Polacy przekonują się do tych urządzeń? „W tym roku choćby 100 tys. sztuk”

2 miesięcy temu

– w tej chwili ceny energii są w fazie stabilizacji, ale jeżeli postawimy na intensywny rozwój OZE, niewątpliwie spadną. Niestety, wiele osób wciąż przyjmuje absurdalną teorię, iż zwiększenie udziału energii z OZE powoduje wzrost cen energii elektrycznej. Jest dokładnie odwrotnie – mówi Paweł Lachman, prezes PORT PC.

Maciej Fijak, SmogLab.pl: Czy pompy ciepła to nowe kopciuchy?

Paweł Lachman, Polska Organizacja Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC): Nawiązuje pan do artykułu jednej z organizacji branżowych, która bardzo mocno wspiera kotły na biomasę, przy okazji atakując pompy ciepła. Trzeba jasno powiedzieć: odnawialne źródła energii mają przyszłość w sektorze ogrzewania budynków. Myślę tu zarówno o pompach ciepła, jak i też wybranych technologiach spalania biomasy. Oczywiście, są pewne ograniczenia i problemy. W przypadku pomp ciepła idziemy jednak w kierunku ich minimalizacji, ponieważ w produkcji energii elektrycznej błyskawicznie rośnie udział energii z OZE, a więc coraz mocniej urządzenia te przyczyniają się do ogólnej redukcji emisji.

Niezbędny jest jednak powrót na ścieżkę rozwoju tego rynku w oparciu o jakość wykonywanych instalacji oraz najlepsze standardy wykonawcze, które PORT PC promuje od kilkunastu lat.

  • Czytaj także: Skąd się biorą rachunki grozy za pompy ciepła? W taki sposób firmy oszukują klientów

A w przypadku biomasy?

Tu wyzwań jest więcej. Przede wszystkim należy znacząco ograniczyć spalanie biomasy, ponieważ w warunkach polskich i europejskich trudno ją uznać za paliwo bezemisyjne. Wyraźnie brakuje równowagi między emisją i pochłanianiem dwutlenku węgla, co potwierdzają dane − europejska emisja CO2 ze spalania biomasy to około 400 mln ton, podczas gdy pochłanianie CO2 przez tzw. sektor LULUCF, w tym lasy i łąki, sięga zaledwie około 230 mln ton. Ideą neutralności klimatycznej jest zaś równoważenie tej emisji przez pochłanianie w sektorze LULUCF. Tylko pellet, który jest wykonywany z odpadów drzewnych, można traktować jako paliwo odnawialne, o ile odpadów tych nie da się wykorzystać w inny sposób. Tutaj pojawia się jednak wyzwanie związane z zapewnieniem odpowiedniej jakości pelletu.

„Przyszłość biomasy jako paliwa jest mocno ograniczona”

Pan tak ładnie mówi o pellecie, a wygląda na to, iż sprzedawcy kotów na to paliwo nie do końca darzą waszą branżę sympatią. Skąd te napięcia?

Myślę, iż to kwestia różnych interesów, ale też braku wiedzy. Wszystkie analizy pokazują, iż przyszłość biomasy jako paliwa jest mocno ograniczona. Kotły na pellet mają szansę rozwoju, ale też ograniczoną, bo zbliżamy się do szklanego sufitu. Chodzi o ceny pelletu, które będą w przyszłości rosły. Prawdopodobnie zapotrzebowanie na wszystkie dobra związane z gospodarką leśną będzie mocno rosło.

Jest to związane np. z powszechnym odejściem od stosowania opakowań z tworzyw sztucznych. Przypominam też, iż zgodnie z zasadą kaskadowego wykorzystania drewna, spalanie biomasy jest ostatnim elementem w całym łańcuchu wykorzystania drewna. Generalna zasada jest taka, iż nie dopuszczamy do emisji związanej ze spalaniem biomasy, kiedy nie jest to potrzebne. Tymczasem jednorazowa emisja ze spalania pelletu, aby uzyskać 1 kWh energii cieplnej, jest niemal dwukrotnie większa niż przy spalaniu gazu. Oczywiście, przez cały czas można utrzymywać, iż biomasa jest w pełni odnawialnym źródłem energii, jednak będzie to prawda tylko wtedy, gdy emisja z jej spalania w całości będzie pochłaniana przez lasy. A jak już ustaliliśmy, z tym jest duży problem, nie tylko w Europie, ale też w Polsce.

Jak wyglądają polskie emisje ze spalania biomasy?

Od 2019 roku polski rząd niestety nie podaje takich danych. W 2019 roku było to około 31 mln ton, a pochłanianie wynosiło poniżej 20 mln ton. Teraz się to trochę zmieniło, jednak daleko nam do uzyskania równowagi, i w Polsce i w Europie. Są już sygnały od europejskich prawodawców, iż w związku z tym czekają nas zmiany w prawie UE w zakresie biomasy, które zmaterializują się w najbliższych latach.

Widać w statystykach programu Czyste Powietrze, iż kotły na biomasę są coraz częstszym wyborem. Czy to kwestia ekonomiczna?

W tej chwili średnia cena pelletu to około 1300 zł za tonę jednak jego producenci kilka miesięcy temu zapowiedzieli, iż jesienią wzrośnie ona do 1600-1700 zł za tonę. Pamiętajmy też, iż proste zasady popytu i podaży pokazują, iż duży wzrost popytu winduje ceny. Nie rozwiążemy tego przez import pelletu z innego kraju, bo taka możliwość powoli się kończy. Zgodnie z zapisami zmienionej dyrektywy REDIII, biomasa powinna być sprowadzana z bliskiej odległości, a nie z miejsc odległych o kilkaset czy kilka tysięcy kilometrów.

Paweł Lachman: W 2024 r. Polacy kupią choćby 100 tys. pomp ciepła

Czy Polacy przekonali się już do pomp ciepła?

Szacujemy, iż w 2024 roku sprzedaż pomp ciepła w Polsce bezpośrednio do klientów osiągnie poziom od 80 do 100 tysięcy urządzeń. Jednak za sprawą zmian cen energii elektrycznej i gazu ziemnego w lipcu tego roku, pompy ciepła zyskały znacznie większy potencjał sprzedaży. Jak wskazują analizy eksperckie, dzięki znacznie korzystniejszej niż wcześniej relacji tych cen, sprzedaż pomp ciepła w Polsce ma szansę zwiększyć się już w 2025 roku choćby dwukrotnie. Atrakcyjność kosztów ogrzewania to dla większości klientów, także w Polsce, najważniejsze kryterium wyboru źródła ciepła.

Tym niemniej ceny energii elektrycznej budzą dziś ogromne obawy. Wszyscy dostali podwyżki za prąd, tymczasem pan, ale też analitycy z Forum Energii twierdzicie, iż pompy ciepła skorzystały na zmianie cen.

Jeżeli popatrzymy na aktualną analizę kosztów ogrzewania domu, ogrzewanie pompą ciepła, niezależnie od konfiguracji układu grzewczego, stało się jedną z najtańszych technologii.

Właściciele pomp ciepła z mniejszymi rachunkami mimo odmrażania cen prądu

Jak to możliwe, skoro pompa ciepła zużywa tyle prądu?

Warto zauważyć, iż od lipca 2024 roku maksymalna cena energii elektrycznej dla użytkowników pomp ciepła spadła z niemal 70 groszy do 50 groszy, czyli mamy tu obniżkę około 20 proc. Jednocześnie nastąpił wzrost cen gazu ziemnego wraz z kosztami dystrybucji o 21 proc.

Większość społeczeństwa nie dostrzega jednak obniżki cen energii elektrycznej, ponieważ nie ma samochodu elektrycznego, pompy ciepła czy choćby ogrzewania elektrycznego − w zakresie wielkości zużycia energii elektrycznej przeciętny domowy odbiorca dotychczas mieścił się w limitach z cenami zamrożonymi. Natomiast osoby, które zużywały jej więcej, np. na ogrzewanie domu pompą ciepła, płaciły za te nadwyżki po cenach spoza limitu, dużo wyższych. W tej chwili ceny za energię elektryczną są zrównane, niezależnie od tego, ile się jej pobierze – są one wyższe niż poprzednio w limicie, ale też znacznie niższe niż poza limitem. Czyli ci, którzy pobierali więcej energii, przekraczając limit, ostatecznie płacą niższe rachunki.

W każdym razie przeciętny konsument widzi tylko, iż jest podwyżka cen energii: na potrzeby oświetlenia czy przygotowania posiłku itd., przenosząc to w sposób naturalny na wszystkie urządzenia związane z energią elektryczną. Niestety, słynna kampania żarówkowa strasząca wysokimi cenami z powodu transformacji energetycznej w UE zadziałała bardzo skutecznie.

Jakie są dalsze perspektywy dla cen energii w Polsce?

Dziś relatywnie wysokie ceny energii elektrycznej w naszym kraju to w znacznej mierze efekt tego, iż przy jej produkcji spalamy bardzo dużo węgla, emitując ogromne ilości CO2. Cena energii jest więc mocno obciążona podatkiem od emisji, tzw. ETS, na poziomie około 20 proc. Analizy, które były przeprowadzone jeszcze przez poprzedni rząd przy opracowywaniu założeń Polityki Energetycznej Polski, wskazują jednak, iż średnia cena energii będzie spadać. Wyraźne spadki zauważymy w perspektywie 10 lat i później. w tej chwili ceny energii są w fazie stabilizacji, ale jeżeli postawimy na intensywny rozwój OZE, niewątpliwie spadną. Niestety, wiele osób wciąż przyjmuje absurdalną teorię, iż zwiększenie udziału energii z OZE powoduje wzrost cen energii elektrycznej. Jest dokładnie odwrotnie.

  • Czytaj także: Nie wszystkich dotkną podwyżki za prąd. Ta grupa zapłaci mniej

Lista zielonych urządzeń i materiałów ZUM. O co w niej chodzi?

Mówił Pan o konieczności powrotu na ścieżkę rozwoju rynku pomp ciepła w oparciu o jakość wykonywanych instalacji. A co się stało z tym rynkiem i skąd tak wiele przypadków „rachunków grozy”?

Jeśli chodzi o jakość instalacji z pompami ciepła, to przez wiele lat nie było z tym w Polsce większych problemów. Zaczęły one narastać w 2022 i 2023 roku. Zawirowania na rynku paliw po agresji Rosji na Ukrainę oraz korzystne warunki cenowe dla pomp ciepła spowodowały w 2022 roku bardzo duży popyt na te urządzenia. Często klienci nie do końca choćby wiedzieli, jak działa pompa ciepła, a jednak się na nią decydowali. Akceptowali np. wybór urządzeń o zbyt małej mocy, które miały tylko dogrzewać dom, a w praktyce służyły za podstawowe źródło ciepła. To powodowało częste uruchamianie się grzałki elektrycznej, zużywającej dużo więcej energii niż sama pompa ciepła.

W 2023 roku nastąpił gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej. Zamrożono je, ale nie dla użytkowników pomp ciepła, którzy z oczywistych powodów pobierali więcej energii niż 2,5 czy 3 tys. kWh uwzględnione w limicie mrożenia. Zdarzyła się też najgroźniejsza rzecz, czyli dopuszczenie dofinansowania w „Czystym Powietrzu”, bez odpowiedniej kontroli, 100% kwoty wydatków netto, z prefinansowaniem 50% kierowanym do firm wykonawczych.

Na rynku pojawiło się wówczas wielu pośredników, nastawionych na maksymalizację zysku z dotacji przy wykorzystaniu najtańszych, pochodzących z importu pomp ciepła. Istotnie ograniczyli oni wpływ klientów na wybór urządzenia. Taktyka sprowadzała się np. do tego, aby w umowie oprócz dobrych pomp ciepła wpisać jeszcze opcję alternatywną, czyli pompę ciepła mającą teoretycznie podobne parametry, a w rzeczywistości dużo tańszą w zakupie. Zwykle to właśnie ona była instalowana. To naszym zdaniem najbardziej zepsuło rynek i pogorszyło jakość wykonywanych instalacji. Zgłaszaliśmy ten problem do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) i Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ) wielokrotnie, niestety, jak do tej pory nie doczekaliśmy się odpowiedniej reakcji.

Tę sytuację miała jednak uzdrowić lista Zielonych Urządzeń i Materiałów, tzw. lista ZUM, certyfikowana przez ministerstwo.

Moim zdaniem, to nie była adekwatna odpowiedź. Co więcej, działania urzędników wygenerowały kolejne problemy. PORT PC, podobnie jak współpracująca z nami organizacja SPIUG, uczestniczyło w przygotowaniu zmian na liście ZUM. W ubiegłym roku podpisaliśmy w tej sprawie porozumienie z NFOŚiGW. Później, bez naszej wiedzy nastąpiło tak istotne zawężenie rozumienia zawartych w nim treści, iż w praktyce wykluczono przy wpisie na listę ZUM możliwość wykorzystania wyników badań, które zostały wykonane w europejskich laboratoriach przy certyfikacji pomp ciepła. Co prawda, po naszej interwencji w maju renomowane europejskie znaki jakości, HP Keymark, Eurovent i EHPA Q, zostały zaakceptowane, ale tylko do końca tego roku.

Pozostał też problem niezgodności wymagań kwalifikacji na listę ZUM z zapisami porozumienia. Przykładowo, wymaga się pogłębienia badań efektywności pomp ciepła w klimacie umiarkowanym, w którym Polska się nie znajduje, a pomija się badania w klimacie chłodnym, w którym jesteśmy – i to właśnie efektywność w klimacie chłodnym ma najważniejsze znaczenie. Nie sposób zatem potwierdzić danych z kart produktu, które dotyczą zarówno klimatu umiarkowanego, jak i chłodnego, a było to jednym z istotnych punktów zawartego porozumienia.

60 mln pomp ciepła do 2030 roku? Tak szacuje Komisja Europejska

Jak wpłynęło to na polski rynek pomp ciepła?

Nastąpiło drastyczne ograniczenie oferty pomp ciepła, na które można uzyskać dofinansowanie w „Czystym Powietrzu”, z 4,5 tys. do około 250 urządzeń – tyle było po otwarciu listy ZUM. choćby najlepsze firmy, które budowały polski rynek pomp ciepła przez wiele lat − europejskie, światowe, nie były w stanie spełnić wymagań wprowadzonych przez NFOŚiGW. Przy czym to nie jest tak, iż to są jakieś poszerzone wymagania. Przeciwnie, w większości aspektów związanych z oceną jakości pomp ciepła są one dużo niższe niż te, które wynikają z procedur związanych z przyznawaniem europejskich znaków jakości. Nie chronią również, jak europejskie certyfikaty, przed dopuszczeniem na listę ZUM tzw. złotych produktów. Czyli takich, które są przygotowane tylko pod badania i wówczas mają wyśmienite parametry, aby dobrze przejść testy, po czym na rynek już nie trafiają takie same.

Moim zdaniem, przy ustalaniu nowych wymagań w „Czystym Powietrzu” nie zostały dobrze rozpoznane renomowane znaki jakości, które są standardem w Europie i korzystają z nich adekwatnie wszystkie europejskie firmy.

Jakie są szanse na uznawanie europejskich znaków jakości dla pomp ciepła po 31 grudnia tego roku?

Systematycznie apelujemy do polskiego rządu, żeby uznać je bezterminowo za podstawę przyznania dofinansowań w „Czystym Powietrzu”, o ile badania do certyfikatu były przeprowadzone w krajach UE lub EFTA. Znaki te są uznawane adekwatnie we wszystkich europejskich krajach, w których stawiane są wymogi jakościowe dla pomp ciepła przy udzielaniu dotacji, np. w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. W sumie – w kilkunastu krajach Europy.

Dodam, iż dysponujemy już obszerną analizą prawną jednej z najbardziej renomowanych kancelarii prawnych w Polsce dotyczącą warunków wpisywania pomp ciepła na listę ZUM, którą przedstawiliśmy Ministerstwu Klimatu i Środowiska ponad 4 tygodnie temu. Analiza ta wskazuje na uzasadnione podejrzenie złamania europejskiego prawa i to w wielu obszarach, np. zasad konkurencji czy jednolitego rynku. Niestety, wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi na postawione w niej zarzuty.

Komisja Europejska szacuje, iż do końca 2030 roku w całej Europie powinno być 60 mln pomp ciepła, względem dzisiejszych 22 milionów. Wiele Polek i Polaków zastanawia się nad tym, na jakie urządzenie wymienić swój stary kocioł. Jaki powinien być wybór?

Strategia ogrzewania budynków przyjęta przez Komisję Europejską zakłada, iż pompy ciepła są kluczową technologią zarówno w ciepłownictwie systemowym, jak i w ogrzewaniu budynków mieszkalnych czy komercyjnych. Odpowiedź na to, jak będzie wyglądała przyszłość, była już znana przed nowelizacją dyrektywy EBPD. W 2030 roku pompami ciepła ma być ogrzewanych 40 proc. budynków indywidualnych oraz około 2/3 budynków komercyjnych. W dalszej perspektywie te udziały wzrosną dla budynków komercyjnych do 85 proc., a dla indywidualnych do 70 proc.

Warto zauważyć, iż o przyspieszeniu transformacji energetycznej zadecydowała także napaść Rosji na Ukrainę. Udział czystej energii z OZE w produkcji prądu w Europie w 2022 roku wynosił ok. 63 proc. Rok później było to już 67 proc., a w tym roku będzie aż 75 proc. Elektryfikacja i przejście na OZE nabrały tempa, bo – jak powiedział w jednym z niedawnych wywiadów generał Jędrzejczyk – jednym z powodów rosyjskiej inwazji było zagrożenie interesów tego paliwowego mocarstwa przez planowaną transformację energetyczną. Europa musiała na to stanowczo odpowiedzieć dalszym przyśpieszeniem transformacji.

  • Czytaj także: Rośnie opłacalność pomp ciepła, ogrzewanie gazem droższe. PAS podaje aktualne koszty ogrzewania [WYKRES]

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/fokke baarssen

Idź do oryginalnego materiału