
W 2017 roku wspólnymi panów siłami, wspartymi siłami reszty radnych PiS, uchwaliliście panowie zmianę nazwy ulicy noszącej miano jakiegoś Rudnickiego na ulicę z dumną nazwą Feliksa Borodzika.
Feliks Borodzik 13 kwietnia 2013 roku został odznaczony przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. To drugie co do ważności (po Orderze Orła Białego) cywilne odznaczenie polskie. A wiadomo, że prezydent Lech Kaczyński w swej decyzji mylić się nie mógł.
Pięć lat później, 13 sierpnia 2013 roku, rzeczony właściciel orderu i krzyża wybrał się w drogę do Stwórcy i umarł.
A już w 2017 roku panowie radni z Mielca dostali prawdopodobnie polecenie uczczenia go przez nadanie jakiejś godnej ulicy jego imieniem. Z którego to polecenia starali się wywiązać jak najlepiej.
Starali się wywiązać tak dobrze, iż zupełnie olali moje (wyrażone w felietonie) poważne wątpliwości co do nieskazitelności charakteru tegoż człowieka, którego oni mieli za bohatera nowej, już nie komunistycznej III Rzeczypospolitej. Nie wiem, czy mieli go za bohatera z własnego przekonania, czy przekonani poleceniem z partyjnej góry.
Poniżej link do mojego felietonu ze szczegółami o Feliksie Borrodziku.
https://andrzejtalarek.blogspot.com/2020/07/borodzik-feliks-wzor-dla-radnych-i.html
Tu tylko zasygnalizuję, iż wzmiankowany powyżej człowiek, barany przez naszych panów radnych za bohatera, miał bardzo dziwny życiorys. W czasie wojny działał w harcerstwie i AK, po wojnie w organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN) za którą to działalność miał w 1947 roku być aresztowany przez NKWD. Ale on dzielnie uciekł sowietom z aresztu. Potem był dwa lata w wojsku, potem ukończył Politechnikę Warszawską w dziedzinie konstrukcji płatowców, został inżynierem, a na początku 1952 roku został skierowany do WSK Mielec, do pracy. I tam zaraz został kierownikiem najważniejszego wydziału produkcyjnego, czyli W50. I produkowano tam wtedy tajność nad tajnościami, samoloty odrzutowe LiM budowane na rosyjskiej licencji MiG15 i wysyłane na wojnę koreańską.
Fajne, co? Działalność w WiN, areszt NKWD, politechnika i kierowanie najtajniejszym wydziałem produkcyjnym w południowej Polsce.
Ja wtedy swoje, a panowie radni swoje. Co nas będzie komuch Talarek pouczał o patriotyzmie. Jak wzięli i się zawzięli, to uchwalili. I zmienili Rudnickiego na Borodzika (Feliksa?).
Szczerze mówiąc, nie miałem świadomości tej durnoty, bo bym wcześniej o niej napisał.
Ale sprawa się rypła, jak to zwykle bywa z takimi dętymi sprawami. Jeden z mieszkańców Mielca, prawicowy, ale myślący, nadał sprawę do IPN – u. I tenże, już kierowany przez pana kandydata Nawrockiego, przysłał w 2023 roku do Rady Miasta pismo z sugestią, by powtórnie zdekomunizować raz zdekomunizowaną ulicę.
Moim zdaniem Feliks Borodzik był też w PZPR, bo inaczej by nie mogło wtedy być, ale o tym Internety milczą. A skoro pan Piotrowicz, ps. Sędzia TK, mógł być w PZPR, a jest nasz (czytaj pisowski), to nie musi się na to zwracać specjalnej uwagi. Góra wie, co dobre. I kto dobry. No chyba iż chodzi o Talarka, któremu bycie w PZPR pan Przewodniczący zarzuca przy każdej okazji. Nie mówiąc już o składanej kiedyś propozycji, iż jak mu się Polska (pisowska) nie podoba, to powinien sobie znaleźć inny kraj do życia. A z kolei pan radny Zalotyński obiecał, iż mi nigdy ręki nie poda. Co wyśmiałem, bo niby kto on?
Jak pisałem powyżej, nie śledziłem sprawy ulicy Borodzika i działań panów radnych w tej materii, więc się zdziwiłem, iż jednak taka ulica w Mielcu - Cyrance jest.
Natychmiast tam pojechałem i jakieś było moje zdziwienie, gdy ujrzałem nazwę ulicy jak na zdjęciu. BORODZIKA. Jakiego Borodzika u diabła? Feliksa? Andrzeja? Macieja? Marcina? Zbigniewa?
Zastanawiam się, czy pierwotnie nie była to jednak ulica „Feliksa Borodzika” lub „F.Borodzik”, a dopiero po interwencji IPN – u zrobiono taki szczeniacki unik? Czy może jednak od początku, nie mogąc lub nie chcąc zarzucić pierwotnych zamierzeń, a jednocześnie mając świadomość kolosalnego błędu, zrobiono jak zrobiono?
Ulica Borodzika.
Powiem tak. Lata mi już ta sprawa i powiewa. I pewnie bym do niej nie wracał, gdyby nie fakt, że wciąż się do mnie przywala jakiś zacietrzewiony prawicowy działacz, wypominając mi służbę sowietom przez członkowstwo w PZPR. Choć to już minęło 35 lat. Przywala się, nie widząc samego siebie, w tej swojej działalności, która często budzi podobny niesmak u pobocznych obserwatorów, jak u nich wywoływało członkostwo w PZPR.
Nie widząc tego, że w tym czasie, kiedy ja mogłem się zmienić zupełnie, on właśnie dorósł do mentalności ówczesnych działaczy partyjnych. Bo już nie szeregowych członków, do których ja należałem.
A nie przywalał by się, gdybym, jak Piotrowicz, wychwalał PiS. A ja uparcie swoje.
Nie wiem, co zrobicie panowie radni, mający dziś pełnię władzy, z nazwą tej ulicy. Pewnie znowu wkurzycie mieszkańców tych kilku domów przy niej leżących, gdybyście próbowali zmiany.
Ja proponuję, by przerobić ją na „Ulicę brodzika dla dzieci”. To będzie godna całej sprawy i wesoła nazwa.