To, iż biskupi i Episkopat bardzo gwałtownie potrafią reagować na politykę rządzących, wiemy doskonale. To, iż od ubiegłego roku praktycznie są na wojennej ścieżce z szefową Ministerstwa Edukacji, również.
Tylko przypomnijmy krótko – zaledwie kilka dni temu Barbara Nowacka przekazała, iż Episkopat odrzucił wszystkie propozycje składane przez rząd Donalda Tuska ws. organizacji lekcji religii. Wcześniej od miesięcy słyszeliśmy, jak Kościół się o to bije, jak się stawia i nie odpuszcza. Episkopat złożył choćby petycję w tej sprawie do I prezes Sądu Najwyższego.
Na każdą próbę wprowadzenia jakichkolwiek zmian w szkołach reakcja hierarchów jest zdecydowana i natychmiastowa. Podobnie było z edukacją zdrowotną – Episkopat wydał oficjalne stanowisko i uznał, iż przedmiot jest niezgodny z konstytucją.
Ostatnio, gdy do Sejmu trafiła petycja ws. zakazu spowiedzi dzieci, arcybiskup Adrian Galbas, metropolita warszawski, gwałtownie ogłosił, iż to "absurdalny i kuriozalny" pomysł. A metropolita poznański abp Stanisław Gądecki uznał to za "zupełny nonsens".
Ale Karol Nawrocki, namaszczony przez PiS na kandydata na prezydenta RP, to zupełnie inny przypadek. Tu, choć Polacy burzą się na ostatnie wydarzenia na Jasnej Górze, ze strony hierarchów mamy ciszę, która daje do myślenia.
"Nawrocki na tle świętych obrazów hejt podsycał, biskupi milczą. Wstyd" – skomentowała szefowa resortu edukacji.
Co to wszystko pokazuje?
"Nie widzą, iż szkodzą im własne działania. Takie jak wiec wyborczy Nawrockiego na Jasnej Górze"
– Z jednej strony Kościół bije się o to, żeby utrzymać dwie lekcje religii i żeby żadne przywileje, które ma w polskiej szkole, nie zostały mu odebrane. Twierdzi też, iż młodzież odpływa z lekcji religii, ponieważ Ministerstwo Edukacji prowadzi takie, a nie inne działania. Ale w ogóle nie widzi, iż swoimi działaniami odpycha od siebie ludzi, iż coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, a dzieci na religię. I iż wszelkie sondaże pokazują, iż ludzie jednoznacznie krytycznie oceniają zaangażowanie Kościoła w politykę – komentuje w rozmowie z naTemat posłanka Dorota Łoboda, od lat zaangażowana w sprawy edukacji.
A to jest jedną z przyczyn, dla których tak wyglądają kościelne statystyki.
– Z jednej strony oskarżają więc wszystkich wokół, a nie widzą, iż szkodzą im własne działania. Takie jak wiec wyborczy Karola Nawrockiego na Jasnej Górze. Nie przeszkadza im też, iż dzieci są narażone na słuchanie nienawistnych haseł, jak to miało miejsce na Jasnej Górze. Okrzyki kibiców jednoznacznie były skierowane wobec oponentów politycznych. I, jak rozumiem, Kościół nie ma żadnych problemów z tym, iż w taki seans nienawiści uwikłane są dzieci – podkreśla.
Najwyraźniej nie ma, bo milczy. To jedno wielkie milczenie hierarchów na skandowane przez kibiców na Jasnej Górze haniebne hasło "raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę". Na sam fakt zorganizowania takiego spotkania właśnie tu, w świętym dla Polaków miejscu. Na to, iż ktoś pozwala 11-letniemu dziecku zadać pytanie kandydatowi na prezydenta:
"Czy jak pan zostanie prezydentem, to nie dopuści pan do wprowadzenia lewackiej ideologii w szkołach?".
A kandydat, stojąc obok krzyża, odpowiada: "Tak, nigdy do tego nie dopuszczę".
Uczestnicy spotkania biją brawo. Jest też ksiądz, który zaczyna klaskać.
"Kościół jednoznacznie powinien potępić wykorzystywanie miejsca kultu"
– Kościół po raz kolejny postanowił jasno wskazać, kogo popiera. I iż Karol Nawrocki bez żadnego zażenowania będzie wykorzystywał Kościół do swojej kampanii wyborczej – komentuje Dorota Łoboda.
Jak mówi, nie ma problemu z tym, iż Karol Nawrocki wziął udział w pielgrzymce kibiców: – Ale to poszło za daleko. Ta pielgrzymka zamieniła się w wiec wyborczy. Nastąpiło pomieszanie tego, co prywatne, publiczne, kościelne i państwowe. Poza tym nie ma ani reakcji kandydata na nienawistne hasła, ani reakcji Kościoła. A Kościół jednoznacznie powinien potępić wykorzystywanie miejsca kultu – podkreśla.
"Sprofanowano Jasną Górę", "Bóg na ustach, nienawiść w sercu. Dość typowe dla PiS" – komentowali inni politycy KO i zwykli ludzie. Ale też księża. "Jasna Góra nie jest miejscem dla kibolskich zadym ani kandydatów na prezydenta" – ocenił o. Paweł Gużyński. I o. Grzegorz Kramer: "Czy naprawdę nie ma odpowiedniejszych miejsc na spotkania drących się kibiców z politykami?".
Tomasz Terlikowski komentował z kolei w felietonie na stronie wp.pl "To zły sygnał, iż wykorzystanie polityczne Kościoła rusza z całą mocą, i mocne świadectwo, iż debata jeszcze bardziej skręca w prawo".
I jeszcze: "Polityczne rozgrywanie Kościoła, granie na podział w ważnym dla wielu Polaków miejscu, błędne diagnozy polityczne – to wszystko nie służy ani Polsce, ani Kościołowi".
Ksiądz: "To jest absurd, iż takie rzeczy się dzieją"
Sama słyszę od księży w Polsce, iż z tym, co się zadziało na Jasnej Górze, czują się źle.
– To jest absurd, iż takie rzeczy się dzieją. Mnie się to nie podoba. To sprawa biskupów, niech zrobią z tym porządek. Wkurza mnie to, iż zamiast głosić ewangelię, zajmują się takimi bzdetami – słyszę od jednego z księży.
Słyszę też refleksję o okrzykach nienawiści: – Ks. Jerzy Popiełuszko, który jest święty, nigdy nic nie powiedział przeciwko Jaruzelskiemu, czy Kiszczakowi. Tylko zawsze: "Zło dobrem zwyciężaj". Nigdy nie ocenił człowieka, tylko zawsze mówił, iż chce, żeby się nawrócili. jeżeli chcielibyśmy się kogokolwiek pozbyć, to chrześcijaństwo by się skończyło. To jest absurd.
Jak duchowni odbierają milczenie hierarchów ws. Nawrockiego?
– To jest słabość Kościoła. Myślą, iż w doczesności znajdą jakieś rozwiązanie. A Jezus nie rozwiązywał problemów Izraela, czy Cesarstwa Rzymskiego. On prowadził ludzi i zmieniał ich serca. My chcemy zmieniać serca ludzi, a nie uważać, iż Nawrocki czy Trzaskowski jest naszym mesjaszem, czy zbawicielem. Kościół naprawdę ma więcej do zaproponowania niż to, kto wygra wybory – mówi jeden z duchownych.
Prof. Obirek: Mamy do czynienia ze skrajnym upolitycznieniem katolicyzmu
Niby Kościół go nie poparł. Niby nic o tym nie mówi. Ale wiadomo, iż w komitecie poparcia Karola Nawrockiego znalazło się sześciu księży. A w jednym z kościołów w Gdyni zorganizowano mszę w intencji kandydata. Podobno, jak podał Onet, takich mszy ma być więcej. A to dopiero początek jeszcze nieformalnej kampanii.
Ktoś ma wątpliwości, jak bardzo apolityczny Kościół nie wspiera politycznego Karola Nawrockiego?
– Mamy do czynienia z powtórką z historii, mimo iż partią rządzącą jest koalicja demokratyczna. Kościół idzie na zderzenie czołowe z obecną koalicją i jednoznacznie popiera kandydata pisowskiego. Czyli w moim przekonaniu mamy do czynienia ze skrajnym upolitycznieniem katolicyzmu, które wydawało się zamknięte ośmioletnimi rządami PiS – komentuje w rozmowie z naTemat znany teolog, prof. Stanisław Obirek.
Tymczasem, jak zauważa, Kościół się nie zmienił.
– przez cały czas uważa, iż najlepszym dla niego sposobem obecności w przestrzeni publicznej jest popieranie tego ugrupowania. Natomiast milczenie hierarchów, milczenie Episkopatu, milczenie różnych rad, które są odpowiedzialne za naukę społeczną Kościoła, obciąża te instytucje wyraźnym poparciem dla tej kandydatury. Czego zresztą Nawrocki nigdy nie krył. Wyraźnie szuka tego poparcia. Występuje w kościołach, odwołuje się do katolicyzmu, iż to jest jego świat. Powtarzam, to jest upolitycznienie katolicyzmu – podkreśla teolog.
Przypomnijmy, spotkanie na Jasnej Górze odbyło się 11 stycznia w ramach XVII Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę. Nie było pierwsze w tym miejscu z udziałem polityków PiS. Przez osiem lat można było się przyzwyczaić do politycznego cyrku, który tam się odbywał. Co nie znaczy, iż to niszczenie wizerunku świętego miejsca ludzi nie raziło.
Dalsza część artykułu poniżej:
Tym razem spotkanie odbyło się po mszy, w sali ojca Augustyna Kordeckiego. Ale czy to ma znaczenie, iż nie była to kaplica?
Jaki ma to wpływ na wizerunek Kościoła
– Nie ma. Czy gdybyśmy prowadzili wiec wyborczy w szkole, miałoby to znaczenie, czy odbywa się on w sali lekcyjnej, czy w stołówce? To spotkanie odbywało się na terenie klasztoru na Jasnej Górze – podkreśla Dorota Łoboda.
Przypomina niedawne przeszukanie klasztoru w Lublinie. – Kościół oburzał się i mówił, iż to nie ma znaczenia, jakie pomieszczenia przeszukano, bo przez cały czas był to teren klasztoru. A teraz narracja idzie w odwrotną stronę – iż to jest salka i nikomu to nie przeszkadza. To jest pokazanie hipokryzji – mówi.
Prof. Obirek również uważa, iż nie ma to znaczenia, iż jest to sala, a nie kościół.
– To wszystko należy do Kościoła, do ojców Paulinów. Występowanie kandydata na prezydenta w ośrodkach kultu, zwłaszcza tak emocjonalnie nacechowanym, jakim jest Jasna Góra, to jest jednoznacznie występowanie w ramach Kościoła – komentuje.
Teolog uważa, iż w momencie, gdy dziennikarze zwracają Nawrockiemu uwagę, iż to jest niestosowne, żeby w Kościele pojawiały się slogany tak agresywne, mające cechy mowy nienawiści, jak hasło "raz sierpem, las, młotem", gdy mamy księży w jego komitecie poparcia, to "sprawia, iż Kościół ponosi pełną odpowiedzialność za to wszystko, co dzieje się wokół kampanii prezydenckiej Nawrockiego".
– Czyli krótko mówiąc, ta nacjonalistyczna, choćby faszystowska, otoczka tej kandydatury obciąża Kościół, który poza nielicznymi głosami niektórych szarych księży adekwatnie oficjalnie się w tej kwestii nie wypowiedział. A to oznacza, iż przyjmuje to za swoje. To jest po prostu akceptacja tego pakietu nacjonalistyczno-katolickiego, jaki Nawrocki i jego zwolennicy prezentują – uważa.
Przypomnijmy, to wciąż jeszcze nieformalna kampania. Czego więc jeszcze po Kościele można się spodziewać?
– o ile reakcje społeczne będą negatywne, to Kościół zacznie mówić "Nie, nie, my nikogo nie popieramy". o ile natomiast okaże się w sondażach, iż ta jednoznaczna, nacjonalistyczna retoryka okaże się skuteczna, to Kościół nie będzie miał tutaj żadnych problemów. Trudno przewidzieć, wszystko pozostało możliwe – uważa prof. Obirek.
Jaki to wszystko ma wpływ na wizerunek Kościoła?
– Dla ludzi liberalnych jak ja jest dewastujący, kompromitujący. Natomiast dla fundamentalistów religijnych to jest wspaniale, iż Kościół broni wartości chrześcijańskich i widoczności religii w przestrzeni publicznej. Mamy więc do czynienia z polaryzacją, która rośnie i na pewno nie sprzyja spójności społecznej. Wręcz przeciwnie. Religia staje się jednym z elementów różniących i dzielących społeczeństwo. I Kościół niestety odgrywa tutaj bardzo istotną rolę. Negatywną – podsumowuje teolog.