Polskie mity klimatyczne

1 rok temu

W polskich dyskusjach o klimacie i jego ochronie często pojawiają się mity promowane od dawna przez specjalistów od wzbudzania wątpliwości, takich jak Heartland Institute (patrz np. Raport NIPCC) czy Commitee For A Constructive Tomorrow (patrz np. Polonia Christiana o zmianie klimatu – radzimy uważać na źródła!) i powtarzane na całym świecie. W przestrzeni medialnej zadomowiło się jednak także kilka mitów i nieporozumień dotyczących Polski lub szczególnie w Polsce popularnych. Postanowiliśmy skomentować je dla Was w jednym artykule. Ponieważ temat jest bardzo szeroki, podzieliliśmy go na kilka sekcji. Dotyczą one:

  • dotychczasowych zmian klimatu (zwłaszcza w Polsce i okolicach),
  • rzekomych zalet zmiany klimatu dla Polski,
  • stanowiska polskich naukowców na temat zmiany klimatu.

Dotychczasowe zmiany klimatu

Klimat wyraźnie się ociepla – także w Polsce

Skala ostatniej zmiany klimatu jest wyraźnie widoczna po porównaniu zmian średniej temperatury w różnych miastach naszego regionu Europy. Ilustracja 1 pokazuje średnią temperaturę roczną dla Triestu, Werony, Budapesztu, Warszawy, Wrocławia i Petersburga.

Ilustracja 1. Średnia temperatura roczna (wygładzona średnią ruchomą o okresie 5-letnim) w Trieście, Weronie, Budapeszcie, Warszawie, Wrocławiu i Petersburgu w okresie 1760-2022. Dane NASA GISS v4, w okresach gdy niedostępne, zszyte z danymi Berkeley Earth na podst. temperatury w przylegających okresach.

Średnioroczna temperatura w Warszawie w ostatnim półwieczu wzrosła z 7,5 do 10°C, a we Wrocławiu z 8,5 do blisko 11°C, tym samym przekraczając średnioroczną temperaturę typową wcześniej dla Budapesztu.

Rzućmy okiem na mapki klimatu Polski, w czasach sprzed „rozpędzenia się” zmiany klimatu oraz ostatniej dekady. Średnie roczne temperatury na ścianie wschodniej naszego kraju, wzrosła już do poziomu typowego kiedyś dla zachodnich krańców Polski.

Ilustracja 2. Średnia temperatura w Polsce w okresie referencyjnym 1961-1990 oraz ostatnim trzydziestoleciu (1994-2022). Nad mapami zamieszczono średnie dla całego kraju. Na wykresie czarna linia pokazuje dane z poszczególnych sezonów, czerwona 10-letnią średnią ruchomą. Dane: IMGW-PIB, opracowanie: Piotr Djaków, Meteomodel.pl.

Polskie zimy były kiedyś na tyle ostre, iż można było na przełomie listopada i grudnia wylać na szkolne boisko wodę, która gwałtownie zamarzała, dzięki czemu do lutego lub choćby marca dzieci, poza okresami odwilży, cieszyły się ślizgawką. Średnia zimowa temperatura kilkadziesiąt lat na całym obszarze kraju była ujemna. w tej chwili w zachodniej Polsce jest już wyraźnie dodatnia.

Coraz krócej utrzymuje się też pokrywa śnieżna. W ostatniej dekadzie liczba dni z pokrywą śnieżną spadła miejscami do zaledwie kilkunastu dni, podczas gdy dawniej choćby w najcieplejszych regionach Polski obserwowano ją przez 40-50 dni w roku (półtora miesiąca). Jeszcze kilkadziesiąt lat temu podczas wiosennych roztopów regularnie dochodziło do dużych powodzi na Wiśle czy Bugu. Zatory lodowe groziły wtedy zerwaniem mostów, a w telewizji regularnie można było oglądać saperów, którzy dzięki materiałów wybuchowych starali się kruszyć te zatory. W okresie zimowym bałtyckie porty nie były w stanie funkcjonować bez regularnej pracy lodołamaczy. Choć w tej chwili wciąż dyżurują one w portach, to używane są już rzadko.

Więcej informacji i map pokazujących, jak zmieniła się polska zima znajdziesz w artykułach Polska zima topnieje w oczach oraz Zmiana klimatu w Polsce na mapkach.

Zmieniły się też lata. W naszym kraju przez dzień upalny rozumiemy taki, w którym temperatura maksymalna sięga 30°C. Kiedyś takich dni było średnio 3-4 w roku, w tej chwili jest już ponad 10. Więcej na ten temat znajdziesz w artykule Zmiana klimatu w Polsce na mapkach oraz Burzliwe polskie lata, który opublikujemy niebawem.

Ocieplenie klimatu w Polsce jest już na tyle wyraźne, iż osoby pamiętające klimat lat 70. i 80. nie powinny mieć co do tego wątpliwości. Nasza pamięć bywa jednak zawodna – w takim przypadku warto zajrzeć do danych pomiarowych (np. tych wspomnianych wyżej lub do raportów IMGW-PIB), żeby sprawdzić że

stwierdzenie

klimat w Polsce
wcale się nie zmienił

to dezinformacja

Wciąż mamy zimowe dni, a choćby śnieg w marcu lub choćby kwietniu

Ano mamy, choć jak pokazaliśmy w poprzednim punkcie znacznie mniej niż kiedyś. Mawiało się: „w marcu jak w garncu”, a choćby „kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy trochę lata”. W związku z ocieplaniem się klimatu tak bardzo odzwyczailiśmy się od śniegu w kwietniu, iż jego pojawienie się wywołuje komentarze internautów, którzy zgłaszają wątpliwości co do ocieplania się klimatu. Tymczasem spójrzmy na ilustrację 3., pokazującą średnie temperatury kwietnia od końca XVIII wieku do 2023 roku.

Ilustracja 3. Średnia temperatura kwietnia dla obecnego terytorium Polski w okresie 1781-2023. Cieniowanie w okresie do 1980 r. odpowiada kwietniom chłodnym (kolor niebieski), ciepłym (pomarańczowy) oraz przeciętnym (szary) na tle danych z lat 1781-1980. Źródło Meteomodel.pl

Wahania pogody powodują, iż raz jest cieplej, a raz chłodniej od średniej. Standardowo za chłodny uważa się miesiąc należący do 1/3 najchłodniejszych, za ciepły należący do 1/3 najcieplejszych, zaś za przeciętny (typowy termicznie) z temperaturami odpowiadającymi pozostałej 1/3. Kwietnie ostatnich lat (2021-2023), które odbieraliśmy jaki chłodne, przed rokiem 1980 trafiłby do kategorii „przeciętny” lub choćby „ciepły”.

Jak widać na ilustracji 3, występowanie pojedynczych chłodnych dni (a choćby całych chłodnych miesięcy) wiosną nie wystarcza do stwierdzenia, iż długoterminowo średnie temperatury w naszym kraju spadają. Ponadto, oczywiście, Polska to tylko niewielki fragment kuli ziemskiej, na której zawsze znaleźć można regiony, które doświadczają akurat przejściowo obniżonych temperatur oraz takie, w których temperatury są wyższe niż zwykle. Globalne ocieplenie diagnozujemy na podstawie globalnej średniej, a ta wciąż długoterminowo rośnie.

Ilustracja 4: Wykres anomalii średniej temperatury powierzchni Ziemi (odchylenia od średniej z lat 1850-1900) według sześciu zespołów badawczych analizujących dane na ten temat. Źródło: WMO 2023.

Jak pokazują wyniki pomiarów:

stwierdzenie

właśnie zmarzłem
w kwietniu
–globalne ocieplenie
się skończyło!

to dezinformacja

Klimat w historii zmieniał się inaczej niż w ostatnim stuleciu

W przeszłości było wiele naturalnych, mniejszych i większych zmian klimatu. Anegdoty z przeszłości (często przekręcone) skłaniają wiele osób do myślenia, iż „klimat już tak ma, iż się stale zmienia i nasi przodkowie nie takie rzeczy przeżyli”.

Ciepłe średniowiecze?

Często przywoływanym przykładem jest ocieplenie podczas tzw. Średniowiecznego Optimum Klimatycznego (950-1250), „kiedy w Polsce uprawiano winorośle”. Jednak w przeciwieństwie do dzisiejszego globalnego ocieplenia nie miało ono charakteru globalnego, ale regionalny – dotyczyło głównie południa Grenlandii, Arktyki Eurazjatyckiej, i części Ameryki Północnej i północnego Atlantyku. Jednak inne regiony, jak Azja Środkowa czy tropikalny Pacyfik były wyraźnie chłodniejsze, przez co globalna średnia temperatura była wtedy niższa niż dziś. Co więcej, o ile jeszcze w drugiej połowie XX wieku można było znaleźć regiony, w których temperatury były niższe niż w średniowieczu (IPCC, 2013), to dziś jest to już bardzo – widać to na mapie poniżej.

Ilustracja 5. Zrekonstruowane różnice temperatury pomiędzy trzydziestoleciem 1990-2020 a ciepłym okresem średniowiecznym z lat 950–1250. Rekonstrukcja na podstawie danych paleoklimatycznych PAGES 2k (patrz Neukom i in. 2019) oraz aktualnych NOAA. Opracowanie: Piotr Florek.

Uprawy winorośli w Polsce mają teraz lepsze warunki termiczne niż w średniowieczu, a nowe winnice otwierane są na terenie całego kraju. W ostatniej dekadzie powierzchnia polskich winnic wzrosła 10-krotnie, do ponad 600 hektarów. Czytaj więcej Mit: W średniowieczu było cieplej niż dziś. Jak widać:

stwierdzenie

w średniowieczu było cieplej niż dziś

to dezinformacja

Mała Epoka Lodowa?

Dla podkreślenia zmienności klimatu, w parze z „ciepłym średniowieczem” często wspomina się także o małej epoce lodowej w XV-XVIII wieku. Porównajmy ją z drugą połową XX wieku, stanowiącą naturalne odniesienie w czasach powstawania mitów klimatycznych.

Ilustracja 6. Zrekonstruowane różnice temperatury pomiędzy drugą połową XX wieku a małą epoką lodową z lat 1450–1850. Kropki oznaczają miejsca, dla których różnice temperatur nie są statystycznie istotne. Kolor szary oznacza obszary, dla których informacje nie zostały pozyskane. Źródło: 5 raport IPCC.

W tym okresie było w Europie wyraźnie zimniej niż w drugiej połowie XX wieku, ale nie na tyle, by – jak można czasem usłyszeć – Morze Bałtyckie regularnie całkowicie zamarzało. Co ciekawe, dysponujemy rekonstrukcjami maksymalnego zasięgu lodu morskiego na Bałtyku, sięgającymi początku XVIII wieku (patrz wykres poniżej). Jak widać, poszczególne lata istotnie różnią się pod względem warunków pogodowych, przez co zasięg lodu morskiego też mocno fluktuuje. Należy pamiętać, iż zasięg lodu jest tu rozumiany jako powierzchnia morza, która pokryta jest lodem w przynajmniej w 10% (patrz strona Fińskiego Instytutu Meteorologicznego). Oznacza to, iż choćby jeżeli jego wartość zbliża się do powierzchni całego Bałtyku, nie jest to równoznaczne z pokryciem całego morza solidną, litą taflą, wystarczająco grubą, by po niej podróżować.

Ilustracja 7: Maksymalny zasięg lodu morskiego na Bałtyku (wraz z Kattegatem) w kolejnych latach. Czerwona linia odpowiada 15-letniej średniej biegnącej (każdy jej punkt to wartość średnia z 15 lat). Źródło: European Environment Agency na podstawie danych Fińskiego Instytutu Meteorologicznego.

Rzecz jasna podczas małej epoki lodowej, w porównaniu z ostatnim ociepleniem klimatu, zasięg lodu był większy niż dziś (na rysunku widzimy wyraźny malejący trend zasięgu lodu w ostatnich dekadach). Źródła wskazują możliwa była piesza czy konna przeprawa przez zamarznięty Bałtyk, ale tylko w kilku punktach, gdzie trasa była krótka, a lód solidny: przez cieśniny, nie przez środek morza („ze Szwecji do Polski”) (Lindgrén i Neumann,1982). Źródła potwierdzają przywoływany przez niektórych zwyczaj stawiania karczm na lodzie, ale stawiano je blisko brzegu, na lodzie stałym, który zimą pojawiał się gwałtownie i pozwalał na wygodną podróż wzdłuż wybrzeża (Olaus Magnus, 1555).

Dane paleoklimatyczne wskazują, iż Mała Epoka Lodowa była zjawiskiem rozciągniętym w czasie i niejednorodnym w przestrzeni: środkowy i wschodni Pacyfik swój najchłodniejszy w naszej erze okres przechodził w XV wieku, Europa północno-zachodnia oraz część Ameryki północnej – w XVII, a większość pozostałych regionów świata – w połowie XIX w. (Neukom i in., 2019, patrz mapy poniżej). Dla porównania, dla 98% powierzchni globu najcieplejszy okres naszej ery wystąpił w XX w. lub – ponieważ temperatury rosły dalej – w ostatnich dekadach (Neukom i in., 2019, WMO, 2023).

Ilustracja 8: Najbardziej prawdopodobne terminy wystąpienia: najchłodniejszego okresu 51-letniego w latach 1001-2000 n.e. (po lewej), najcieplejszego okresu 51-letniego w latach 1-2000 n.e. (po prawej). Fragment ilustracji z artykułu Neukom i in.(2019). W artykule przeanalizowano dane z lat 1-2000 n.e., średnie temperatury w XXI wieku były wyższe.

stwierdzenie

dzisiejsza zmiana klimatu niczym
nie różni się
od poprzednich

to dezinformacja

Przyszła zmiana klimatu w Polsce, plusy i minusy

To, jak zmieni się klimat w Polsce zależy od scenariusza przyszłych emisji gazów cieplarnianych. Ponieważ

  • lądy nagrzewają się szybciej niż oceany,
  • a temperatura na obszarach położonych na wysokich szerokościach geograficznych rośnie szybciej od średniej globalnej,

wzrost temperatury w Polsce będzie szybszy od globalnego. Już obecnie, przy średnim wzroście temperatury globalnej o 1,2°C wzrost temperatury na terytorium naszego kraju przekracza 2°C. W scenariuszu wysokich emisji, przy globalnym ociepleniu do 2100 roku o ok. 4°C, wzrost temperatury na terenie Polski wyniesie ok. 6°C.

W scenariuszach mniejszych emisji wzrost temperatury będzie odpowiednio mniejszy. W scenariuszu średnich emisji SSP2-4.5, (emisje gazów cieplarnianych utrzymują się do drugiej połowy stulecia na poziomie zbliżonym do obecnego, później zaś stopniowo spadają, w przypadku CO2 do poziomu ok. 10 mld ton pod koniec XXI w.), średnia temperatura globalna do końca stulecia rośnie o 2,8°C, a temperatura w Polsce o blisko 4°C.

Ilustracja 9. Zmiana temperatura w regionie Europy Zachodniej i Centralnej w scenariuszu średnich emisji (SSP2-4.5) zgodnie z modelami CMIP6. Źródło IPCC Interactive Atlas

Łagodniejszy klimat?

W takich jak Polska rejonach o niezbyt ciepłym klimacie wzrost temperatur złagodzi klimat, przyniesie więcej łagodnej pogody (patrz Więcej łagodnej pogody w Europie – co to adekwatnie znaczy?) i wydłuży sezon wegetacyjny, co umożliwi uprawę roślin ciepłolubnych. Łagodniejsze zimy pozwolą na zmniejszenie zapotrzebowania na ogrzewanie, pozwolą na wydłużenie okresu prowadzonej na zewnątrz aktywności gospodarczej, takiej jak np. prace budowlane. Mało prawdopodobne będą mroźne zimy z zasypanymi śniegiem drogami i potrzeba odśnieżania.

Nie znaczy to jednak, iż globalne ocieplenie jest dla Polski korzystne. choćby jeżeli sezon wegetacyjny się wydłuży, to rolnictwo będzie się musiało mierzyć z rosnącą częstotliwością susz i ekstremów pogodowych, zwiększających ryzyko nieudanych zbiorów. Ryzyko strat przymrozkowych wcale nie spadnie (Tomczyk i in., 2020, Falarz i in., 2021). Skrócenie okresu zalegania zimowej pokrywy śnieżnej i spadek jej grubości spowodują spadek wilgotności gleby i obniżanie się poziomu wód gruntowych ale także problemy dla polskich kurortów narciarskich. Latem z kolei będą się pojawiać coraz silniejsze, męczące i niebezpieczne dla zdrowia, a także dla wegetacji, fale upałów – choćby w scenariuszu umiarkowanych emisji przez kilka dni w roku możemy się spodziewać temperatur przekraczających 35°C (IPCC Interactive Atlas), a w scenariuszu wysokich emisji choćby powyżej 40°C (IPCC Interactive Atlas).

Więcej na te tematy przeczytasz również w naszych artykułach: Polska zima topnieje w oczach oraz Wiosna się wysusza, a o korzystaniu z atlasu IPCC – w tekście Przyszłość klimatu na mapach.

Choć roczne sumy opadów nie ulegną większym zmianom, to dużym zmianom ulegnie ich rozkład: zimą będzie padać więcej, a latem mniej. Klimat Polski w kolejnych dekadach będzie ewoluował w kierunku chłodnej pory deszczowej zimą (która coraz mniej będzie przypominać mroźną zimę znaną z XX wieku) oraz suchej pory gorącej latem (stopniowo coraz bardziej podobnej do tej w Europie Południowej).

Coraz częstsze susze

W miarę ocieplania się klimatu rosnąć będzie zagrożenie suszą (Kundzewicz i in., 2017, Falarz i in., 2021). Susze w Polsce to nic nowego, jednak pojawiają się coraz częściej. W okresie 1951-1981 było w Polsce 6 susz – średnio jedna co 5 lat; w okresie 1982–2011 susz było aż 18 – średnio co 2 lata (Klimada, 2013, Somorowska, 2016). Obecnie, od 2013 r. mamy suszę niemal co roku. Ponadto kiedyś susze w Polsce występowały podczas letnich fal upałów a ostatnio coraz częściej mamy do czynienia z suszami na wiosnę, co kilkadziesiąt lat temu było praktycznie nie do pomyślenia.

Do przyczyn takiego stanu rzeczy należą:

  • wynikające ze wzrostu temperatury silniejsze parowanie,
  • zmiany w charakterze opadów (zamiast regularnych i umiarkowanych deszczów, coraz częściej mamy długie okresy bezdeszczowe przerywane ulewami),
  • coraz cieńsza i krótko utrzymująca się pokrywa śnieżna.

Jeśli chcecie lepiej zrozumieć te zjawiska, zajrzyjcie do tekstów Wiosna się wysusza, Coraz częstsze susze w Polsce – konsekwencja zmiany klimatu i działań anty-adaptacyjnych oraz wywiadzie z dr. hab. Mariuszem Czopem.

Ilustracja 10. Wisła w okolicach Warszawy w dn. 23 kwietnia 2020 r. Mogłoby być jeszcze gorzej: niemal naturalne (w niewielkim stopniu uregulowane) koryto Wisły, dzięki silnie zróżnicowanej rzeźbie dna choćby podczas suszy zachowuje miejsca z głęboką wodą, co zapewnia wielu gatunkom zwierząt wodnych możliwość przeżycia; rzeki skanalizowane o uproszczonych korytach są znacznie mniej odporne na środowiskowe skutki suszy. Źródło IMGW.

Coraz częstsze zjawiska ekstremalne

Z jednej strony możemy się spodziewać wzrostu częstotliwości susz i warunków sprzyjających pożarom lasów i terenów rolnych, z drugiej długie okresy bezopadowe będą przerywane gwałtownymi i nawalnymi opadami. Zwiększy się częstotliwość występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych i katastrof, które będą miały istotny wpływ na naszą gospodarkę. Podstawowe znaczenie będą miały ulewne deszcze niosące ryzyko powodzi i podtopień oraz osuwisk. Prognozuje się też, iż coraz częściej będą wstępować burze z towarzyszącymi im gwałtownymi porywami wiatru, a incydentalnie także z trąbami powietrznymi (patrz Czarne chmury – burze, ulewy i trąby powietrzne w Polsce, Drzewka pomarańczowe? Raczej susze i grad).

Zmiany w naszych ekosystemach

W ocieplającej się glebie spadnie zawartość materii organicznej, będącej głównym czynnikiem zapewniającym jej żyzność. Badania sugerują, iż na efekcie nawożenia CO2, ogólnie korzystnym dla roślin, najbardziej mogą skorzystać te, które uważamy za chwasty (Ramesh i in., 2017).

Zmiany stref klimatycznych będzie wywierać coraz większą presję na ekosystemy, które nie będą za nimi nadążać. Żeby to zilustrować, spróbuj wyobrazić sobie Puszczę Białowieską w klimacie śródziemnomorskim. Osłabione drzewa będą usychać podczas susz, płonąć w pożarach podczas fal upałów i ulegać nasilającym się inwazjom szkodników – tak czy inaczej będą musiały zginąć, bo znajdą się w nieodpowiednim dla nich klimacie – już teraz w coraz większym stopniu dotyka to świerki. Oczywiście na ich miejscu będą mogły wyrosnąć nowe rośliny, lepiej dostosowane do zmienionych warunków, jednak zanim drzewa osiągną dojrzały wiek, może się okazać, iż w międzyczasie strefy klimatyczne zmienią się jeszcze bardziej. Obraz wysokich i szumiących lasów z kolorowym kobiercem wiosennych kwiatów, który mamy zachowany głęboko w naszych sercach i umysłach, odejdzie w niepamięć. Większość zamieni się w niskie formacje 15-, 20-metrowe, a choćby niższe (patrz Polskie lasy wymierają. Ekspert: „Ich obraz zachowany głęboko w naszych sercach i umysłach, odejdzie w niepamięć”).

Nieciekawie na wybrzeżu

W wyniku zmiany klimatu woda w Bałtyku będzie coraz cieplejsza i mniej słona (na obszarze zlewni Bałtyku opady wzrosną średnio bardziej niż parowanie), co z jednej strony sprzyjać będzie wypoczynkowi plażowiczów, ale z drugiej także rozwojowi ciepłolubnych gatunków fitoplanktonu, głównie cyjanobakterii. Spotęguje to, i tak już coraz częstsze, intensywne masowe zakwity sinic i glonów (patrz Urlop z sinicami).

Poważne problemy czekają nas też w rezultacie podnoszenia się poziomu morza i zalewania terenów nadbrzeżnych (patrz Polska Akademia Nauk o wzroście poziomu morza, Poziom Bałtyku – kto będzie miał niedługo problemy?)

A co ze zdrowiem?

Najbardziej oczywistym zagrożeniem, jakie przynosi zmiana klimatu w Polsce jest nasilenie się niebezpiecznych dla zdrowia fal upałów. Już w tej chwili obserwuje się u nas istotny statystycznie wzrost umieralności w trakcie fal upałów, szczególnie wysoki wśród mężczyzn i seniorów (patrz Zmiana klimatu a zdrowie Polaków – raport NIZP-PZH). Łagodniejsza pogoda zachęca do częstszego przebywania na świeżym powietrzu z odsłoniętymi częściami ciała, co zwiększa narażenie na oparzenia słoneczne i choroby skóry (patrz Zmiana klimatu i wzrost zapadalności na czerniaka – czy jest związek?). Zmiany w cyklach życiowych roślin powodują, iż w naszym otoczeniu coraz częściej pojawia się jednocześnie wiele alergenów (patrz Alergie na pyłki coraz bardziej dokuczają Polakom. Co ma do tego zmiana klimatu?).

Wzrost temperatur oznacza również przyspieszony metabolizm owadów i bakterii, a więc lepsze warunki dla ich rozmnażania. W przypadku kleszczy już teraz obserwujemy nie tylko szybkie poszerzanie się strefy ich występowania, ale również wydłużanie się okresu ich żerowania. Wyższe temperatury umożliwią też przeżycie zimy owadom przenoszących choroby tropikalne, takie jak malaria czy denga. Może też wzrosnąć liczba cykli życia owadów w ciepłym sezonie (patrz np. Od boreliozy do malarii. Ekspertka o tym, co ocieplenie klimatu przyniesie Europie, Kleszcze, patogeny i klimat)

Ekonomicznie i politycznie

Choć Polska nie jest regionem najbardziej narażonym na konsekwencje zmiany klimatu, to prognozy pokazują, iż jej następstwa już teraz nas dotykają i będą coraz bardziej kosztowne. Według rządowego planu adaptacji do zmiany klimatu, w pierwszej dekadzie XXI wieku Polska z powodu globalnego ocieplenia straciła 54 mld złotych, w latach 2011–2020 prognozowane straty (przy braku działań adaptacyjnych) są szacowane na 86 mld, a w trzeciej dekadzie tego wieku mogą wynieść choćby 120 mld złotych.

Ze względu na bogacenie się społeczeństwa, szacowane przyszłe koszty zmiany klimatu liczone jako procent PKB rosną tylko nieznacznie. Opisane wyżej zjawiska nie wyglądają w pierwszej chwili na katastrofalne. Gdyby były to wszystkie następstwa zmiany klimatu, nie byłoby tak najgorzej. Jednak zmiana klimatu jest globalna a nasz kraj to część większej całości. Polska nie jest krajem najbardziej narażonym na bezpośrednie konsekwencje zmiany klimatu – dotkną one ludzi zamieszkałych na Globalnym Południu – w Afryce, Indiach czy na Bliskim Wschodzie. Zamieszkane przez setki milionów (o ile nie miliardy) ludzi obszary staną się niezdatne do zamieszkania, a zabójcze upały, głód i chaos mogą doprowadzić destabilizacji sytuacji geopolitycznej. jeżeli komuś wydaje się, iż „nasza chata z kraja” i całe zamieszanie „przejdzie bokiem”, to owszem, wydaje mu się. Czytaj więcej w Skutki zmiany klimatu, Ziemia „stabilna” czy „cieplarniana”?, Klimat przyszłości: wyprawa w nieznane.

Podsumowując, jest chyba dość jasne, że

stwierdzenie

ocieplenie klimatu
to dla Polski
same plusy

to dezinformacja

Polscy naukowcy o zmianie klimatu

Co prawda polska nauka nie gra wiodącej roli w światowych badaniach klimatu (patrz Czy leci z nami klimatolog?), ale stanowiska Polskiej Akademii Nauk (np. na temat szóstego raportu IPCC) nie pozostawiają wątpliwości: są w pełni zgodne ze stanowiskiem IPCC, a szerzej – światowej nauki. Polscy naukowcy zgadzają się w nich, iż zmiana klimatu występuje, jest spowodowana przez człowieka i stanowi poważny problem dla ludzkości.

Mimo to w dyskusjach internetowych można spotkać stwierdzenia, iż „polscy naukowcy nie zgadzają się z tezą o zagrożeniu zmianą klimatu”. Jako przykłady wymieniane są pojedyncze osoby, często nie zajmujące się zawodowo klimatologią (patrz np. Rudawy w „Uranii” o ociepleniu klimatu, prof. Wolański kandydatem do Klimatycznej bzdury roku) a czasem choćby niebędące naukowcami (na przykład tak zwany “list 500 naukowców” podpisało… trzech górniczych związkowców – szczegóły w osobnym artykule).

Często przywoływane są także archiwalne stanowiska Komitetu Nauk Geologicznych PAN (czasem mylnie utożsamiane ze stanowiskiem PAN), z 2009 i 2019 roku. Oba teskty szczegółowo omawiamy na naszej stronie, w tekstach: Mit: Globalnego ocieplenia nie ma, bo tak mówi Komitet Nauk Geologicznych oraz Komentarz do „Stanowiska Komitetu Nauk Geologicznych PAN w debacie klimatycznej” z 2019 r. Mówiąc w uproszczeniu – zawierają one istotne błędy, są oparte na wybiórczym przeglądzie (często nieaktualnej) literatury i są oderwane od wiedzy o współczesnej zmianie klimatu.

Jak można bardziej szczegółowo przeczytać w naszych artykułach (np. 97% naukowców uważa, iż za globalne ocieplenie odpowiada człowiek? Już nie!, Konsensus naukowy – co to w ogóle jest?, Dlaczego klimat się zmienia, czyli o wymuszeniach i sprzężeniach), konsensus na temat przyczyn współczesnej zmiany klimatu obejmuje w praktyce całe zajmujące się tym tematem środowisko. Nie ma na świecie ani jednej dużej organizacji naukowej, która w tej sprawie miałaby inne zdanie.

Oprócz mitów dotyczących klimatu i badających go naukowców, w debacie publicznej coraz częściej pojawiają się nieporozumienia i nieprawdziwe informacje na temat polityki klimatycznej, odpowiedzialności poszczególnych państw za zmianę klimatu i ograniczanie emisji, możliwych rozwiązań technicznych czy opartych na przyrodzie i ich znaczenia, ale to już materiał na osobny artykuł

Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski

Idź do oryginalnego materiału