardziej wartościową. Oprócz serwisów informacyjnych i publicystyki na dobrym poziomie pojawiły się cykliczne audycje poświęcone np. historii XX wieku. Taki format spotkał się z dużym zainteresowaniem słuchaczy i to on w największej mierze oznaczał, iż polska radiofonia publiczna – mocno poszła w górę pod względem jakości i zasięgów. W ponurym grudniu 2023 wszystko to zostało brutalnie zmarnotrawione. Wyrzuceni z pracy zostali wszyscy dobrzy dziennikarze. Od tego czasu każde włączenie Polskiego Radia 24 doprowadzać musi do przerażenia i czarnej rozpaczy. Doskonale pamiętam Polskie Radio z najczarniejszych miesięcy stanu wojennego i nie ulega dla mnie najmniejszym wątpliwościom, iż ówczesna propaganda w porównaniu z tą, którą dziś tętni na antenie PR 24 to było coś, co kiedyś nazywano słowami „Michałki”, „Małe Miki”, „Strachy na Lachy”. Opluwania i oszczerstwa wymierzone w stanie wojennym w NSZZ Solidarność to naprawdę nic w porównaniu z tymi kalumniami, jakie od grudnia 2023 niezmiennie miota się na antenie Polskiego Radia 24 w rząd Mateusza Morawieckiego. Używa się przy tym słów, jakich w całym swoim życiu z radioodbiornika nigdy nie słyszałem. Po ostatnich publicznych wystąpieniach Donalda Tuska i „ministry” Nowackiej domyślać się można, skąd płyną wzorce tej nazwijmy to – „retoryki”. jeżeli najważniejsze osoby w państwie o swoich politycznych przeciwnikach potrafią używać słów „zło, syf, zgnilizna” to czego się spodziewać po funkcjonariuszach ich aparatu propagandy? Sam zastanawiałem się, skąd reżim Tuska wytrzasnął miernoty zdolne eter publicznej radiofonii wypełniać aż tak nikczemną i bezdennie durną paplaniną. Niedawno, właśnie ze słów wyemitowanych na antenie Polskiego Radia 24, dowiedziałem się – skąd. Któryś z osobników występujących w roli dziennikarza wystękiwał bowiem swoje ubolewania na temat niewielkiego entuzjazmu Polaków dla farm wiatrowych. I przy tej okazji podzielił się ze słuchaczami wspomnieniem słów swojego ojca. Jak się okazało – ojciec ten był w latach stalinowskich na stanowisku ministerialnym a wspomnienie dotyczyło elektryfikacji. Człowiek występujący w roi dziennikarza stwierdził, iż jego ojciec też kiedyś zmagał się z ciemną polską masą, która nie chciała mieć w domach prądu elektrycznego. Przyczyną tego „niechcenia” miał być lęk o to, czy po podłączeniu do chałupy prądu krowy przez cały czas będą dawały mleko na kury – znosiły jajka…

Pomyślałby ktoś, iż sowiecko – antypolskie bajdurzenia, wypełniające bolszewicką propagandę – to już przeszłość. I iż przeszłością są komsomolskie opowiastki wymierzone w tzw. kułaków i innych przeciwników kolektywizacji rolnictwa. Nic bardziej mylnego – dzieci tych „zaprowadzaczy bolszewizmu” to dziś funkcjonariusze propagandy. Kiedyś mieli do dyspozycji kołchoźniki, dzisiaj mają antenę Polskiego Radia. Tego o tak długiej i bogatej historii i od dwóch już prawie lat postawionego w stan likwidacji. Tego, z anteny której dzieci naczelnych stalinistów emitują dziś najczarniejszą propagandę, czasem choćby wypełnioną nieskrywaną pogardą dla Polski i Polaków…

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału