W przededniu wyborów prezydenckich 2025 roku Piotr Gliński, były minister kultury i poseł Prawa i Sprawiedliwości, postanowił zaostrzyć retorykę, krytykując rząd Donalda Tuska i stan polskiej demokracji.
W rozmowie z RMF FM Gliński nie tylko nazwał nadchodzące wybory „plebiscytem dotyczącym tego rządu”, ale także zarzucił premierowi blokowanie demokracji, przejmowanie instytucji państwowych i nierówne traktowanie opozycji. Jego słowa, choć obliczone na mobilizację elektoratu PiS, budzą poważne wątpliwości co do ich merytoryczności i ujawniają desperację partii w obliczu słabych notowań Karola Nawrockiego.
Plebiscyt czy kampania wyborcza?
Gliński, przedstawiając wybory prezydenckie jako „plebiscyt dotyczący rządu”, próbuje sprowadzić kampanię do prostego podziału na zwolenników i przeciwników Koalicji Obywatelskiej. Taki zabieg jest jednak ryzykowny i krótkowzroczny. Wybory prezydenckie to przede wszystkim wybór głowy państwa, a nie referendum nad polityką rządu. Sugerując, iż głos na Karola Nawrockiego to głos przeciwko Tuskowi, Gliński spłyca debatę publiczną i ignoruje fakt, iż Polacy oczekują od kandydatów konkretnych wizji, a nie wyłącznie antyrządowych haseł. To podejście może odstraszyć wyborców centrowych, którzy szukają prezydenta zdolnego do jednoczenia, a nie dalszego polaryzowania społeczeństwa.
Oskarżenia bez pokrycia
Najbardziej kontrowersyjnym elementem wypowiedzi Glińskiego jest jego atak na stan polskiej demokracji. Poseł PiS twierdzi, iż Donald Tusk „zablokował demokrację”, przejmując media publiczne, prokuraturę i sądy, a także pozbawiając PiS finansowania. Te zarzuty są jednak nie tylko przesadzone, ale i mijają się z faktami. Po pierwsze, zmiany w mediach publicznych i prokuraturze były odpowiedzią na ich upolitycznienie w czasach rządów PiS, co potwierdzają liczne raporty międzynarodowych organizacji, takich jak OBWE czy Reporterzy bez Granic. Po drugie, decyzja o wstrzymaniu subwencji dla PiS wynikała z nieprawidłowości finansowych stwierdzonych przez PKW, a nie z arbitralnej decyzji rządu. Gliński, pomijając te konteksty, kreuje narrację ofiary, która ma przykryć własne błędy partii i brak skutecznej strategii kampanijnej.
Demokracja „odetkana” przez debaty?
Gliński chwali ożywienie kampanii, wskazując na debaty i marsze jako dowód na „odetkanie” polskiej demokracji. Jednak jego entuzjazm wydaje się naciągany. Debaty prezydenckie, w których Karol Nawrocki wypada blado, nie są zasługą PiS, ale naturalnym elementem kampanii wyborczej, organizowanym przez różne podmioty, w tym media prywatne. Sugerowanie, iż to opozycja „przebija się do opinii publicznej” dzięki tym wydarzeniom, jest manipulacją – w rzeczywistości to Rafał Trzaskowski i Sławomir Mentzen dominują w przekazie medialnym, podczas gdy Nawrocki pozostaje w ich cieniu. Gliński próbuje przedstawić słabość własnego kandydata jako sukces, co tylko podkreśla brak spójnej strategii PiS.
Kwestia prokuratora krajowego: manipulacja faktami
Poseł PiS posuwa się także do kwestionowania legalności działań prokuratury, twierdząc, iż osoby podające się za prokuratorów krajowych „nie mają asygnaty prezydenta”. To kolejny przykład wybiórczego traktowania rzeczywistości. Zmiany w prokuraturze, w tym odwołanie Dariusza Barskiego, wynikały z konieczności przywrócenia niezależności tej instytucji, a nie z „łamania porządku demokratycznego”, jak sugeruje Gliński. Takie wypowiedzi nie tylko wprowadzają zamieszanie, ale też podważają zaufanie do instytucji państwa, co jest szczególnie nieodpowiedzialne w ustach byłego ministra.
Ironia „repolonizacji”
Gliński nie szczędzi także uszczypliwości pod adresem Donalda Tuska, sugerując, iż premier powinien „zapisać się do PiS”, skoro mówi o repolonizacji gospodarki. To wyjątkowo nietrafiona ironia, zważywszy na fakt, iż polityka gospodarcza PiS, choć pełna haseł o patriotyzmie, nie przyniosła trwałych sukcesów w tym zakresie. Wiele kluczowych sektorów, takich jak energetyka czy bankowość, wciąż pozostaje w rękach zagranicznych inwestorów, a programy PiS, takie jak CPK, borykają się z opóźnieniami i problemami finansowymi. Krytykując Tuska, Gliński zapomina o własnych niepowodzeniach, co tylko osłabia jego wiarygodność.
Rozczarowanie w PiS i rola Glińskiego
Wypowiedzi Piotra Glińskiego są symptomatyczne dla obecnego stanu Prawa i Sprawiedliwości. Partia, zmagająca się z rozczarowaniem wynikami Karola Nawrockiego (25,6 proc. w sondażu IBRiS, daleko za Rafałem Trzaskowskim), szuka sposobów na odwrócenie uwagi od własnych słabości. Gliński, jako jeden z prominentnych polityków PiS, miał szansę wznieść debatę na wyższy poziom, proponując konstruktywne rozwiązania lub wspierając kandydata merytorycznymi argumentami. Zamiast tego wybrał drogę konfrontacji i populistycznych oskarżeń, które nie tylko nie pomagają Nawrockiemu, ale mogą dodatkowo zrazić wyborców zmęczonych polityczną wojną.
Podsumowując, Piotr Gliński swoją wypowiedzią w RMF FM nie tylko nie wzmocnił pozycji PiS w kampanii, ale wręcz uwypuklił brak pomysłu partii na skuteczną rywalizację o prezydenturę. Zamiast budować pozytywny wizerunek Karola Nawrockiego, poseł skupił się na bezpodstawnej krytyce rządu i demokracji, co w obliczu realnych wyzwań kampanii wydaje się politycznym strzałem w stopę. jeżeli PiS chce odzyskać inicjatywę, potrzebuje mniej takich wystąpień, a więcej konkretnych propozycji, które przekonają Polaków do ich kandydata.