Po decyzji PKW PiS czeka na miliony, ale paradoksalnie przelew może obalić całą narrację przygotowaną na kampanię wyborczą Karola Nawrockiego. Partia Kaczyńskiego nie będzie mogła się już kreować na ofiarę reżimu. Albo miliony, albo narracja Kojarzycie ten stan, gdy oczekiwanie na coś jest fajniejsze, niż realizacja? Gdy to gonienie króliczka daje więcej satysfakcji, niż złapanie? Tak jest chyba z PiS i pieniędzmi z subwencji. Po decyzji PKW Nowogrodzka niby czeka na te miliony, ale chyba przeczuwa, iż raczej ich nie dostanie. I chyba choćby się z tym pogodziła, ból osłodziła kwota – 11 milionów złotych! – zebrana od wyborców. Jasne, lepiej mieć więcej milionów niż mniej, ale… brak państwowych pieniędzy też można ograć. PiS robi teraz to, co uwielbia najbardziej: stawia się w roli ofiary, zamyka się w oblężonej twierdzy. Złość to paliwo Nowogrodzkiej i teraz ma go pod dostatkiem. Ta cała nagonka na ministra finansów Andrzeja Domańskiego (który zdecyduje o wykonaniu przelewu) te groźby, straszenie pozwami, dwuznaczne apele żale prezesa, stawianie się w roli dręczonej opozycji… To wszystko zniknie, o ile pieniądze jednak przyjdą. I argument „ofiary” wypadnie z ręki. I to przed wyborami prezydenckimi, w trakcie kampanii, w której PiS tak chętnie grzmi o nierównym traktowaniu. Przypomnijmy sobie, co