Portrety Donalda Trumpa przebojem „pokoju wściekłości” w Halifax

bejsment.com 3 godzin temu

Terry LeBlanc, właściciel Rage Room Halifax, eksponuje portret prezydenta USA Donalda Trumpa wewnątrz swojego biznesu.

Po ustawieniu na stole oprawionego w ramkę zdjęcia prezydenta USA Donalda Trumpa, Matthew Burke cofa się o krok i z całej siły zamachuje się kijem baseballowym. Szkło rozbija się na drobne kawałki, a ramka eksploduje. Zniszczony wizerunek znika.

Zadowolony z efektu, 14-letni chłopak — ubrany w ciemny kombinezon, maskę do paintballa i kamizelkę ochronną — przybija piątkę starszej siostrze i matce.

Witamy w „Rage Room” („pokoju wściekłości”) w Halifax, gdzie klienci ustawiają się w kolejce, by wziąć udział w specjalnym wydarzeniu pod nazwą „Rozwal Cła”.

Każdy, kto wykupi standardowy pakiet w pokoju furii, taki jak „Zarządzanie Gniewem” czy „Urlop Rodzicielski”, otrzymuje gratisowe zdjęcie Trumpa do zniszczenia wedle własnego uznania. Oprawione fotografie wiceprezydenta JD Vance’a oraz dyrektora generalnego Tesli, Elona Muska, kosztują dodatkowe 5 dolarów, a dochód z ich sprzedaży trafia do lokalnych banków żywności.

Zapytany, dlaczego postanowił uderzyć w zdjęcie amerykańskiego prezydenta, Burke odpowiada:

– Chodzi o to, jak traktuje nasz kraj.

Następnie wysoki chłopak przechodzi na drugą stronę niewielkiego, pozbawionego okien pokoju, którego drewniana podłoga pokryta jest odłamkami szkła, potłuczonymi naczyniami i kawałkami rozbitej ceramiki.

Jego 17-letnia siostra, Lillian, chwyta kij golfowy i trzynastokrotnie uderza w swoje zdjęcie amerykańskiego przywódcy.

– Przyszłam tu, żeby w bezpieczny sposób pozbyć się frustracji i gniewu – mówi, a jej głos tłumi plastikowa maska. – To niezbyt bystry człowiek, a w tej chwili robi kilka naprawdę niezbyt bystrych rzeczy.

Terry LeBlanc, właściciel „Rage Room” w Halifaxie, przyznaje, iż słyszy od klientów o ich frustracji i niepokoju związanym z kolejnymi groźbami Trumpa dotyczącymi ceł oraz jego sugestiami, iż USA mogą podporządkować sobie Kanadę ekonomiczną siłą.

– Reakcja była wręcz przytłaczająca – mówi LeBlanc w piątkowym wywiadzie. – Ale to świetnie. Pokazuje, iż Kanadyjczycy nie chcą być 51. stanem.

LeBlanc, który prowadzi Rage Room od niemal siedmiu lat, podkreśla, iż jego pokoje umożliwiają ludziom bezpieczne i zdrowe odreagowanie stresu – a klienci nie muszą martwić się sprzątaniem po sobie.

Zazwyczaj przedmioty przeznaczone do zniszczenia to naczynia, szkło, sprzęty domowe, telewizory wielkoekranowe oraz różne urządzenia elektroniczne – wszystko pochodzące z lokalnych sklepów z używanymi rzeczami. Większość rozbitych resztek jest później poddawana recyklingowi.

Podstawowa sesja rozładowania gniewu – „Rozwal To 101” – kosztuje 49 dolarów.

Pokoje furii, znane również jako pokoje gniewu lub pokoje destrukcji, istnieją od kilku lat. Choć często określa się je jako rekreacyjną formę autoterapii, niektóre badania sugerują, iż mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.

„Badania wykazały, iż fizyczne wybuchy agresji uczą organizm reagowania na stres, gniew i frustrację przemocą” – podaje artykuł opublikowany na początku miesiąca na stronie Verywell Mind, której treści nadzoruje rada specjalistów ds. zdrowia psychicznego.

W artykule przywołano wyniki badań trzech naukowców, których praca z 2019 roku, zatytułowana „Eksplozywne kwestie: czy wyładowywanie gniewu redukuje, czy zwiększa agresję?”, ukazała się w czasopiśmie Journal of Aggression, Maltreatment and Trauma.

Mimo to LeBlanc nie ma wątpliwości co do emocji, jakie towarzyszą jego klientom po opuszczeniu Rage Room.

– Większość ludzi wychodzi stąd z szerokim uśmiechem na twarzy – mówi mężczyzna, postawny, z długą brodą w odcieniu soli i pieprzu, który wcześniej pracował w branży szklarskiej. – Zawsze pytamy ich, co podobało im się najbardziej. Ostatnio rozbijanie zdjęć Donalda Trumpa zajmuje pierwsze miejsce.

LeBlanc zaznacza jednak, iż nie interesuje go polityka ani analizowanie psychologicznych motywacji klientów.

– Jesteśmy przede wszystkim rozrywką – mówi. – Nie jesteśmy terapeutami. Nie jesteśmy lekarzami. Ludzie przychodzą tu, żeby dobrze się bawić i odreagować… Wszyscy na tym korzystają.

Przez lata jego pokoje gniewu odwiedzali ludzie z różnych środowisk. Pamięta pewnego prezesa dużej firmy ubezpieczeniowej, który pewnego dnia przyszedł ubrany w elegancki, prążkowany garnitur.

– Chciał rozwalić filiżanki i imbryki – mówi LeBlanc z rozbawieniem. – Był Brytyjczykiem… Jest coś wyjątkowego w rozbijaniu przedmiotów, które kiedyś babcia kazała zostawić w spokoju.

Na podst. Canadian Press

Idź do oryginalnego materiału