Europa zalewa państwa afrykańskie importem tekstyliów. Większość z nich nadaje się już tylko na śmietnik. Co ciekawe, wśród eksporterów bezwartościowych tekstyliów znajdziemy także Polskę. Te dane warto mieć z tyłu głowy podczas zakupów z okazji „Black Friday”.
Góry odpadów ciągnące się na kilometry, dymiące hałdy wydzielające ostry zapach – tak wyglądają przedmieścia wielu afrykańskich miast. Wysypiska stają się żerowiskiem dla zwierząt, w tym… polskich bocianów. Są także celem uboższych mieszkańców, którzy szukają tam czegokolwiek wartościowego.
Afryka stała się wysypiskiem europejskich odpadów z fast fashion
Badania pokazują, iż tylko do Kenii trafia rocznie ponad 900 mln sztuk używanej odzieży, głównie z Europy. Ponad połowa to śmieci, w dużej mierze wykonane z tworzyw sztucznych.
– Plastik jest tak tani w produkcji, iż w tej chwili większość naszych ubrań powstaje właśnie z niego. A wynaleziono go zaledwie 100 lat temu. Znamy go pod nazwami poliester, akryl, nylon – mówi na łamach Mongabay Imogen Napper, oceanolog z Uniwersytetu w Plymouth w Wielkiej Brytanii.
Choć Europa uchodzi za lidera ekologii, statystyki pokazują coś innego. Według Eurostatu w latach 2000–2019 eksport używanej odzieży do państw trzecich podwoił się i osiągnął 1,7 mln ton, z czego 46 proc. trafiło do Afryki. W 2023 roku było to już 2,2 mln ton – w tym 950 tys. ton wysłanych na czarny ląd.
Konsekwencje nadmiernej produkcji
Jednym z głównych powodów zalewu używaną odzieżą tekstylną jest jej nadmierna produkcja. Do tego dochodzi problem sprowadzania gotowych produktów z takich państw jak Chiny.
– W przeszłości mieliśmy dobre ubrania, które mogliśmy sprzedać, aby zadbać o nasze rodziny, ale w tej chwili używane ubrania, nie nadają się do odsprzedaży. Są słabo wykonane i rozpadają się już w momencie otwierania paczek – żali się Mercy Asantewa, sprzedawczyni z Akry, stolicy Ghany.
– Kiedy przyjrzeć się tym ubraniom, widać w nich włókna. Mogą zostać połknięte przez różne zwierzęta, a następnie oderwane lub osadzone w żołądku. Substancje chemiczne zawarte w plastiku mogą się rozpuścić, a wiadomo, iż substancje chemiczne zawarte w plastiku mogą potencjalnie powodować raka – ostrzega Napper.
Góry śmieci pod Akrą, stolicą Ghany. Wśród z nich znoszone tekstylia z Europy. Źródło: Greenpeace Africa.Stare ubrania na wysypiskach ulegają dalszej fragmentacji uwalniając plastikowe mikrowłókna, które trafiają do organizmów bocianów i lokalnie występujących zwierząt. A w końcu też samych ludzi. Ubrania często zawierają barwniki azowe, formaldehyd, metale ciężkie (chrom, ołów, kadm) i środki opóźniające palenie. Nie wspominając już o tym, iż substancje te wypłukiwane są przez deszcze. Potem trafiają do gleby i wód gruntowych, co skutkuje m.in. skażeniem roślinności czy zaburzeniami hormonalnymi u zwierząt.
- Czytaj także: Fast Fashion. Jej cena to toksyny w ubraniach i degradacja środowiska!
Polska w grupie winowajców
My sami też szkodzimy, a ofiarami naszych działań padają nasze bociany, które mają styczność z tymi wysypiskami w Afryce. Jak się okazuje Polska według danych Oxford Economics znajduje się w grupie czterech największych eksporterów. Wśród nich są Niemcy, Holandia, Włochy i właśnie Polska.
Kenia jest tutaj największym poszkodowanym, ale nie jedynym. Raport Greenpeace pokazuje, iż taki sam problem mają takie państwa jak Ghana.
„Musimy zająć się kwestią gospodarowania tymi odpadami” – mówi Napper. W przeciwnym razie, jak ostrzega, plastik ulega rozkładowi na mniejsze cząsteczki na otwartych wysypiskach pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Kiedy więc jest wystawiony na działanie promieni słonecznych, ten plastik, te włókna szybciej ulegają rozkładowi. Mogą trafić do rzeki, a następnie do oceanu. Mogą dostać się do powietrza, w tym do powietrza, którym oddychamy”.
Rozwiązaniem świadomość konsumentów
Ten problem zaczyna dostrzegać Europa. Narastający kryzys związany z marnotrawstwem w branży fast fashion zmotywował do działania Francję. W marcu 2024 roku Anne-Cécile Violland, członkini parlamentu, przedstawiła projekt ustawy mający na celu ograniczenie wpływu tych nowych sposobów konsumpcji. Ustawa została jednogłośnie przyjęta przez Senat Francji w czerwcu 2025 roku.
„Pierwszym celem tej ustawy jest podniesienie świadomości konsumentów” – mówi Violland. „W niecałe 20 lat podwoiliśmy liczbę tekstyliów, które kupujemy rocznie, jednocześnie zmniejszając budżet na nie o 30 proc. Chodzi więc również o to, by powiedzieć: musimy przestać nadmiernie konsumować”.
„Afryka nie może już dłużej być śmietnikiem fast faschion” – oświadczyło francuskie ministerstwo środowiska w oświadczeniu dla agencji Reutera. „Musimy ograniczyć ilość odpadów i sami nimi zarządzać”.
Dla Sama Quashi-Iduna, szefa działu śledczego w Greenpeace Africa i autora raportu na temat wpływu szybkiej mody na Ghanę, to krok naprzód.
– To optymistyczne, iż kraje podejmują kroki w celu rozwiązania tego problemu, ponieważ szybka moda naprawdę zatruwa nasze środowisko. W Ghanie mamy ogromny przemysł, który opiera się na odbiorze odzieży używanej i owszem, chcemy, aby kraje wysyłały swoje ubrania – ale muszą być one użyteczne i nadawać się do sprzedaży, nie mogą być odpadami. Mam więc nadzieję, iż inne kraje pójdą w ślady Francji w kwestii przepisów” – mówi Quashi-Idun.
Problemem zajmie się Komisja Europejska
To życzenie może niedługo się spełnić. Violland zapowiada, iż po wdrożeniu przepisów we Francji planuje przedstawić je Komisji Europejskiej. jeżeli projekt trafi do Komisji, mogłyby go przyjąć wszystkie państwa członkowskie UE.
Teoretycznie mniejsza konsumpcja oznacza mniejszą produkcję, czyli mniej odpadów. Ale dla Mathilde Pousseo, delegatki generalnej „Etyka na metce”, koalicji promującej etyczną produkcję odzieży, sprawa jest bardziej skomplikowana.
„Ustawa przyjęta przez Senat dotyczy głównie ultraszybkiej mody, ale we Francji to nie jest największy problem” – mówi, wskazując, iż dużym problemem jest szeroko pojęta produkcja ubrań z wadliwych materiałów po niskim koszcie.
Pousseo powołuje się przy tym na śledztwo Disclose, francuskiej organizacji pozarządowej zajmującej się dziennikarstwem śledczym. Wykazało ono, iż fast fashion w Europie jest powiązane z przymusową pracą Ujgurów w Chinach i wylesianiem w Brazylii. „Prawdziwym problemem jest nadprodukcja. To właśnie musimy uregulować” – uważa Pousseo.
–
Zdjęcie tytułowe: Nowaczyk/Shutterstock

5 godzin temu














