Populizm i prekariat. Jak AfD i BSW konstruują fałszywy obraz „partii robotniczej“

forumdialogu.eu 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Teilnehmer der Maikundgebung ziehen am 01.05.2016 durch Frankfurt am Main (Hessen). Mehrere tausend Menschen waren dem Aufruf der Gewerkschaften gefolgt und zur Kundgebung auf den Römerberg gekommen.


Wynik wyborów europejskich był w Niemczech katastrofalny przede wszystkim dla Socjaldemokracji. Niegdysiejsza partia robotnicza nie dotarła do swojej rdzennej klienteli. Według jednego z sondaży Infratest Dimap skrajnie prawicowa AfD zdołała natomiast uzyskać 33% głosów wśród tych, którzy sami określają się jako robotnicy. W wypadku nowo powstałej wodzowskiej i cezarystycznej partii Bündnis Sahra Wagenknecht (BSW, Przymierze Sahry Wagenknecht) wyniki wypadły podobnie. Opublikowane w czerwcu badanie Fundacji Hansa Böcklera kończy się – wedle doniesień prasowych – następującym podsumowaniem: „Generalnie osoby o niskich dochodach, nieposiadające oszczędności, obarczone troskami i obciążeniami, niepokładające wielkiego zaufania w instytucjach wykazują stosunkową dużą skłonność do głosowania na BSW”. Studium konstatuje „silne poczucie bliskości z BSW wśród robotnic i robotników”. jeżeli wierzyć analizie wyborów europejskich przeprowadzonej przez Fundację Konrada Adenauera, AfD i BSW odnotowują ponadprzeciętne poparcie w grupie tych, którzy opisują swoją sytuację ekonomiczną jako „mniej dobrą” albo „złą”. Autorzy podkreślają ponadto, iż dla wyborczyń i wyborców obu partii „protest jako motywacja” ma znaczenie „drugorzędne”. Elektorat utożsamia się zatem stosunkowo mocno z treściami i osobami.

Skrajnie prawicową AfD i przychodzący z lewej strony ruch oparty na kulcie jednostki i obierający drogę w poprzek frontów jednoczy zatem nie tylko sympatia dla narratywów Nowego Totalitaryzmu Rosyjskiego, krytyka migracji (w wypadku AfD ksenofobiczna) oraz szczególny stosunek do Niemiec Wschodnich. W oczach istotnej części swoich elektoratów oba ugrupowania reprezentują zwłaszcza interesy robotników i warstw niższych. Oba też sprzedają się jako obrońcy prekariuszy i zagrożonych prekariatem, których oszukał jakoby system liberalnodemokratyczny, skoncentrowany rzekomo na różnych odmianach lewicowej polityki tożsamościowej. „Neoliberalizm“ jest znanym powszechnie narratywem, który wyznacza granice oddzielające obie partie od pozostałych. Czy jednak takie samookreślenie jest prawdziwe? Jakie pozycje zajmuje populistyczny radykalizm pod względem społeczno-politycznym? Jakie grupy są jego adresatami i jak się do nich zwraca? W każdym razie, co się tyczy AfD, ekonomista Marcel Fratzscher doszedł w sierpniu 2023 do następującego wniosku: „Głównymi poszkodowanymi polityki AfD byliby właśnie jej wyborcy i wyborczynie”. Przyczyną są błędne oceny.

Jednostka zamiast klasy

W tym kontekście należy zasadniczo zauważyć, iż modernizacyjne procesy społeczne w liberalnych demokracjach doprowadziły do wyodrębnienia rozmaitych środowisk. Tradycyjne elektoraty nie są już zbiorowościami pewnych i stałych wyborców. Bardziej niż kiedykolwiek należy teraz konfigurować grupy zwolenników przez wzięcie na siebie roli ich reprezentanta. Aktorzy polityczni mogą przy tym odwoływać się do klasycznych tematów i wartości partyjnych, dzięki których trzeba jednak tworzyć wciąż nowe punkty odniesienia i przymierza. Co partie uczynią konkretnym tematem, nie jest zatem czymś danym już z góry. Rynek wyborczy narzuca coraz mniej tematów, formują go raczej w coraz większej mierze tematy reprezentowane przez jakieś środowisko (medialnie), a więc jest nieustannie (re)konfigurowany. Zdolność danej sprawy do stania się takim tematem, a więc jej atrakcyjność w zewnętrznym pozytywnym przekazie kreowanym przez reprezentantów staje się w coraz większym stopniu kryterium w doborze uwzględnianych interesów. Francuski politolog Bernard Manin nazywa to zjawisko „demokracją publiczności“. Polityczny image partii jest odtąd ważniejszy niż reprezentowanie klasycznych interesów grupowych. „Reprezentanci to osoby, które przejmują inicjatywę, wskazując pewną linię konfliktu” i „uświadamiając w ten sposób opinii publicznej taki lub inny podział społeczny”, pisze Manin w książce Krytyka demokracji przedstawicielskiej (dt. 2007).

Paradoksalnie rozszerza to możliwości kształtowania reprezentacji politycznej, chociaż same relacje między reprezentowanymi a reprezentującymi stały się przez to trudniejsze i mniej przejrzyste. Anthony Downs w swojej Ekonomicznej teorii demokracji (dt. 1968) trafnie uchwycił fakt, iż naturalna redystrybucyjna funkcja procesu wyborczego, a więc „znamionująca demokrację tendencja do niwelowania różnic ekonomicznych” doznaje osłabienia, gdy widziany z perspektywy reprezentantów rynek wyborczy nacechowany zostaje „niepewnością”. A tak właśnie dzieje się dzisiaj. Rozluźniły się ich związki ze stałymi potrzebami wielkich grup społecznych, na przykład robotników. Ponadto roszczenia równościowe uległy dalszej indywidualizacji. Francuski historyk Pierre Rosanvallon pisze w godnym lektury studium Społeczność równych (dt. 2013) o „syngularnym indywidualizmie“, który fundamentalne dla demokracji roszczenia równościowe czyni bardziej złożonymi.

Populizm BSW i AfD odpowiada na to wyzwanie w taki sposób, iż postulaty antydyskryminacyjne przedstawia jako ideologię politycznotożsamościową. Wagenknecht zarzuca tak przez nią nazywanej „Lewicy Stylu Życia“, iż chce jakoby przyznawać komuś przywileje w stosunku do uczciwie pracujących ludzi. W jej programowej książce Nieomylni (2021) przymiotnik „ciężki“ pojawia się szczególnie często w najróżniejszych konstelacjach. Downs wyróżnił obok „niepewności“ jeszcze inny czynnik hamujący społeczną redystrybucję: rosnący koszt informacji po stronie elektoratu, a więc nietransparentność rzeczywistej oferty. Wagenknecht obniża te podwyższone koszty informacji nie treściowo, ale przez dostarczenie wyznaczających granice narratywów, służących pozytywnej samoidentyfikacji.

Pełzająca przemiana Wagenknecht

W książce tej Wagenknecht wypowiada się również krytycznie na temat podziałów zarówno wewnątrz warstw niższych i średnich, jak i między nimi. „Podzielone społeczeństwa i obcość panująca między różnymi grupami ludności“ stały się przyczyną „demontażu państwa socjalnego“, a „neoliberalna narracja o rzekomym braku chęci do pracy wśród odbiorców świadczeń przyczyniła się także do tego”, iż „dziś znacznie więcej ludzi niż w latach dziewięćdziesiątych za przyczynę niedostatku uważa lenistwo i brak siły woli”. Tę krytykę neoliberalnej prekaryzacji Wagenknecht podtrzymuje również w listopadzie 2022 roku. W swoim wideopodkaście zatytułowanym „Panorama Tygodnia Wagenknecht“ tak wypowiada się na temat nowo wprowadzonego dochodu obywatelskiego dla potrzebujących: „Hartz IV staje się czymś znacznie cięższym, choćby jeżeli otrzymuje sympatyczniejszą nazwę”. W swoich wywodach utożsamia się zarówno z ludźmi o otrzymującymi najniższe wynagrodzenia, jak i z odbiorcami zabezpieczenia podstawowego, których często system wpędzał w choroby psychiczne albo zmuszał do pracy na czarno. „Ci, którzy ciężko pracują“, nie powinni „dać sobie wmówić, iż zasiłki dla bezrobotnych to naprawdę socjalny hamak dla próżniaków”.

Jako BSW zmienia retorykę, starając się wywołać wrażenie partii podatników składających się na świadczenia społeczne, która odgranicza się od rzekomo niekwapiących się do podejmowania pracy beneficjentów systemu pomocy społecznej. Partyjny sojusznik Wagenknecht, Thomas Geisen, który zasiada teraz w Europarlamencie, podczas konferencji prasowej zwołanej po założeniu BSW w styczniu 2024 roku mówił o „środowisku darmozjadów i odbiorców jałmużny”. Już sam dobór pojęć dowodzi, iż nowa partia ofensywnie akcentuje teraz ów podział na rzekomych próżniaków i rzekomo gotowych do finansowania świadczeń, przed którym Wagenknecht jeszcze niedawno przestrzegała. Populizm sugeruje, jakoby był reprezentantem uczciwego ludu, broniącym go przed elitą, przedstawianą jako oderwana od realiów. By podtrzymać tę uproszczoną fikcję homogeniczności, trzeba wytworzyć obrazy wroga. Ponieważ nie można wciąż przemawiać tak jak Geisen, wyodrębnia się pewną podgrupę otrzymująca świadczenia jako stereotyp negatywny: uciekinierów z Ukrainy. „Kto domaga się naszej ochrony, od tego można również oczekiwać, iż własną pracą przyczyni się do zminimalizowania kosztów, mówiła Wagenknecht w rozmowach z „Aachener Zeitung” i „Die Welt” w czerwcu 2024 roku.

Pozytywny obraz podatników finansujących świadczenia opiera się tu na negatywnej ocenie ludzi w trudnych sytuacjach, do których bez wątpienia należy także ucieczka z obszaru objętego wojną. Temat został wywołany świadomie przed wschodnioniemieckimi wyborami do parlamentów krajowych, by wykorzystać proputinowskie sympatie, obecne wśród odgrywających pewną rolę mniejszości i przedstawić Ukrainę per se jako negatywne obciążenie niemieckiego dobrobytu. Co się tyczy świadczeń społecznych, to Wagenknecht jest teraz przeciwko generalnemu podnoszeniu stawek, a za możliwościami sankcji oraz za ograniczaniem „nadużyć”, jak to zdradziła w marcu FAZ. Płaca minimalna w Niemczech winna zgodnie z programem ogłoszonym z okazji wyborów europejskich wzrosnąć do 14 Euro/godz., co jednak opisywane jest jako implementacja jednej z dyrektyw EU. Gdy polityk CSU Alexander Dobrinth zażądał w czerwcu, by wydalić z kraju ukraińskich odbiorców świadczeń społecznych („trzeba przyjąć za obowiązująca zasadę: albo podjęcie w Niemczech pracy, albo powrót na bezpieczne obszary zachodniej Ukrainy”, BSW nie zgłosiło żadnego sprzeciwu. Po co zresztą miałoby to czynić? Retoryka Wagenknecht dowiodła przecież swojej skuteczności, skoro już w listopadzie 2023 roku podniosła ona temat rzekomego nadużywania świadczeń społecznych przez Ukraińców, nie popierając jednak swoich twierdzeń żadnymi dowodami. Na krótko przed szarżą Dobrintha Wagenknecht zakomunikowała 17 czerwca na Facebooku, iż to nie „do przyjęcia, by uchodźcy otrzymywali w dziedzinie świadczeń społecznych warunki lepsze niż obywatele niemieccy!”. W kolejnym oświadczeniu „prezydent ukraiński“ został obarczony odpowiedzialnością za „brak finansowego odciążenia podatników“ – w końcu to on stoi na drodze negocjacjom pokojowym”.

Ksenofobia i myślenie w kategoriach efektywności

W sprzecznym z faktami odwracaniu relacji sprawca–ofiara BSW jest równie konsekwentne jak AfD. Paralele można znaleźć i gdzie indziej, gdyż także prawicowym ekstremistom udaje się stworzyć wrażenie, iż są partią prekariuszy i zagrożonych prekariatem, podsycając jednocześnie resentymenty wobec rozmaitych grup mniejszościowych. Dokonuje się podziału na „dobrych” i „złych”. Z okazji uchwalenia dochodu obywatelskiego pod koniec 2022 roku przedstawiciel AfD Norbert Kleinwächter oświadczył w Bundestagu: „Dochód obywatelski nie pomoże tym, którzy chcą pracować, nie pomoże tym, którzy chcą pokazać swoją efektywność. Dochód obywatelski wesprze tych, którzy pracować nie chcą, dlatego jest czymś aspołecznym. Chcecie rozdzielać świadczenia tym, którzy nie chcą pracować, na koszt i obciążając tych, którzy każdego ranka idą do pracy, podbijają kartę przy wejściu i wyjściu, przyjmują na siebie odpowiedzialność zawodową, którzy także w swojej pracy podejmują ryzyko”. Kleinwächter zwrócił się przeciwko rzekomym „ziemniakom kanapowym“, otrzymującym dochód obywatelski. Paradoksalnie, ten sam deputowany odniósł się na początku swojego wystąpienia pozytywnie do „naszych bezrobotnych”, chociaż to akurat bezrobotni są głównymi beneficjentami zabezpieczenia podstawowego.

We wniosku złożonym w marcu frakcja AfD żąda stanowczo wprowadzenia do przepisów o dochodzie obywatelskim większej liczby „sankcji” w wypadku osób poszukujących pracy. W AfD powiązane jest to z ksenofobią, która odgrywa przy tym rolę spoiwa całości, przy czym regularnie wskazuje się na uchodźców ukraińskich jako odbiorców dochodu obywatelskiego. We wspomnianym wniosku postuluje się obowiązkową i nieodpłatną „pracę obywatelską“, którą mieliby wykonywać beneficjenci świadczenia, a odmowa jej podjęcia miałaby skutkować wydaleniem z kraju. Inny wniosek frakcji AfD, ze stycznia, forsował poważne ograniczenia w dostępie cudzoziemców do dochodu obywatelskiego. W rozmaitych programach AfD brak natomiast postulatu podwyższenia płacy minimalnej i dochodu obywatelskiego. Przeciwnie: podczas gdy partia ta w swoim programie ogłoszonym przed wyborami do Bundestagu w 2021 roku żądała przyznania odbiorcom świadczeń jeszcze większych możliwości dodatkowego zarabiania, w styczniu 2024 mowa jest już o tym, by powiązać proponowane przez nią „zabezpieczenie podstawowe” ze wspomnianą „pracą obywatelską”. Odbiorcy świadczeń społecznych albo dochodu obywatelskiego są zatem przedstawiani w coraz bardziej negatywnym świetle, bo w programie z roku 2021 nie pojawiało się jeszcze pojęcie „pracy obywatelskiej”. AfD widzi w dochodzie obywatelskim odrzucany przez nią „gwarantowany dochód podstawowy“, jak dowodzi tego wniosek frakcji z października 2022, postulujący po raz pierwszy wprowadzenie obligatoryjnej „pracy obywatelskiej”.

Fikcje homogeniczności

W wypadku AfD, której przedstawiciele regularnie popisują się grubiaństwem, świadomie przytoczyłem tu dokumenty oficjalne. choćby te werbalnie mocno rozbrojone źródła dowodzą, iż rzekoma partia prekariuszy i zagrożonych prekariatem w rzeczywistości propaguje zasadę efektywności i pochodzenia. Nie reprezentuje odbiorców dochodu obywatelskiego, ale ich raczej stygmatyzuje. Fikcja homogeniczności, lansowana przez AfD, podtrzymywana jest przez kseonofobię oraz przez utożsamianie się z rzekomo gotowym do pracy „ludem”. W BSW pojawiają się całkiem podobne tendencje. Także tu chodzi o image partii podatników opłacających świadczenia, podczas gdy odbiorcy dochodu obywatelskiego coraz częściej wyłączani są z tej grupy docelowej. Sprawowanie reprezentacji sugeruje się jedynie retorycznie, przy czym funkcji konstytutywnej nabiera służący wytyczaniu granic narratyw o ukraińskich odbiorcach dochodu obywatelskiego, obarczanych winą za występujące nieprawidłowości. Wagenknecht nie waha się przy tym łączyć ukraińskiego prezydenta z tematem nierówności w Niemczech.

Analiza wykazuje generalnie, iż niepewny rynek wyborczy otwiera przed populizmem możliwości, które realizuje się, wywołując odpowiednio ukierunkowane podziały w elektoracie. Obie partie dzielą warstwy niższe i inne na rzekomo gotowych do pracy i tych, którzy pozostają wyłącznie odbiorcami pomocy społecznej. Granicę oddzielającą od tych ostatnich wyznacza się poprzez ich negatywną stygmatyzację, by zasugerować pozytywny obraz partii reprezentującej podatników finansujących świadczenia socjalne. W ten sposób jednak koszty informacyjne obniża się jedynie symbolicznie, albowiem w rzeczywistości adresaci przekazu wcale nie skorzystaliby na realizacji programów partyjnych. Lansowana przez populizm fikcja homogeniczności jest także tu wyłącznie pozorem. Ofiarami są przede wszystkim grupy negatywnie stygmatyzowane. Gdyby te populistyczne podziały, jak choćby ten dokonany przez Dobrintha, przejęte zostały przez środek spektrum politycznego, wówczas ponownie oddalilibyśmy się od społeczeństwa równości szans i „relacji“ (Rosanvallon). Nie mówiąc już o korzyściach czerpanych przez wrogów wolności z propagandy BSW i AfD.

Partie opowiadające się za integracją winny zatem dążyć do kreowania tematów i budowania konfiguracji grupowych wychodzących poza ciasne granice, pozytywnie zorientowanych, nie-infantylnych i mających rzeczywiste pokrycie. W przeciwnym razie populiści będą mogli przez cały czas operować fałszywymi obrazami. Bez śmiałych ingerencji w mechanizmy rynkowe nie sposób osiągnąć równowagi między wymogami opieki socjalnej i efektywności. To zaś leży w interesie własnym aktorów demokratycznej polityki.

przetłumaczył Tadeusz Zatorski

Idź do oryginalnego materiału