Ptaszek i spółka
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami była kraina, w której żył lud pracowity, sprawiedliwy i spokojny. Pewnego razu ludzie ci z dobroci swojego serca ustalili, iż wybiorą jednego ze swej wspólnoty aby w ich imieniu gospodarzył na zamieszkiwanym przez nich obszarze. Ustalono, iż będą go za to sowicie opłacać, składając się wspólnie na jego wynagrodzenie. Wybrańcem uczynili człowieka, który przeczytał kilka książek, umiał też pisać, a niektórzy mówili, iż choćby słyszeli jak podobno w obcym języku z kimś rozmawiał. Wybraniec ten stał się dla nich Panem, dobrał sobie do roboty pomocnika, którego nazwał ekonomem, a ten z kolei wynajął parobka z koniem.
Po paru miesiącach okazało się, iż Pan na żadnej chłopskiej robocie się nie zna, ekonom zaś do swoich obowiązków podchodzi lekceważąco, jedynie parobek ze swoim koniem robił co mógł aby ludzie byli zadowoleni, sądząc, iż zarówno Pan jak i ekonom docenią ich zaangażowanie i może z wdzięczności zakupią chociaż żelazny pług aby ich praca była trochę lżejsza.
Mijały lata, cały czas Pan i ekonom obiecywali, choćby Pan razu pewnego pokazał na papierze zapis jakoby już na nowy sprzęt były zarezerwowane pieniądze, a iż parobek był „czytaty i pisaty” uwierzył w te zapewnienia.
Po niedługim czasie okazało się, iż Pan przez wrodzoną chciwość wpadł na iście diabelski pomysł, uznał, iż dodatkowych pieniędzy nie wyłoży, a jedyną szansą na zrealizowanie zakupu żelaznego pługa będzie jak zaoszczędzą na parobku i koniu. Wspólnie z ekonomem doszli do wniosku, iż ograniczą im racje żywnościowe bo zarówno parobek jak i koń wyglądają całkiem dobrze. Po roku wezwali parobka i tak mu rzekli, pieniędzy już trochę odłożonych mamy, ty zaczynasz marnieć to tobie jedzenia już nie ujmiemy ale może na koniu toby jeszcze zaoszczędził. Parobek nic nie powiedział, spuścił głowę, poszedł do obory, poklepał konia po grzbiecie i jak co dnia wzięli się za robotę.
Za jakiś tydzień, gdzieś koło południa, ekonom się zorientował, iż jeszcze nigdzie nie widział ani parobka ani konia. Zaczął poszukiwania od obory, wchodzi i patrzy, a tam zapłakany parobek klęczy nad martwym koniem. Ekonom pyta, co się stało, parobek na to: wszystko szło dobrze, koń już prawie oduczył się jeść ale jakoś tak wyszło, iż dzisiejszej nocy wziął i zdechł.
Osoby i postacie występujące w tej przypowieści:
- Pan = Wójt
- ekonom = Rada Nadzorcza
- parobek = Prezes
- Koń = ZGK (Zakład Gospodarki Komunalnej)
Oczywiście, zarówno przypowieść, jak i występujące postacie, są czystą literacką fikcją, również osoby, funkcje i przywołane instytucje są dziełem przypadku.
Kończąc pracę zawodową, a wcześniej społeczną, uznałem, iż moja działalność publiczna została wyczerpana. Jednak postępowanie Pawła Ptaszka od początku tej kadencji oraz późniejsze wypowiedzi, które mają się nijak do faktów spowodowały, iż zacząłem się z uwagą przyglądać pracy tymbarskiego samorządu.
Szanowni Państwo, w ostatnim okresie na portalach: tymbark.in i limanowa.in ukazało się kilka artykułów związanych z radą gminy Tymbark, licznymi problemami w szeroko pojętej gospodarce wodno-ściekowej, kolejnymi remontami i nietrafionymi inwestycjami oraz niezrozumiałymi zakupami.
Przysłowiowe dolanie „oliwy do ognia”, która skłoniła mnie do podzielenia się z Państwem kilkoma refleksjami, był jakże trafny komentarz czytelnika portalu limanowa.in, zamieszczony pod jednym z artykułów. Przytaczam w całości: „Panie Ptaszek, rola pożytecznego idioty dobiega końca. Ci którzy Pana wypromowali w przeszłości już są zmęczeni ukrywaniem wstydu za Pana”. Muszę niestety z przykrością stwierdzić, iż należę do tych „zmęczonych ukrywaniem wstydu….”
Pana Ptaszka poznałem ponad dwadzieścia lat temu, mieliśmy okazję współpracować na różnych poziomach, zaczynaliśmy społeczną działalność jako radni, ja zakończyłem pracą w ZGK, a on pozostał wójtem. Koniec naszej „znajomości” nastąpił z mojej inicjatywy ponieważ uznałem, iż dalsza kooperacja nie jest możliwa, zaczęły nas różnić sprawy zasadnicze, związane z funkcjonowaniem Zakładu Gospodarki Komunalnej, problemy wodno-ściekowe oraz sposób świadczenia usług na rzecz mieszkańców.
Poniżej przedstawię Państwu jak wyglądała w ostatnich kilkunastu latach sytuacja ZGK w Tymbarku, na inne spostrzeżenia być może przyjdzie jeszcze czas.
Do 06.12.2012 roku ZGK istniał jako Samorządowy Zakład Gospodarki Komunalnej w Tymbarku z siedzibą w Podłopieniu. Zakład dzięki ówczesnemu wójtowi Panu Stanisławowi Pachowiczowi wyposażony został w całkiem przyzwoity, jak na owe czasy, sprzęt i choćby nieźle prosperował w takiej formie prawnej. Zmiana wójta zrodziła pomysł na przekształcenie zakładu w spółkę z ograniczona odpowiedzialnością, co zostało potwierdzone aktem notarialnym przed notariuszem w Mszanie Dolnej (Repertorium A numer 8327/2012).
Zmiana ta pociągnęła za sobą inny sposób rozliczania, zmianę struktury organizacyjnej i inne problemy, z którymi ówczesny zarząd, łącznie z pracownikami, musiał się uporać.
Pierwszy prezes poczynił starania, aby powstała spółka mogła zarabiać na swojej działalności – takim pomysłem było wybudowanie myjni samochodowej. Pomysł był dobry, o czym świadczyło duże zainteresowanie mieszkańców, jednak dla samej spółki wiązało się to z długoterminową spłatą kredytu.
Jako późniejszy sukcesor kontynuowałem prace remontowe pomieszczeń użytkowych. Udało się wymienić całą instalację grzewczą zakładu łącznie z piecem CO i nowo wybudowanym kominem. Wymieniono całą instalację elektryczną wraz z oświetleniem. Wymieniono więźbę dachową wraz z pokryciem, nad istniejącymi budynkami, praktycznie wiązało się to z postawieniem nowych dachów. Wyremontowano też wszystkie pomieszczenia socjalno-biurowe, zakupiono również potrzebny sprzęt warsztatowy. Uznałem też, iż należy sukcesywnie wymieniać wyeksploatowany „sprzęt” zakupiony jeszcze na początku urzędowania Pana Pachowicza. Tak też się stało, udało się sprzedać w ogłoszonym przetargu ciągnik, w to miejsce zakupiono fabrycznie nowy, po jakimś czasie to samo zrobiono z samochodem marki KIA (kupiony przez Pana Sajdaka), w to miejsce kupiono nowy samochód marki IVECO. Zakupiono też nowy rozrzutnik i kosiarkę bijakową oraz używany do dzisiaj sprawny technicznie samochód terenowy marki Land Rover. Cały czas trwały też bieżące remonty i naprawy posiadanego sprzętu, szczególnie wzmożone po akcji „zima”, usprawniony został również walec ciągniony, Muszę przy okazji wspomnieć, iż wszystkie te prace były wykonywane własnymi siłami, a na szczególne wyróżnienie zasługuje jeden ze starszych stażem pracowników Pan Andrzej Żurek. Dla tego „gościa” nie ma rzeczy niemożliwych. Do wszystkich prac włączali się również w miarę wolnego czasu pozostali pracownicy, a są to ludzie z dużym doświadczeniem, kwalifikacjami i doskonałą znajomością terenu. Praktycznie wszyscy są wielofunkcyjni i godni wyróżnienia, a są to Panowie: Jurek Krzyściak, Jacek Kurek, Staszek Malarz, Bronek Pięton i (czasowo zatrudniony) Wojtek Łącki. Wszystkie te prace nadzorowane były zamiennie przeze mnie i kierownika Tomka Kozę – człowieka z dużą wiedzą i tzw. „klasą”.
Zakupiono też nową koparkę (minikoparka JCB 8025) wraz z wyposażeniem w dodatkowe łyżki i szybkozłącze, kupiono też nową lawetę do przewozu tej koparki.
Przy okazji szerzej opiszę, jak to było ze sprawą zakupu minikoparki. Otóż ustaliłem z wójtem, iż my, czyli ZGK, kupimy małą koparkę, a gmina wspomoże nas nową koparką JCB 4CX o co od lat wnioskowałem. Nasz wkład finansowy (ZGK) miał pochodzić ze sprzedaży „starej”, czyli tej która do dzisiaj pracuje. Wójt jak i Rada Nadzorcza „odtrąbili sukces”, ponieważ w budżecie gminy zarezerwowano na ten cel pieniądze i miało dojść do historycznej chwili, Gmina po latach miała wspomóc swój Zakład dofinansowaniem do zakupu nowej koparki. Niedługo musieliśmy czekać, aby po raz kolejny przekonać się ile znaczą słowa wójta. Brakowało w budżecie Gminy pieniędzy na „wyborcze obiecanki” i co wójt zrobił? Przesunął zarządzeniem zarezerwowane pieniądze z zakupu koparki i wykorzystał je na bieżące „łatanie” finansowych braków, a my czyli ZGK zostaliśmy po raz kolejny na tzw. „lodzie”..
Wszystkie finansowe nakłady na wspomniane wyżej prace remontowe i zakupy pochodziły ze środków własnych wypracowanych przez ZGK, oczywiście musieliśmy się wspomagać kredytami, a niektóry „sprzęt” był „brany” w leasing. Jednak byliśmy w stanie zabezpieczyć bieżące obciążenia finansowe i jeszcze wychodzić z zyskiem na koniec każdego roku obrachunkowego. Było to możliwe dzięki dużemu zaangażowaniu wszystkich pracowników. Korzystając z okazji jeszcze raz serdecznie wszystkim dziękuję, szczególnie księgowym, wcześniej Pani Janinie Staniec, a później Pani Marii Ryś. Kończąc pracę w ZGK zostawiłem zakład ze spłaconymi wszystkimi zaciągniętymi wcześniej zobowiązaniami.
W dniu 07.04.2025 r. na portalu limanowa.in ukazał się artykuł pod jakże wymownym tytułem „ZGK do likwidacji” – przytoczę kilka fragmentów z moim komentarzem.
„Rada Gminy Tymbark jednogłośnie podjęła uchwałę o rozpoczęciu procedury likwidacji Zakładu Gospodarki Komunalnej. Decyzję poprzedziła gorąca dyskusja, podczas której wójt Paweł Ptaszek wskazywał na poważne problemy finansowe spółki, a prezes ZGK Michał Grzeszczuk argumentował, iż likwidacja nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem.
Podczas ostatniej sesji Rady Gminy Tymbark jedną z najważniejszych podjętych uchwał była ta dotycząca likwidacji Zakładu Gospodarki Komunalnej w Tymbarku Sp. z o.o. Decyzja została podjęta jednogłośnie, jednak wcześniej odbyła się burzliwa dyskusja z udziałem wójta Pawła Ptaszka, prezesa ZGK Michała Grzeszczuka oraz radnych.
Wójt Gminy Tymbark Paweł Ptaszek wskazał, iż sytuacja finansowa spółki zaczęła się zdecydowanie pogarszać od roku 2023. Według wójta dalsze funkcjonowanie spółki bez wsparcia finansowego ze strony gminy byłoby niemożliwe.
Sytuacja spółki od 2023 roku, patrząc na sprawozdanie finansowe, bilans, rachunek zysków i strat oraz cash flow, zdecydowanie się pogarszała. Jako właściciel z niepokojem obserwowałem tę sytuację. Spółka znalazła się na pewnej równi pochyłej – mówił podczas sesji Paweł Ptaszek…….”
Szanowni Państwo, z wypowiedzi tak wójta, jak i prezesa, wynika wielki niepokój i troska o Zakład, a jaka jest prawda? Otóż obydwaj panowie przyczynili się do tego, iż ten przysłowiowy „koń zdechł”. Obydwaj Panowie „zarżnęli kurę”, która jeszcze mogła jajka znosić. Nie wiem czego w ich wypowiedziach jest więcej: hipokryzji, cynizmu czy też niewiedzy? Zakładam, iż wszystkiego po trochę, ponieważ chwilę później czytamy:
„…..Grzeszczuk wskazał na wysokie obciążenia podatkowe i dzierżawne wobec gminy jako główne źródło kłopotów…”
Szanowni Państwo, infrastruktura wodno-kanalizacyjna przekazywana jest przez gminę – czytaj:wójta – umową, a przyjmującym jest prezes ZGK. Podobnie jest z umową dzierżawy. Po pierwszym miesiącu obrachunkowym tak wójt, a na pewno prezes, musiał sobie zdać sprawę z tego, iż przychody z działalności nie równoważą kosztów (opłata z tytułu dzierżawy i podatek od przekazanej infrastruktury jest wyższy niż przychody ze ścieków i wody) i co zrobiono? NIC – czekano aż rok obrachunkowy się skończy.
Kolejnym kosztowym czynnikiem jest ustalana w cyklach trzyletnich tzw. „taryfa na ścieki i wodę”, zatwierdzana przez instytucję „Wody Polskie” w Krakowie. o ile w tym przypadku przychody nie równoważyły kosztów to należało najpóźniej w następnym miesiącu złożyć korektę do ustalonej taryfy, o ile tego nie zrobiono to musiano sobie zdawać sprawę z tego, iż strata będzie się powiększać.
Jeżeli na bieżąco nie podejmowano działań naprawczych, to pytam – gdzie był: prezes i wójt. Drugie pytanie – jakim to cudem pomimo postępującej straty wójt udzielał w kolejnych latach organom spółki absolutorium?
Dalej czytamy:
„Wójt podkreślał, ze pierwszy raz w historii, gmina była zmuszona dokapitalizować ZGK w grudniu 2024 roku, aby utrzymać jej stabilność finansową”.
Szanowni Państwo, trzeba wiedzieć, iż tak zwane „dokapitalizowanie” kosztowało gminę czyli nas podatników 500.000,- zł (pięćset tysięcy złotych) i sprowadzało się do pokrycia powstałych strat.
Dokapitalizowanie Spółki jest rzeczą normalną, należało to dawno zrobić (opisywana wyżej sytuacja z koparką), jednak powinno służyć rozwojowi Spółki, a nie pokrywaniu strat – pytam: czy to jest gospodarne działanie właściciela? Taką właśnie funkcję pełni wójt w stosunku do ZGK w Tymbarku Sp. z o.o.
W dalszej części wójt z troską głosi: „……. Przed samorządem bardzo trudna decyzja. Przyszedł czas na podjęcie decyzji. Decyzji, która – nie ukrywam – jest bardzo trudna. Trudna pewno dla zarządu, trudna dla pracowników spółki, trudna dla pracowników urzędu, ale przede wszystkim i co najważniejsze dla całej wspólnoty samorządowej gminy Tymbark. Dla mnie osobiście, szanowni państwo, to jest jedna z najtrudniejszych decyzji jako wójta. Moja rekomendacja jest taka, by państwo przyjęli tę uchwałę – zwrócił się do radnych wójt gminy Tymbark”.
Szanowni Państwo, cały ten wywód wójta w tonie wręcz tragicznym jest tylko w jednym stwierdzeniu prawdziwy, w tym, kiedy mówi – „decyzja….. jest bardzo trudna…….dla mnie osobiście”. Skończy się zwalanie na innych – odpowiedzialność będzie bezpośrednia, a nie jak było teraz – to nie ja, to nie gmina, to ZGK jest odpowiedzialny za dostarczanie wody, za odprowadzanie ścieków, za czystość i porządek, za utrzymanie dróg w zimie, itd., itd.
Panie Wójcie, Panie Prezesie, pisałem wcześniej kto jest winien tej sytuacji dlatego trzeba ponieść tego konsekwencje – trzeba w końcu wziąć odpowiedzialność za to do czego doprowadzono.
1. Nie rozumiem dlaczego decyzja o likwidacji ZGK jako spółki z o.o. miałaby być w jakikolwiek sposób trudna dla pracowników – czy ważne jest dla pracownika kto będzie płatnikiem wynagrodzenia, urząd gminy czy spółka z o.o.
2. Nie rozumiem dlaczego decyzja o likwidacji ZGK jako spółki z o.o. miałaby być w jakikolwiek sposób uciążliwa dla mieszkańców – czy mieszkańca interesuje kto będzie wykonywał ustawowo nakazane obowiązki w sposób adekwatny.
W sytuacji do której doprowadzono, jedynym sensownym rozwiązaniem jest utworzenie tego co już było, czyli – „Samorządowego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Tymbarku z siedzibą w Podłopieniu”, oczywiście można to zrobić przez czysto formalną czynność jaką jest likwidacja sp z o.o. Wszystkie prace dalej będą wykonywali ci sami pracownicy po kosztach pracowniczych, czyli bez kosztów Zarządu (czytaj – Prezesa) i Rady Nadzorczej, a mieszkańcy gminy nie będą tych kosztów w usługach ponosić.
Panie Prezesie to są te konsekwencje, a o ile wójt nie zdawał sobie z tego sprawy to mam nadzieję, iż w referendum ludzie mu to powiedzą.
Szanowni Państwo, dla mnie niepojętą sprawą było wynajęcie podmiotu zewnętrznego dla przeprowadzenia audytu w ZGK, za który gmina – czytaj wójt – zapłacił naszymi podatkowymi pieniędzmi 40.000.-zł (czterdzieści tysięcy złotych).
Byłbym jeszcze w stanie zrozumieć konieczność wykonania takiego audytu w przypadku spółki akcyjnej lub spółki z o.o., która ma wielu udziałowców i oni by się tego domagali nie znając przyczyn powstałej straty, ale w sytuacji kiedy jedynym właścicielem jest wójt, a przyczyny są oczywiste – takie działanie jest całkowicie niezrozumiałe.
Szanowni Państwo wydatkowanie 40.000.-zł na bezsensowny audyt jest moim zdaniem „wyrzuceniem pieniędzy w błoto” – cytuję za wójtem, który to z niebywałą troską tak mówił wyliczając koszty przyszłego referendum. Uważam, iż nadszedł najwyższy czas abyśmy pozwolili wójtowi już w czerwcu odpocząć od samorządowej pracy.
Kolejnym dowodem na to, iż obecny wójt w wyjątkowo instrumentalny i przedmiotowy sposób traktuje ludzi jest fakt, iż do dzisiaj nikt nie raczył porozmawiać z pracownikami ZGK, a jak mogła być odebrana decyzja o likwidacji spółki nikomu nie trzeba tłumaczyć. Zrozumienie i szacunek należą się doświadczonym pracownikom, którzy od kilkudziesięciu lat świadczą prace na rzecz mieszkańców naszej gminy.
Trudno wymagać takiego zrozumienia od prezesa, który ma przed sobą perspektywę utraty pracy, iż będzie tłumaczył swoim pracownikom iż jego funkcja była obciążeniem i dodatkowym kosztem, który wpływał na zwiększenie stawek poszczególnych prac jednak tego nie można powiedzieć o Wójcie, który pełni rolę właściciela ZKG już od 11 lat!
Marek Golonka
Piekiełko, 24.04.2025