Publiczne pranie brudów na Lewicy. „W partii tli się bunt”

news.5v.pl 1 tydzień temu
  • Według jednej z teorii Robertowi Biedroniowi zależy na słabszym wyniku partii na Śląsku, przez co w kolejce „biorących” okręgów Dolny Śląsk i Opolszczyzna awansują o jedno miejsce, co miałoby zagwarantować mandat dla Krzysztofa Śmiszka
  • — Nie ma decyzji zarządu, więc nie ma po co się awanturować — słyszymy od ważnego polityka Lewicy
  • Czołówki list Lewicy mają być znane najpóźniej w weekend. Były premier i eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz jednak wystartuje i najpewniej otworzy listę w okręgu zachodniopomorsko-lubuskim. Marek Belka ma być jedynką w województwie łódzkim
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Gra w okręgi

— W partii tli się bunt wśród członków ze względu na autorytarny sposób zarządzania ugrupowaniem — mówi Onetowi jeden z działaczy Nowej Lewicy, partii powstałej po połączeniu Wiosny Roberta Biedronia i dawnego SLD Włodzimierza Czarzastego.

Biedroń w tej historii jest kluczową postacią. W wyborach do Parlamentu Europejskiego ma otwierać warszawską listę Lewicy. Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, iż jego życiowy partner Krzysztof Śmiszek, poseł z Wrocławia i wiceminister sprawiedliwości, dostanie „jedynkę” w okręgu dolnośląsko-opolskim.

Jeszcze do niedawno ten okręg był dla Lewicy uznawany za biorący – to znaczy taki, w którym lider listy (albo kandydat z najlepszym wynikiem) może liczyć na pewny mandat w Parlamencie Europejskim. Wszystko miało się jednak zmienić tuż po wyborach samorządowych, w których Lewica uzyskała bardzo słaby wynik – zaledwie 6,32 procent w sejmikach.

Gdyby Lewica dostałą podobny wynik w eurowyborach, mogłaby liczyć prawdopodobnie tylko na trzy mandaty w Parlamencie Europejskim. Z wewnętrznych analiz ma wynikać, iż tzw. biorące okręgi dla tego ugrupowania to w pierwszej kolejności Warszawa, Wielkopolska i Śląsk. Dolny Śląsk i Opolszczyzna, z których Śmiszek ma startować, są dopiero czwarte w tej układance. Mandat dla niego stoi więc pod znakiem zapytania.

Jak twierdzą krytycy Roberta Biedronia, europoseł i współprzewodniczący Nowej Lewicy postanowił wkroczyć do akcji. Zaproponował, by liderem śląskiej listy komitetu był przedstawiciel partii Razem, która tworzy koalicję z Nową Lewicą. A to oznaczałoby, iż na niższą pozycję zostałby przesunięty Łukasz Kohut, eurodeputowany, który w 2019 r. wszedł do PE z listy Wiosny Biedronia.

Pozostaje pytanie, jaki miałoby mieć związek ze startem Krzysztofa Śmiszka. Według jednej z teorii degradacja Kohuta miałaby sprawić, iż Lewica osiągnie na Śląsku słabszy wynik, przez co w kolejce „biorących” okręgów Dolny Śląsk i Opolszczyzna awansują o jedno miejsce, co miałoby zagwarantować mandat dla Śmiszka.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Oskarżenia

— Czy planujecie wspólne życie w Brukseli? — takie pytanie usłyszał wczoraj w studiu TVP Info Robert Biedroń.

— Krzysztof Śmiszek jest oceniany jako jeden z najlepszych parlamentarzystów, jeden z najlepszych ministrów. Takich par w polityce jest bardzo wiele i wtedy pan nie zdaje tego pytania. Zastanawiam się, dlaczego akurat w tym przypadku zadaje pan takie pytanie? — mówił oburzony europoseł i lider Nowej Lewicy.

Na wywiad Biedronia zareagował w sieci senator Lewicy ze Śląska Maciej Kopiec:

„Rodzina na swoim, ewentualnie Kevin (nie sam) w Brukseli”.

Na profilu parlamentarzysty pojawiły się również inne krytyczne komentarze pod adresem współprzewodniczącego Nowej Lewicy.

„Od pięciu lat Robert Biedroń nie odbył ani jednego spotkania z Nową Lewicą w województwie śląskim, skąd Wiosna ma polityków i polityczki w Sejmie, Senacie i Parlamentu Europejskiego” — napisał Maciej Kopiec.

Senator ocenił, iż Robert Biedroń próbuje autorytarnie zarządzać listą do czerwcowych wyborów.

„Cel? Sprowadzenie Lewicy w Parlamencie Europejskim do trio: Biedroń, Śmiszek, Scheuring-Wielgus” — dodał.

Dziś Kopiec opublikował kolejny wpis:

„Pytacie, dlaczego temat list Lewicy do Parlamentu Europejskiego omawiany jest publicznie. Także dlatego, iż Robert Biedroń, ze względu na brak argumentów i strach przed krytyką, nakazał usunięcie mnie z wewnętrznych grup dyskusyjnych naszej frakcji”.

Senator Lewicy nie odbierał dziś telefonów. Tak samo, jak Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty.

Ważny polityk Lewicy: – Nie wiem, o co chodzi Kopcowi. Nie ma decyzji zarządu, więc nie ma co się awanturować.

Cimoszewicz i Belka startują

Co ciekawe, śląski zarząd Nowej Lewicy już tydzień temu zarekomendował na „jedynkę” ze Śląska Kohuta. Szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Anna Maria Żukowska w mediach społecznościowych życzyła mu powodzenia w wyborach.

„Aniu, o czym Ty piszesz? Przecież to wy już dawno przyszliście do Razem z propozycją jedynki na Śląsku. Bo wam najbardziej zależy na Warszawie i Wrocławiu. Traktujmy siebie poważnie” – odpowiedziała jej Paulina Matysiak z Razem.

Z informacji Onetu wynika, iż kilka dni temu na Śląsk pojechali liderzy tej partii, czyli Adrian Zandberg i Magdalena Biejat. Nie wiemy, czy zapadły jakieś ustalenia. Nie udało nam się do nich dodzwonić.

Jak słyszymy, gdyby Razem rzeczywiście dostała prawo wyznaczenie lidera śląskiej listy Lewicy, wcale nie musiałby to być pojawiający się ostatnio w publikacjach poseł Maciej Konieczny. Nasze źródła twierdzą, iż w grę wchodzi również wystawienie Alicji Musiał, która ostatnio bez powodzenia startowała do parlamentu i sejmiku.

Czołówki list Lewicy mają być znane najpóźniej w weekend. Były premier i eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz jednak wystartuje i najpewniej otworzy listę w okręgu zachodniopomorsko-lubuskim. Marek Belka ma być jedynką w województwie łódzkim. Andrzej Szejna będzie liderem listy z okręgu małopolsko-świętokrzyskiego, a Anna Maria Żukowska mazowieckiego.

Według naszych źródeł do jedynki w Pomorskiem przymierzana była posłanka Katarzyna Ueberhan, w Warmińsko-Mazurskiem Paweł Krutul. Wiceminister rolnictwa Jacek Czerniak mógłby być liderem listy na Lubelszczyźnie. Nie wiadomo, kto wystartuje z okręgu kujawsko-pomorskiego. Jak słyszymy, brany był pod uwagę były wiceminister obrony i były europoseł Janusze Zemke.

W rozmowie z nami polityk potwierdził, iż „dostał telefon”, ale odmówił. — To już jest za mną. Byłem posłem i europosłem w sumie 30 lat. Dekadę spędziłem poza Polską. Już wystarczy – stwierdził.

Idź do oryginalnego materiału