Powrót „Żółtych Kamizelek”. Francuzi szykują się do strajków

1 godzina temu

We Francji narasta napięcie przed zapowiadanymi na 10 września masowymi protestami, które – jak ostrzegają organizatorzy – mogą sparaliżować kraj. Po siedmiu latach od wybuchu ruchu „Żółtych Kamizelek” znów mówi się o blokadach dróg, starciach z policją i ogólnokrajowych strajkach.

Powodem narastającego sprzeciwu jest projekt budżetu na 2026 rok, przedstawiony przez premiera François’a Bayrou. Zakłada on drastyczne oszczędności w wysokości 44 miliardów euro. W praktyce oznacza to nie tylko podwyżki podatków i cięcia wydatków, ale także kontrowersyjną likwidację dwóch dni świątecznych: Poniedziałku Wielkanocnego i 8 maja – rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Rząd planuje również zamrożenie wydatków socjalnych, które w tej chwili sięgają 1,7 biliona euro. Przy rosnącej inflacji oznacza to realne obniżenie wsparcia dla obywateli, co budzi szczególną wrogość wśród najbardziej wrażliwych grup społecznych.

Premier Bayrou broni reform, wskazując na konieczność przywrócenia wiarygodności finansowej Francji. – jeżeli nie zdecydujemy się na oszczędności, nikt nie będzie chciał nam udzielać pożyczek. Każdej sekundy zobowiązania kraju rosną o 5 tys. euro – ostrzegł w emocjonalnym przemówieniu.

Francuski deficyt publiczny w 2024 roku wyniósł 5,8 proc. PKB, znacznie przekraczając dopuszczalne limity UE. Rząd zapowiada stopniowe jego zmniejszanie: do 5,4 proc. w 2025 roku, 4,6 proc. w 2026 roku i poniżej 3 proc. PKB w kolejnych latach.

Polityczna niepewność i widmo kryzysu

Niepewność polityczna tylko zaostrza sytuację. Gabinet Bayrou nie dysponuje stabilną większością w parlamencie, a opozycja otwarcie grozi przegłosowaniem wotum nieufności, gdy projekt budżetu trafi do Zgromadzenia Narodowego w październiku.

Kluczową rolę może odegrać skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Jordana Bardelli. Partia zapowiedziała sprzeciw wobec likwidacji dni wolnych od pracy, choć ewentualne przedterminowe wybory niosą dla niej ryzyko – zwłaszcza po niedawnym wykluczeniu Marine Le Pen z udziału w głosowaniach na pięć lat.

Widmo powrotu „Żółtych Kamizelek”

Komentatorzy przypominają, iż to właśnie niepopularne decyzje gospodarcze – podwyżki cen paliw – wywołały w 2018 roku falę protestów, która sparaliżowała Francję i stała się symbolem społecznego gniewu wobec elit.

Dziś, w obliczu planowanych oszczędności i ograniczeń praw pracowniczych, obawy przed powtórką tamtych wydarzeń stają się coraz bardziej realne. Protesty 10 września mogą okazać się próbą generalną przed najgorętszą jesienią polityczną we Francji od lat.

Na podst. AFP

Idź do oryginalnego materiału