Protekcjonizm grozi światowym konfliktem

1 tydzień temu

Coraz więcej państw zamyka się na światową gospodarkę i wprowadza cła, które mają chronić własny rynek.

Choć Donald Trump znów grozi UE czy Kanadzie, to nie tylko USA grają w tę protekcjonistyczną grę. Od kilku lat rządy na całym świecie wprowadzają tysiące barier handlowych rocznie – dwa razy więcej niż dekadę temu. I choć trend nieco zwolnił w 2024 roku, liczby wciąż są alarmujące. Najnowszy raport Warsaw Enterprise Institute (WEI) demaskuje fałszywe obietnice, pokazuje realne koszty.

Raport WEI rozkłada protekcjonizm na części pierwsze

Dokument WEI „Zmartwychwstanie groźnej idei – argumenty za protekcjonizmem w zderzeniu z wiedzą ekonomiczną” autorstwa dr Przemysława Rapki, rozkłada protekcjonizm na części pierwsze – od jego fałszywych obietnic po realne koszty – z nadzieją, iż gospodarczy populizm ustąpi miejsca rozumowi, zanim świat na dobre zapomni, czym jest dobrobyt zbudowany na wolnym handlu.

Trzeba mieć na uwadze, iż polityka protekcjonizmu oraz późniejsze odpowiedzi ze strony innych państw będą prowadzić do spadku dobrobytu w kraju stosującym protekcjonizm. Stosowanie działań protekcjonistycznych z jednej strony samo z siebie ma negatywne skutki, z drugiej może wywołać negatywną reakcję państw oclonych, co również powoduje inne niekorzystne skutki.

Kluczowe wnioski z raportu:

  • Widmo protekcjonizmu powraca.Po latach globalizacji idea protekcjonizmu znów zyskuje zwolenników na całym świecie – od USA po Polskę. O ile do 2019 r. rocznie przybywało globalnie od 100 do 200 polityk protekcjonistycznych – takich, jak cła, subsydia i regulacje produktowe – o tyle po 2019 r. liczba ta wynosi od 200 do 600 w zależności od roku.
  • Powrót trupa. Idee protekcjonistyczne to nowoczesna wersja merkantylizmy, poglądu na gospodarkę, w którym to nie rozwój gospodarczy, a siła państwa jest priorytetem. Pogląd ten dominował w czasach przedkapitalistycznych. Protekcjonizm łączy skrajną lewicę i skrajną prawicę. Zarówno nacjonalistyczna prawica, jak i antykapitalistyczna lewica nawołują do ochrony rynku przed importem.
  • 6 (złych) argumentów. Zwolennicy protekcjonizmu korzystają z 6 rodzajów argumentacji. Protekcjonizm ich zdaniem to ochrona raczkujących branż gospodarki, zapewnienie równych zasad gry, ochrona istniejących i tworzenie nowych miejsc pracy, poprawa bilansu handlowego, wspieranie rozwoju kluczowych dla rozwoju państwa branż oraz bezpieczeństwo strategiczne.
  • szkodliwości protekcjonizmu przekonanych jest choćby 90 proc. ekonomistów. Ekonomiści ostrzegają, iż zamykanie rynków uderza w dobrobyt zarówno kraju, jak i jego partnerów handlowych.
  • Silne argumenty za wolny handlem.Ekonomiści podkreślają, iż wynikający z protekcjonizmu brak presji konkurencji może rozleniwić firmy​ i sprawić, iż nigdy nie staną się globalnie konkurencyjne. Ponadto protekcjonizm zniekształca rynek i podbija ceny. Ochrona danej branży może chwilowo powstrzymać upadek fabryk, ale wyższe koszty surowców i odwet partnerów handlowych potrafią zlikwidować więcej etatów, niż uratowano.
  • Antyprotekcjonistyczny młot: przewaga komparatywna. Pojęcie przewagi komparatywnej to jedno z najważniejszych pojęć w nauce ekonomii. Kraje bogacą się, produkując to, w czym są relatywnie najlepsze. Gdy państwa blokują handel, rezygnują ze specjalizacji i odcinają się od globalnych łańcuchów dostaw, tracąc szansę na szybszy wzrost. Próba wspierania branż, które są już rozwinięte gdzie indziej wprost występuje przeciw mechanizmowi przewagi komparatywnej i wiąże się z wysokim ryzykiem zmarnowania pieniędzy.
  • Samonapędzający się mechanizm zniszczenia. Jednostronne podnoszenie ceł często wywołuje odwet partnerów, eskalując konflikt. Przykład: wojna celna USA-Chiny – obie strony poniosły miliardowe straty. Badania wykazały, iż na cłach nałożonych przez Trumpa na import z Chin w 2018 r. Amerykanie stracili 8,2 mld dol. w rok, a eksport amerykański spadł o 2,4 mld miesięcznie.
  • Idea dla naiwnych: na protekcjonizmie zyskują lobbyści. Na osłonie rynku zyskują chronione koncerny i branże oraz politycy budujący kapitał na hasłach „obrony miejsc pracy”. Traci zaś reszta społeczeństwa: konsumenci (wyższe ceny) i efektywne firmy, którym trudniej konkurować na rynkach zagranicznych.
  • Należy robić wszystko, by nie dopuścić do powtórki z lat 30 XX w. W 1930 r. USA drastycznie podniosły cła nadziei ratowania gospodarki. Inne kraje odpowiedziały tym samym, a globalny handel załamał się o 65 proc. W takich warunkach osłabienia relacji handlowych wzrosło prawdopodobieństwo konfliktu handlowego.

WEI zaprasza do lektury raportu, który pokazuje, iż działania protekcjonistyczne wcale nie są skutecznym środkiem wspierania rozwoju gospodarczego, a wiążą się z nimi ekonomiczne konsekwencje.

Pobierz raport
Więcej: debata WEI 9 kwietnia br., o godz. 19 https://www.youtube.com/embed/SvHHSXwddYE
Idź do oryginalnego materiału