Porażki Rafała Trzaskowskiego ciąg dalszy – odmęty szaleństwa

19 godzin temu

O cudach nad urną mówiło się w Polsce wielokrotnie i były ku temu bardzo poważne podstawy, które przez największe media podległe władzy zostały przerobione na teorie spiskowe. Bez dwóch zdań najbardziej głośna afera wybuchła w 2014 roku, zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych, a te dawały zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości z 31,5proc. poparciem, druga była Platforma 27,3 proc., trzeci PSL z wynikiem 17% i czwarte SLD z poparciem 8,8 proc. Na pierwszy rzut oka nie ma tu większej sensacji, z jednym małym wyjątkiem. Wynik PSL osiągnął wręcz absurdalny poziom biorąc pod uwagę notowania tej partii i wcześniejszy poziom poparcia.

W wyborach parlamentarnych w 2011 roku PSL uzyskał 8,4 proc. głosów, a zaledwie rok po niesławnych wyborach samorządowych, odbyły się kolejne wybory parlamentarne i tym razem PSL zdobyło zaledwie 5,13 proc. Nigdy wcześniej ani później „ludowcy” choćby się nie zbliżyli do 17 proc. poparcia. Warto jeszcze dodać, iż w kolejnych wyborach samorządowych działy się jeszcze inne cuda, otóż w roku 2010 i 2014 poziom głosów nieważnych sięgał 10%. Okoliczności te sprawiły, iż w 2014 roku politycy opozycyjnej partii PiS zaczęli masowo składać protesty wskazując zarówno na nieprawdopodobnie wysoki wynik PSL, jak i na równie niewiarygodny odsetek głosów nieważnych, który przeczył wszelkim normom demokracji i prawidłowo przeprowadzonemu procesowi wyborczemu. Żaden z protestów nie został uwzględniony, wyniku wyborów „przyklepała” Państwowa Komisja Wyborcza, ale po tym praktycznie doszło do wymiany całego składu. Do historii przeszły też słowa ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który na uzasadnione protesty największej partii opozycyjnej stwierdzi, iż to „odmęty szaleństwa”.

W tak szerokim kontekście należy rozpatrywać desperackie i spóźnione protesty partii rządzącej, jakie pojawiły się cztery dni po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich Anno Domini 2025. Jak zwykle zaczęło się od Internetu i pierwsze zgłoszenia w zasadzie mają swoje uzasadnienie, chociaż iż znaczenie jest całkowicie marginalne. Ktoś doszukał się oczywistych pomyłek pisarskich w kilku komisjach, gdzie „odwrotnie zaksięgowano” głosy. Wartości po stronie Trzaskowskiego przypisano Nawrockiemu, ale dotyczyło zaledwie paru komisji i kilkuset głosów. Druga fala nieprawidłowości to już całkowicie niedorzecznie sformułowane zarzuty. Na portalu X pojawiła się lista ponad 100 komisji z „podejrzanymi wynikami”.

Ale znalazłem też 115 obwodów, gdzie Nawrocki w II turze uzyskał mniej głosów jak w I turze. pic.twitter.com/5jJ5oxRhkS

— Sławomir Załęcki @ (@SlawomirZa) June 5, 2025

Jak widać po czasie sam autor się zreflektował, a rozwiązanie tej zagadki jest banalnie proste. Grubo ponad 90% wskazanych komisji to placówki lecznicze, zagraniczne i statki. Pomiędzy I i II turą wyborów minęły 2 tygodnie i prawdopodobnie wyborcy/pacjenci po prostu wyszli ze szpitali. Z kolei nowo przybyłych było albo mniej albo mieli zupełnie inne preferencje, ewentualnie nie zdążyli lub nie mieli głowy do załatwiania zaświadczeń. Identycznie sytuacja ma się w komisjach zagranicznych i na statkach. Ludzie wyjeżdżają na czasowe pobyty i wracają do kraju, tudzież kończą się rejsy.

Ponadto media masowo donosiły o rekordowej liczbie zaświadczeń pomiędzy I i II turą, co też świadczy, iż wyborcy zmieniali miejsce głosowania. Rafał Trzaskowski przegrał wybory w znacznej mierze dzięki własnej partii, której członkowie wielokrotnie zachowywali się kompromitująco. Teraz znaczna część Koalicji Obywatelskiej ciężko haruje, żeby się dodatkowo ośmieszyć, zamiast godnie pogodzić z porażką. jeżeli partia rządząca, która w dodatku ma większość w PKW twierdzi, iż wybory mogły być sfałszowane, to po raz kolejny w sposób tragikomiczny pokazuje, iż nie ma żadnych kompetencji, aby rządzić.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału