PiS chciało uderzyć w KO „zamachem stanu”, ale coś nie wyszło. Wszystko wskazuje na to, iż temat i nie zażarł, i do tego nie wpisał się w narrację, która jest teraz potrzebna partii. PiS przejechał się na „zamachu stanu”? Radykalizm nie zawsze popłaca: Jarosław Kaczyński był ponoć zachwycony zawiadomieniem prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego o „zamachu stanu”, jaki rzekomo przeprowadza rządząca koalicja. Problem w tym, iż ostatecznie w PiS doszli do wniosku, iż pomysł nie wypali, a do tego nie wpisuje się to, co chce sączyć do ucha wyborcom partia. Możliwe, iż wszystko „zepsuł” też… Donald Tusk. I cała narracja nadaje się do wyrzucenia. Pamiętacie prawdopodobnie konferencje prasową, na której Kaczyński, Beata Szydło i Mariusz Błaszczak mówili o inflacji? Nowogrodzka miała w planach kontynuowanie tej narracji i dzięki temu wspieranie kampanii Karola Nawrockiego. I miało to sens: to ceny produktów spożywczych bardziej interesują Polaków, a nie polityczne naparzanki polityków (Kaczyńskiego odwrotnie, ale on żyje w innym świecie). – Albo mówimy o cenach prądu, drożyźnie i sprawach bliskim ludziom, albo ojczyzna nasza stanęła nad przepaścią i nic innego nie ma znaczenia – powiedział nieoficjalnie Wirtualnej Polsce polityk PiS. Zresztą „zamach stanu” ogólnie nie zażarł: nie zainteresował ani zwykłych ludzi, ani prawicowych