Wystarczyła wyborcza klęska, by w prawicowych mediach zaroiło się od… krytyki PiS. Wcześniej dawkowana, dworska dziś staje się coraz bardziej bezceremonialna.
– Problemy w PiS narastały przez lata, a nieudolna kampania to jedynie zwieńczenie długiego procesu odwracania się od własnych wyborców. Głosów ostrzegawczych formacja Kaczyńskiego jednak nigdy nie chciała słuchać – pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Jan Fiedorczuk. Dając swojemu tekstowi znamienny tytuł: „Pycha, zaślepienie i upadek”.
Takim słowom można tylko przyklasnąć. Szkoda tylko, iż refleksja pojawiła się tak późno. Po ośmiu latach demolowania Polski przez rząd najpierw Beaty Szydło a później Mateusza Morawieckiego.
Szkoda tylko, iż ci wszyscy publicyści, politycy i zwykli ludzie, którzy widzieli, ile złego dzieje się w naszym kraju byli wyśmiewani w mediach związanych z PiS. Także i w „Do Rzeczy”.